Rozdział 34

19 1 1
                                    

Cały tydzień spędziła, unikając rozmów z Ginny i Magnusem. Unikanie Magnusa było dość trudne, bo chłopak, o dziwo, pojawiał się prawie zawsze tam, gdzie ona, i to o tej samej porze. Czuła się niemal jakby ją śledził, choć po części rozumiała go - w końcu niczego sobie nie wyjaśnili, a ona nie miała, jak mu wytłumaczyć, dlaczego go unika. Bo co miała mu powiedzieć? Że jej zadaniem jest poderwanie Draco Malfoy'a, aby wydobyć od niego potrzebne informacje? Po pierwsze, nie mogła mu tego zdradzić - był to sekret ich trójki. A po drugie, kto by w to w ogóle uwierzył?

Westchnęła, przyglądając się swojej garderobie i zupełnie nie mając pomysłu, co na siebie włożyć. Nie planowała żadnych imprez w tym roku, więc nie zabrała do Hogwartu nic odpowiedniego. Zresztą nawet w domu nie miała odpowiednich ubrań do takie wyjścia. Hermiona Granger nigdy nie była szczególnie rozrywkową dziewczyną. Od kiedy pamiętała, wolała zanurzać się w świecie książek niż szukać towarzystwa czy rozrywki. Do czasu, gdy poszła do Hogwartu, nie miała ani przyjaciół, ani nawet koleżanki. Idąc do Hogwartu, częściowo dzięki rozmowie z mamą, postanowiła to zmienić.

Spojrzała na zegarek i westchnęła - zostało jej piętnaście minut do spotkania z chłopcami. Na szczęście makijaż i włosy zrobiła już wcześniej. Makijaż delikatnie podkreślał jej urodę, a ciemne kreski dodawały brązowym oczom wyrazistości. Włosy po prostu wyprostowała. Nie zamierzała  bawić się w koki, kucyki ani inne upięcia. Zawsze uważała, że najlepiej wygląda w rozpuszczonych włosach, choć jej mama powtarzała, że jest odwrotnie.

Po raz kolejny zajrzała do szafy i ostatecznie sięgnęła po jedną z niewielu sukienek, które  posiadała. Preferowała spodnie i wygodne stroje. Ginny zawsze powtarzała jej, że w takich ubieraniach nigdy nie znajdzie sobie chłopaka, ale Hermionie to zupełnie nie przeszkadzało. Nie zamierzała ubierać się niewygodnie tylko dlatego, że taka jest moda albo że tak wygląda się lepiej. Hermiona lubiła swoje ubrania. Zdecydowała się na bordową sukienkę przed kolano z rozkloszowanym dołem. Góra była dopasowana, z dekoltem w łódkę i na ramiączkach, więc wiedząc, że w lochach jest zimno, dobrała do niej czarną skórzaną kurtkę. Dobrała do tego złote kolczyki w kształcie kółek, niezbyt duże, ale na tyle widoczne, oraz złote pierścionki i bransoletkę. Zrezygnowała z łańcuszka, uznając, że nie pasowałby do takiego dekoltu. Na stopy założyła czarne szpilki. Spojrzała w lustro i uznała, że ostatecznie może być zadowolona. Cieszyła się, że dzisiaj w dormitorium nie było dziewczyn, bo przynajmniej nie musiała się tłumaczyć, na co tak się stroi. Jeden problem z głowy, ale wciąż czekało ją wiele wyzwań. Wyszła z dormitorium, biorąc głęboki wdech i powoli wypuszczając powietrze. Czas zacząć tę „zabawę."

                ~*~

- To naprawdę zły pomysł.

Szeptała do chłopców, którzy szli tuż obok niej. Tylko że byli ukryci pod peleryną.

- Hermiona.

Kiedy dosłownie tuż przy uchu usłyszała głos  Harry'ego, aż  podskoczyła ze strachu. Nie spodziewała się, że są aż tak blisko.

- Przestań do nas gadać, ludzie dziwnie na ciebie patrzą.

Wetchnęła, świadoma, że rzeczywiście musi wyglądać dziwnie. Tak ubrana, gadając sama do siebie, zmierzała w stronę, w którą zazwyczaj się nie zapuszczała.

- To naprawdę głupi pomysł.

Nadal mamrotała pod nosem, uznając, że nie obchodzi jej, co pomyślą mijani ludzie. Musiała sobie pomruczeć, żeby odreagować to, co zaraz miało się wydarzyć. Czekało ją wejście prosto w paszcze lwa... a raczej węża.

W końcu dotarli do odpowiedniej ściany, a Hermiona zatrzymała się, nie do końca wiedząc, co dalej.

- Przeklęty Zabini, nie podał mi hasła.

Warknął Ron, nadal ukryty pod peleryną, a Hermiona, widząc w tym swoją szansę na ucieczkę, odwróciła się z zamiarem powrotu do dormitorium. Po chwili jednak poczuła czyjeś  ramiona, które odwróciły ją z powrotem w stronę ściany.

- Poczekaj, zaraz ktoś wyjdzie.

Harry się nie mylił - po zaledwie trzech minutach ściana rozpłynęła się, ukazując jakąś dziewczynę, która, nie zwracając na Hermionę uwagi, ruszyła przed siebie. Hermiona nadal stała, nie mogąc uwierzyć, że ktoś życzy jej tak źle.

- No idź, my zostaniemy tutaj.

Poczuła lekkie popchnięcie i ruszyła niepewnie do środka.

- Powodzenia.

Usłyszała jeszcze glos Rona, a ściana za nią zamknęła się. Powoli uniosła wzrok, który wcześniej wbijała w ziemię, i już miała rozejrzeć się po pomieszczeniu, gdy nagle przed nią stanęło  dwóch chłopaków.

- O, nasza gryfońska księżniczka.

Miała złe przeczucie - to wszystko skończy się jakąś katastrofą.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz