Rozdział 38

14 0 0
                                    

Nadal nie mogla uwierzyć w to co się wydarzyło. Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że znajdzie się na imprezie Ślizgonów, a potem odstawi pijanego Draco Malfoy'a do jego pokoju, gdzie spokojnie zaśnie. Miała poczucie, że w ostatnich dniach wyglądał jeszcze gorzej niż na początku semestru, a przecież już wtedy nie wyglądał dobrze.

Przeszła przez korytarz, weszła do Pokoju Wspólnego i, przeciskając się przez tłum, skierowała kroki do wyjścia, nie widząc powodu, by zostać tam ani chwilę dłużej. Misję wykonała, choć zapewne cała trójka nie wyobrażała jej sobie w ten sposób. Była już prawie przy wyjściu, gdy jakimś cudem udało jej się przejść przez tłum tańczących ludzi, ale nagle drogę zagrodziły jej dwie postacie nieznanych wcześniej Ślizgonów. Kojarzyła, że byli na ostatnim roku, ale nie znała nawet ich imion.

- Już wychodzisz, Granger? Tak ci się śpieszy do Weasley'a i Potter'a? Czekają na ciebie w wieży, żeby upewnić się, że nie zginęłaś tutaj?

Czuła, że sprowadzą na nią same kłopoty. Rozejrzała się, mając nadzieję, że Zabini przyjdzie jej z pomocą, ale wszyscy byli zajęci sobą, a ciemnoskórego chłopaka nigdzie nie mogła dostrzec.

- Tak, już wychodzę.

Nie odpowiedziała na resztę ich zaczepek, bo uznała, że nie ma to sensu. Zrobiła krok do przodu, próbując ich wyminąć, ale znów zagrodzili jej drogę.

- A może jednak zostaniesz i się pobawimy? Tańce, alkohol... Na pewno będzie fajnie.

Cała sytuacja budziła w niej niepokój, a ona chciała już po prostu wyjść. Ale oni nie pozwalali jej odejść, co wzbudzało w niej coraz większy niepokój. Owszem, miała przy sobie różdżkę, ale przecież nie chciała wywoływać awantury w środku Ślizgońskiego Pokoju Wspólnego, zwłaszcza podczas ich imprezy.

- Powiedziałam, że idę.

Cofnęła się o krok, gdy oni zrobili krok do przodu, a odruchowo położyła dłoń na miejscu, gdzie miała ukrytą różdżkę. Przeczuwała, że to nie skończy się dobrze.

- Ale...

- Nie słyszycie, co dama powiedziała?

Zaskoczona odwróciła się i dostrzegła za sobą Magnusa, który najwyraźniej zdążył podejść niepostrzeżenie.

- Kogo my tu mamy? Obrońca szlam.

To słowo ukłuło ją w serce, choć delikatnie. Pamiętała, jak Draco Malfoy'a po raz pierwszy nazwał ją w ten sposób na drugim roku. Z czasem miała wiele okazji, by przyzwyczaić się do tego słowa, choć zauważyła, że od około dwóch lat blondyn przestał tak ją nazywać - przynajmniej nie robił tego już tak często, jak kiedyś.

- Nie nazywaj jej tak. Chodź, Hermiono.

Poczuła dotyk na łokciu, a chłopak sprawnie wyprowadził ją na korytarz, omijając dwójkę Ślizgonów, z którymi przed chwilą rozmawiała. Kiedy już znaleźli się w lochach, wyswobodziła rękę i spojrzała na niego.

- Dziękuję za pomoc.

Odwróciła się i już miała odejść, gdy tym razem złapał ją za nadgarstek i pociągnął tak, że wpadła na jego klatkę piersiową. Szybko się odsunęła. Czuła, że chłopak oczekuje od niej więcej, niż byłaby gotowa mu dać - nawet gdyby nie uwikłała się w ten głupi plan z Harrym i Ronem. Przecież byli dopiero na jednej randce i sporadycznie rozmawiali na korytarzach. A on zachowywał się, jakby co najmniej była jego własnością.

- Nie dokończyliśmy naszej ostatniej rozmowy.

Powiedział, po czym pociągnął ją w stronę jednego z bocznych korytarzy.

- Nie wiem, co jeszcze chcesz ode mnie usłyszeć.

Mimo że wcześniej w Hogsmeade bawiła się z nim bardzo dobrze, teraz czuła dziwną niepewność i lekki lęk. Czy zaczęła panikować przez tamtych dwóch chłopaków?

- Powinniśmy porozmawiać o nas i o tym, co zaczęło nas łączyć.

- Słucham?

On naprawdę wyobrażał sobie za wiele. Czy Ślizgoni nie byli raczej znani z tego, że nie okazywali uczyć i byli chłodni, jeśli chodzi o emocje wobec innych?

- Po prostu pozwól mi cię pocałować.

To mówiąc, chłopak nagle przywarł ustami do jej, nie dając jej nawet chwili na zaprotestowanie.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz