Rozdział 18

46 8 0
                                    

Jaylynn

Czemu zgodziła się na korepetycje z własnym szefem? Nie miała pojęcia. Może to dlatego, że gdy złożył jej właśnie taką propozycję, poczuła szok na tyle wielki, że nie za bardzo potrafiła logicznie myśleć. Ale czy żałowała? Niekoniecznie.

Jaiden był wobec niej na tyle cierpliwy, że ani razu jej nie skarcił, jak zdarzało się to na lekcjach matematyki. Poza tym potrafił łagodnym tonem opowiedzieć coś na dany temat i powtarzał poszczególne informacje, jeśli tego potrzebowała. Nie wywoływał też na niej żadnej presji, choć czasu akurat nie miała zbyt wiele.

Wychodząc od niego w tamte popołudnie, czuła się trochę winna, że zabrała mu czas, a nawet zjadła z nim obiad, nie dając niczego w zamian. Proponowała mu pieniądze, nieśmiało wspominając o standardowych stawkach, które rzekomo panowały, ale stanowczo odmówił i zakazał kiedykolwiek więcej nawiązywać do tego tematu.

Nie chciała go tak wykorzystywać i szczerze mówiąc, chciała nawet zrezygnować po pierwszym razie, jednak musiała przyznać, że zaledwie po dwóch godzinach zdążył jej pomóc na tyle, że zdała poprawę. Na najniższą dopuszczalną ocenę, ale jednak. Starała się jak tylko mogła, by uporządkować w głowie wszystkie informacje, a nawet założyła specjalny zeszyt na korki, z których to właśnie nauczyła się poprawianego tematu.

To, że była mu bardzo wdzięczna za pomoc, a nawet zdobyła się na napisanie krótkiej wiadomości z podziękowaniami, nie zmieniało faktu, że czuła się strasznie niekomfortowo, będąc z nim sam na sam w jego mieszkaniu. Było co prawda nowe i pewnie jeszcze nie traktował go jako swój azyl, ale miała wrażenie, jakby za bardzo wnikała do jego prywatnego życia. Pomijała fakt, że on już kilka razy zrobił to samo wobec niej - raz rozwiązując problem z grupą Joe, a potem dowiadując się o jej sytuacji rodzinnej.

Swoją drogą nie nawiązywał do tego w ich rozmowie. Czuła więcej niż ulgę, bo naprawdę nienawidziła się tym z nikim dzielić. Nie bez powodu tylko on jakimś cudem się dowiedział, a nawet zdołał wyciągnąć z niej odpowiedzi na kilka pytań. W szkole krążyły plotki o zawodzie jej matki, ale na szczęście większość w nie nie wierzyła.

Nawet bez tego miała spore problemy ze znajomymi z klasy. Siedząc praktycznie w kącie sali chemicznej i tak słyszała szepty, które jej dotyczyły. Najczęściej była obgadywana przez inne dziewczyny, które czepiały się jej stroju i fryzury. Nie sądziła, by wyglądała jakoś  tragicznie, ale z pewnością się od nich różniła - nie miała w końcu żadnych markowych ubrań, w ogóle się nie malowała, a jej włosy były napuszone i niesforne. 

Nie rozumiała, dlaczego była za to na celowniku. Nie starała się przecież rzucać w oczy, czy jakkolwiek drażnić innych uczniów. Zawsze trzymała się gdzieś z boku, gdzie nikt jej za bardzo nie dostrzegał. Jedynie podczas stania przy tablicy narażała się na zbędną uwagę.

- Forbes, albo robisz, albo siadasz - westchnął jej nauczyciel, który dosłownie przed chwilą wpadł na pomysł, by to znów ją przepytać.

Ręka z markerem nieco jej się zatrząsnęła, ale mimo to spróbowała napisać jakieś sensowne działanie. Ktoś wcześniej rozwiązał bardzo podobny przykład, więc miała ułatwione zadanie. Nie pamiętała jedynie wzoru na jakąś substancję, ale tym razem jej nauczyciel zlitował się nad nią i podpowiedział, co powinna zapisać.

Wracając potem do ławki była z siebie na tyle dumna, że pozwoliła sobie na lekki uśmiech. Dopiero po czasie dotarły do niej szepty z ławki obok i natychmiast sposępniała. 

- Patrz, jak się cieszy z tak prostego zadania. 

- Podpowiadał jej, więc niby co w tym takiego niezwykłego?

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz