Rozdział 16

26 5 5
                                    

Jaylynn

Minęło kilka z pozoru spokojnych dni. Co prawda w szkole było strasznie ciężko i Jaylynn miała coraz większy problem z zaliczeniem niektórych przedmiotów, ale ani razu nie otrzymała żadnego znaku życia od Joe. Nie zliczyła, ile razy ze strachem wpatrywała się w zgaszony ekran telefonu, będąc pewną, że to właśnie tego dnia ją wezwie. Myślała wtedy nad możliwymi konsekwencjami i drżała na samą myśl, co mógłby zrobić jej ten mężczyzna. Ale on i cała jego grupa milczeli.

Trwało to już niemal tydzień, co wydawało się wręcz irracjonalne. Joe odzywał się najrzadziej co trzeci dzień, więc strasznie ją to niepokoiło. Z tyłu głowy cieszyła się jednak z takiego obrotu spraw. Choć nadal nie popierała sposobu działania Jaidena, czy też raczej Kata, niestety musiała przyznać, że była mu wdzięczna.

Nie uwierzyła co prawda, że ten samozwańczy gang tak po prostu zostawił ją w spokoju, ale wyglądało na to, że na jakiś czas sobie odpuścili. Naprawdę chciała mieć pewność, że jej życie wreszcie choć trochę się naprostuje i nie będzie musiała biegać po nocach, by usługiwać tym chuliganom. A chcąc, nie chcąc, Jaiden choć trochę jej w tym pomógł.

Niechęć do niego przerodziła się w skrytą wdzięczność. Była nawet skora mu uwierzyć, że Joe rzeczywiście odpuści. Dopiero po tych kilku dniach zrozumiała, że posiadanie Kata po swojej stronie mogło dać jej wolność. Doskonale wiedziała w końcu, jak bardzo obawiały się go miejscowe grupki i jakie plotki o nim krążyły. Czy naprawdę mogła świętować?

Jej wdzięczność i nabycie niejakiego nowego autorytetu nie zdołały przyćmić obaw co do Jaidena. Owszem, powinna się cieszyć, że się za nią wstawił i nawet, jeśli jego przekonania były dość okrutne, nie zmieniało to faktu, że ani razu nikt z grupy jej już nie zaniepokoił. Obawiała się nieco, że mogła ponownie znaleźć się w tej nieprzyjemnej sytuacji lada dzień albo kiedy Kat po prostu poleci z powrotem do siebie. Nie wiedziała, kiedy dokładnie miał zarezerwowany lot, ale domyśliła się, że to już niebawem.

Zanim mieliby znów urwać kontakt, chciała szczerze mu podziękować. I nie chodziło wcale o to, by przyznać mu rację co do jego pojmowania świata - po prostu była mu to winna. Ostatnimi dniami jakoś się mijali i o ile się nie myliła, odezwali się do siebie tylko raz. Jaiden potrzebował raportu z kasy, a skoro to właśnie ona stała, a raczej zamiatała najbliżej niego, to ją o niego poprosił. Nie było Andy'ego, więc myślała, że zostawią go w lokalowym biurze, ale jak widać szef chciał inaczej.

Czuła się wtedy bardzo niekomfortowo. Nie dało się ukryć, że ich stosunki się pogorszyły, a na pewno z jej strony. Nadal nieco się go bała, ale wcale nie zachowywał się wobec niej jakoś inaczej. Jedyne, co się zmieniło to to, że po prostu do niej nie zagadywał, zapewne widząc, że nie była zbytnio gotowa na rozmowę. Było jej to na rękę, skoro przez ostatnie dni nie miała ochoty na konfrontację.

Tego dnia postanowiła to zmienić i móc chociaż przez chwilę sądzić, że uwolniła się od tamtego życia. Wierzyła, że podziękowania dla Jaidena pozwolą jej na jakiś czas zostawić to za sobą. Bardzo pragnęła już nigdy do tego nie wracać, ale niestety nawet sam Kat nie mógł zapewnić jej, że Joe i inni na pewno w życiu nie postanowią znów zacząć ją wykorzystywać. Mimo wszystko, zaczęła mieć nadzieję na lepsze.

Weszła do pizzerii z głębokim westchnięciem, próbując nieco przygotować się na rozmowę. Na dworze było dość ciepło, więc klimatyzowane pomieszczenie od razu przyniosło jej ulgę.

- Dzień dobry... - powiedziała niepewnie, rozglądając się po części restauracyjnej, ale dostrzegła tylko Andy'ego i Lindę.

Współpracownicy od razu jej odpowiedzieli, wciąż wykonując swoje obowiązki. Z lekkim zawodem, że nie udało jej się zrealizować swojego postanowienia na samym początku zmiany, weszła do szatni i ubrała na siebie fartuszek. Związała nieco splątane włosy w kok, umyła ręce i jak zwykle zabrała się do pracy.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz