Rozdział 7

47 8 1
                                    

Jaylynn

Starała się, jak tylko mogła. Trochę żałowała, że w pizzerii panował dość mały ruch i nie mogła się wykazać jeszcze bardziej. Nie była ani trochę wyspana, ale potrzeba utrzymania posady motywowała ją do tego stopnia, że na swoje zmęczenie nie zwracała żadnej uwagi.

Obsługiwała klientów przy stolikach, z zapałem szorowała talerze i pakowała zamówienia na wynos. Widok parującego jedzenia nie był dla niej zbyt przyjemny, bo ostatni posiłek jadła gdzieś w połowie lekcji. Chciała na szybko przygotować sobie obiad tuż przed pracą, ale dostała niespodziewaną wiadomość od Joe, który kazał podrzucić sobie kilka paczek papierosów.

Niestety jak to często bywało, nie mogła odejść od grupy po zaledwie kilku minutach. Docinki Johnego i jego sztuczki z trzymanym przez niego nożem nie pozwoliły nawet poprosić o możliwość pójścia w swoją stronę. Kręcąc się bez celu z samozwańczym gangiem, co chwilę zerkała w swój potłuczony telefon, z niecierpliwością licząc kolejne minuty, które powinna spędzać już w pizzerii.

Tak naprawdę gdyby nie obecność właściciela, zrezygnowałaby z pójścia do pracy i wykorzystała resztę wieczoru na odespanie poprzednich dni. Zależało jej jednak na tym, by zrobić w miarę dobre wrażenie. Choć zaliczyła już dość mocną wpadkę, miała nadzieję, że szef się nad nią zlituje.

Zdawał się być dość nieprzyjemnym typem. Był dla niej dość opryskliwy i ani razu się nie uśmiechnął. Z opowiadań Andy'ego wywnioskowała, że to równy gość, ale chyba nie dla niej...

- Jaylynn! - usłyszała jego głos, więc szybko podeszła do jego stolika.

Jak widać zajmował się swoją drugą pracą, bo jego wzrok utkwiony był w ekranie laptopa.

- Tak?

- Nie za długo tu siedzisz? - spytał, sugestywnie patrząc na zegar nad drzwiami do biura.

Jaylynn bezmyślnie podążyła za jego wzrokiem, orientując się, że rzeczywiście minęło kilka minut od zamknięcia.

- Jeszcze nie posprzątałyśmy – odparła niepewnie, zerkając na krzątające się za nią pozostałe pracownice.

- Ty myłaś wczoraj podłogi, więc równie dobrze możesz dziś zostawić to komuś innemu – mruknął, zamykając klapę laptopa. - Późno już, a ty nie dość, że przybiegłaś do mnie zdyszana i z burczącym brzuchem, to jeszcze zapewne wybierasz się jutro do szkoły. - Obrzucił ją uważnym spojrzeniem.

Nerwowo przystąpiła z nogi na nogę i skinęła głową.

- W takim razie zmykaj do domu. Mogę cię odwieźć, jeśli masz daleko.

Gwałtownie pokręciła głową i praktycznie w tym samym momencie zorientowała się, jak podejrzanie musiało to wyglądać.

- To nie aż tak daleko – powiedziała, bardzo pilnując, by zabrzmieć pewnie.

Mówiła prawdę jakby nie patrzeć. Trzy kilometry to nie było aż tak wiele. Po prostu nie chciała spędzić tych kilku minut z szefem sam na sam w jego samochodzie.

- No dobrze, jak chcesz – odparł tylko z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

A ona była wręcz pewna, że coś jej się w tym nie podobało.

***

Z zadowoleniem przeciągnęła się w łóżku, czując, że wreszcie jakoś się wyspała. Matki nie widziała poprzedniej nocy, więc tuż po tym, jak wróciła do mieszkania, mogła w spokoju wziąć prysznic i położyć się spać. Przez chwilę nasłuchiwała, czy jej rodzicielka jednak nie wróciła, ale żaden dźwięk na to nie wskazywał.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz