Rozdział 37

16 1 0
                                    

Nie wiedziała, co zrobić, kiedy stali przed jego dormitorium - a przynajmniej chłopak, uwieszony na jej ramieniu, twierdził, że te drzwi należą do jego pokoju.

- A twoi współlokatorzy?

Zapytała. Nie miała zamiaru znów znaleź się wśród Ślizgonów, zwłaszcza w towarzystwie samych chłopców. Byłoby to nie tylko nieodpowiedzialne, ale, jak się domyślała, również niebezpieczne.

- Mieszkam sam.

Mruknął i jedną ręką pchnął drzwi, wciąż jej nie puszczając. A więc Ślizgoni mieli nawet taki przywilej, by mieszkać sami. U nich w Gryfindorze coś takiego było wręcz nie do pomyślenia. Dziewczyny były w porządku, ale w takich warunkach mogłaby uczyć się w zaciszu swojego pokoju. Albo czytać książkę w ciszy, nie słuchając, jak jej współlokatorki plotkują o kolejnym chłopaku, który którejś z nich wpadł w oko.

- Fajnie masz.

Mruknęła, ciągnąc go w stronę łóżka. Nie zapaliła światła, więc to zadanie do najprostszych nie należało. Jednak w półmroku dostrzegała kontury mebli. Całe szczęście Malfoy chyba należał do osób lubiących porządek - na podłodze nic się nie walało, a przynajmniej Hermiona jeszcze o nic się nie potknęła. Przeciwieństwo Harry'ego i Rona - ich pokój zawsze wyglądał jak pobojowisko.

W końcu dotarli do łóżka, a dziewczyna z ulgą pchnęła na nie Malfoy'a. Chłopak w sekundę wtulił twarz w poduszkę i, jak się domyślała, cicho mruknął z zadowolenia. Nie zamierzała go rozbierać - wiedziała jednak, że spanie w takich ciuchach nie będzie zbyt wygodne, więc postanowiła chociaż zdjąć mu buty. Podeszła do jego nóg i zaczęła rozwiązywać sznurowadła, by zaraz zsunąć bury z jego stóp.

- Spodnie też mi zdejmiesz?

Usłyszała komentarz chłopaka, którego głos był zniekształcony przez poduszkę, w którą mówił.

- W twoich snach.

Mruknęła i już chciała odejść, ale postanowiła jeszcze chwilę z nim posiedzieć. O tak, aby się upewnić, że nic mu nie będzie, albo że nie będzie mial ochoty zwymiotować.

Usiadła na skraju łóżka, tuż przy jego klatce piersiowej i przyjrzała się jego twarzy ukrytej w mrokach.

- Granger?

- Tak?

Nie czuła potrzeby kłócenia się ani bycia niemiłą, zwłaszcza gdy był w takim stanie. Po co miałaby to robić właśnie teraz?

- Jesteś pełna sprzeczności.

Ku jej zdziwieniu wypowiedział to zdanie bezbłędnie.

- Skoro tak twierdzisz.

Pełna sprzeczności...? Raczej czuła, że jest pełna tajemnic. Kiedy tak leżał na łóżka, poczuła do siebie obrzydzenie. Czy ktokolwiek zasługiwał na to, by go tak wykorzystywać? Jednak mógł być Śmierciożercą, a w takim przypadku nie powinna mieć żadnych skrupułów.

- Dlaczego tak uważasz?

W końcu zdecydowała się zapytać, ale w odpowiedzi usłyszała jedynie ciche chrapanie. Westchnęła i spojrzała na chłopaka, który w mroku już nie wtulał twarzy w poduszkę. Jego lekko uchylone usta i blond kosmyki opadające w artystycznym nieładzie na czoło nadawały mu zaskakująco spokojny wygląd. Przez krótką, niemądrą chwilę złapała się na myśli, by odgarnąć mu blond włosy z twarzy. Oczywiście tego nie zrobiła, a w myślach natychmiast skarciła się za tak niedorzeczny pomysł. W końcu wstała, jeszcze przez chwilę przesuwając dłonią po przyjemnej w dotyku kołdrze, na której wcześniej siedziała.

Przeszła przez pokój i, będąc już w drzwiach, spojrzała jeszcze raz w stronę łóżka.

- Dobranoc.

Wyszeptała, po czym wyszła przy akompaniamencie cichego pochrapywania Ślizgona. Cicho zamknęła drzwi i ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego, zastanawiając się nad tym, co chwilę temu się wydarzyło.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz