Rozdział 30

434 17 4
                                        

Jaiden

Mocniej oparł się o fotel w samolocie, głośno ziewając. Choć strasznie chciało mu się spać, jakoś nie mógł się na to zdobyć. Niby nie było jakichś częstych turbulencji, a inni pasażerowie zachowywali się raczej cicho, ale z jakiegoś powodu nie mógł zmrużyć oka. Czasem zdarzało mu się robić drzemkę podczas lotu, w końcu trwał on dwie godziny, ale tym razem musiał sobie odpuścić. 

Podczas swojego wyjazdu niestety musiał robić jak za dwóch, stąd średnio miał czas na odpoczynek. Jego asystentka potrzebowała wolnego, bo niespodziewanie się rozchorowała i nie była w stanie jakkolwiek mu pomagać. Nie miał jej tego za złe, bo jemu też przecież coś czasem dolegało. To, że przeziębiła się akurat na czas jego przyjazdu, gdy mieli sporo do ogarnięcia, nie było jej winą.

Mimo intensywności tych dni, był zadowolony z tego, że sprawy miały się już dobrze. Spotkał się z kilkoma inwestorami, dokładniej omówił plan z firmą remontową i skontrolował też, czy jego dwa pozostałe hotele dobrze sobie radzą. Zamiast przez tydzień jego pobytu w mieście zamieszkać w swoim apartamencie, spędzał wolny czas właśnie tam, przy okazji obserwując też, czy wszystko było w porządku. Miał nawet okazję porozmawiać z pewnymi wpływowymi gośćmi, którzy zapewniali go, że jeszcze wrócą.

Słysząc znajomy komunikat, zapiął pasy bezpieczeństwa i ze spokojem czekał na wylądowanie. Trochę zajęło mu samo wyjście z samolotu, ale odbiór bagażu i ostatnia kontrola bezpieczeństwa minęły całkiem sprawnie. Ciągnąc za sobą swoją walizkę, przeszedł na parking, gdzie rzekomo miał czekać na niego Andy. Tym razem poprosił go o to, by zawiózł go, a po tygodniu odebrał z lotniska. Wolał zostawić swój samochód pod blokiem, a nie znów płacić za miejsce parkingowe do czasu swojego powrotu. Może i miał na to pieniądze, ale nie zamierzał aż tak ich marnować.

Zresztą czasami zapominał, że miał aż tyle na koncie. Odkąd zamieszkał w swoim rodzinnym mieście, wracał do tego Jaidena, którym był kiedyś i nie interesowały go drogie ubrania, czy życie w luksusie. W gruncie rzeczy nie interesowało go to nigdy.

- Hej - przywitał się z Andym, kiedy po włożeniu walizki do bagażnika jego samochodu, wreszcie usiadł na miejscu pasażera.

- Siema. Jak lot? - odparł jego przyjaciel, niemal od razu ruszając z piskiem opon.

Czy Jaiden żałował, że to jego wybrał na chwilowego szofera? Może odrobinę.

- Sam w sobie dobrze, ale i tak mam dość - mruknął, z westchnięciem odchylając się na fotelu i przymykając oczy.

- Dużo roboty? 

Zamiast cokolwiek odpowiedzieć, po prostu przytaknął. Andy nie odezwał się już do końca drogi do jego mieszkania, wyjątkowo dobrze odczytując jego nastrój. Niestety trwało to tylko kilka minut, bo kiedy dojechali na miejsce i Jaiden zdążył sypnąć mu coś za paliwo, a następnie się oddalić, ten jak gdyby nigdy nic wprosił się do jego mieszkania.

Jaiden spojrzał na niego z wyraźną aluzją w oczach, ale tym razem Andy w ogóle jej nie zauważył i po prostu rozsiadł się na kanapie w jego salonie.

- Niby nie kosztuje tyle, co twój apartament, a i tak jest kozacko - rozmarzył się, przerzucając nogi przez oparcie.

Czarnowłosy mimowolnie przypomniał sobie noc, podczas której Jaylynn spała na tej kanapie. A teraz ten ćmok zapaskudził jasny materiał swoimi brudnymi skarpetkami. Czy on chodził w nich po piachu i w ogóle ich nie prał? 

Pokręcił głową, odstawiając walizkę w przedpokoju. Wszedł do kuchni i zrobił sobie kawę, niechętnie robiąc ją także nieproszonemu gościowi. Gdy znalazł się już w salonie, odstawił kubki i zrzucił nogi Andy'ego z oparcia, następnie siadając obok niego.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz