Rozdział 17

45 8 1
                                    

Jaylynn

Minęły prawie dwa tygodnie. Nastał maj, przynosząc do jej miasteczka mnóstwo słońca i ciepłych temperatur. Mimo tego, że pogoda zachwycała, Jaylynn nie czuła się zbyt dobrze. Po wyjeździe Jaidena nie musiała co prawda niepokoić się Joe, ale szkolne obowiązki i zagrożenia z trzech przedmiotów wprowadzały ją w coraz to gorszy nastrój. 

Korzystając ze spokoju i braku konieczności łażenia po mieście po nocy z dawnymi znajomymi, uczyła się praktycznie w każdej wolnej chwili. Niestety prawie niczego to nie dawało, bo nawet jeśli umawiała się na poprawy kartkówek, jej stopnie nadal nie wystarczały, by zdać ten rok. Nieraz zarywała noce, by mieć pewność, że nauczy się jak najwięcej, jednak oceny i tak jej nie zadowalały ani nie pomagały w jej sytuacji.

Stała się przygaszona i małomówna, myśląc cały czas o tym, co miała zrobić. Bardzo nie chciała powtarzać klasy i starała się, jak tylko mogła. To, że to wszystko na nic sprawiało, że nie miała na nic ochoty. Na dodatek grupka jej szkolnych znajomych znów zaczęła o niej plotkować. Myślała, że ich kąśliwe uwagi i obraźliwe teksty już dawno przestały na nią działać, ale jak widać, myliła się.

Westchnęła, wycierając kolejny umyty talerz. Znów była w pizzerii, choć tym razem powiadomiła już Andy'ego o tym, że chciała wyjść nieco wcześniej. Korzystała z tego, że nadrobiła trochę godzin i mogła sobie na to pozwalać. Było jej to na rękę, bo chciała znów się pouczyć i pobyć trochę w samotności.

Jedynym plusem ostatnich dni była wypłata, którą otrzymała od Andy'ego. Pieniądze udało jej się dobrze schować, więc póki co miała nieco środków do życia. Jej matka też jakby nieco się uspokoiła i spraszała mniej klientów. A tak przynajmniej jej się wydawało, bo była tak skupiona na nauce, że mało co zwracała uwagę na otoczenie.

Kupiła sobie wreszcie nową lampkę na biurko, myśląc, że w ten sposób pomoże sobie z odrabianiem zadań. Nie pomogła, żeby była jasność, ale z pewnością nie męczyła tak swoich oczu. Miała także trochę jedzenia na zapas, co często nie było aż tak oczywiste przy rodzicielce, która skrupulatnie pilnowała, by jej córka została pozbawiona swoich ciężko zarobionych pieniędzy.

Do tego, że miała ich nieco więcej, przyczynił się również fakt, że nie musiała kupować jedzenia grupie Joe. Często zerkała w telefon, ale kontakt z tamtymi ludźmi naprawdę zdawał się przepaść. Nie mijała ich nawet gdzieś na ulicy, choć przecież taki Zack mieszkał niedaleko niej. Było to dziwne, ale jednocześnie przynosiło ulgę.

Odkładając ścierkę na miejsce, przypomniała sobie o Jaidenie, który niejako naprawił ten aspekt jej życia. Mężczyzna nie dawał znaku życia od ostatniego spotkania, ale ona też nie zamierzała do niego pisać. Uważała, że miał swoje problemy i nie chciała obarczać go swoimi. Poza tym nie znali się jakoś długo i zdecydowanie nie byli przyjaciółmi, więc czułaby się dziwnie, tak po prostu wymieniając z nim wiadomości.

- Jaylynn! Pomóż mi przy zamówieniach, proszę! - krzyknęła Linda z kuchni.

Dziewczyna natychmiast udała się w tamtym kierunku i przez kolejną godzinę przygotowywała pizzę dla klientów. Ruch nie był tego dnia duży, co bardzo jej odpowiadało. Była pewna, że gdyby panowała tu taka rozróba jak w weekendy, nie dałaby rady tego wszystkiego ogarnąć. Miała na to za mało siły.

Gdy ilość zamówień jeszcze bardziej spadła, wzięła się za sprzątanie części restauracyjnej. Wycierała akurat jeden ze stolików, kiedy usłyszała głośny trzask drzwiami. Nieco zaniepokoił ją ten dźwięk, bo brzmiało to tak, jakby drzwi miały zaraz wylecieć z zawiasów. Ale gdy zerknęła w prawo, okazało się, że to po prostu Andy wlazł tu jak do siebie. A w dodatku nie sam.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz