9. Szpital.

118 11 16
                                    

~~

Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Obok mojego łóżka była Fausti, ale na innym łóżku. Czułam się dobrze. Nie czułam PRAWIE żadnego bólu. Bo jedynie lewe ramię mnie bolało.

- Stara, żyjemy - wybuchnęła śmiechem dziewczyna obok. Obróciłam się w jej stronę i również się zaśmiałam. Jakby chciało mi się strasznie śmiać. Nie wiem dlaczego. - CZEMU JA MAM JAKIEŚ NIEBIESKIE GÓWNO NA SOBIE.. gdzie moja zajebista sukienka.. - załamała się.

- Okradli nas.. - spojrzałam na swój niebieski ''kostium.'' - żałosne.. a jak się czujesz? - podniosłam się bez problemu do pozycji siedzącej, jednak dopiero po chwili zauważyłam, że mam jakiś opatrunek na lewym ramieniu, czyli tym, w który wstrzykam sobie insulinę. - wtf.

- Mnie ogólnie nadgarstek lewy boli - podniosła rękę do góry i nią pomachała. - ale napierdala..

- O kurwa, stara, matching mamy bólu lewych rzeczy - i znów wybuchnęłyśmy śmiechem.

Po chwili ktoś wszedł do naszego pokoiku.

- Dzień dobry. Słyszałem, że panie się już obudziły. Jak samopoczucie? - taki poważny ten doktorek się wydaje. Na buzi to taki poker face.

- My ogólnie czujemy się super i możemy już się zbierać, bo spotkanie klasowe mamy, pozdro - wstałam z łóżka na nogi. - ej, a gdzie nasze ubrania?

- Za chwilę przyjadą do państwa przyjaciele - wyznał i wyszedł z sali.

- No kurwa, co za cham - parsknęła Fausti.

- Rel, jak tak można - wywróciłam oczami i usiadłam. - nudzi mi się..

Nagle ktoś zrobił puk puk do drzwi, a następnie się otworzyły. Był to..

- Bartuś Kubicki i Oliś Kałużny, ulalala! - ucieszyła się strasznie moja współlokatorka tymczasowa.

- Patrzcie jakie piękne mieszkanie mamy - ruchem rąk pokazałam im całe pomieszczenie.

- No zajebiste - warknął Bartek. On chyba był zły.

- Co Ci? - spojrzałam na niego krzywo.

- Co mi? Kurwa, moje przyjaciółki miały wypadek samochodowy, są w szpitalu i mogły umrzeć - wypowiedział się ostrym tonem, a następnie wziął głęboki wdech, uspokajający.

- Przecież żyjemy! - uśmiechnęła się Fugińska.

- Super, cieszę się - mruknął Kubicki i usiadł na fotelu na przeciwko naszych łóżek.

- Jak się czujecie? - spytał Oliwier. W ogóle się zdziwiłam, że on tu jest.

- A ty co tutaj robisz? - zapytałam.

- Zmartwił się, że mu umrzesz - zaśmiał się Bartek, a później zrobił mega poważną minę. - a dlaczego ja tutaj jestem? No właśnie - wzruszył ramionami.

- Ale że Oliś się martwił? Uuuuuuuuuu - próbowała podkręcić Faustyna, jednak ja jej pokazałam środkowy palec i chyba zrozumiała, że ma się zamknąć.

- Wy wiecie jak się wystraszyłem jak Bartek mi powiedział, że miałyście wypadek? - oparł się pan Kostek o ścianę ręką.

- Fausti, Twój stary jest zły - wyznał po chwili Kubek.

- Oj - niezbyt się tym zmartwiła dziewczyna.

- Strasznie zły - zaśmiał się Kałużny, jednak Bartek zmierzył go takim morderczym wzrokiem, a ten próbował utrzymać powagę oraz dodał następnie. - no jest zły. Znaczy bardziej się zestresował, wiesz?

- Hmmmmmm, powiem, że jakiś zjeb we mnie wjechał - machnęła ręką.

- To źle zabrzmiało.. - stwierdziłam, a ci się na mnie krzywo popatrzeli. - no wjechał w nią jakiś zjeb. Jak to brzmi niby?

- Po prostu masz brudne myśli często, Wiktoria - stwierdził Bartosz Kubicki.

- No weź. Na pewno też o tym pomyślałeś, ale tego nie powiedziałeś, bo musisz udawać takiego mądrego i inteligentnego, bo tak naprawdę jesteś zupełnie inny. Dobra, był wypadek, trudno. Żyjemy? Żyjemy. Nikomu nic się nie stało. A teraz łaskawie, jak jesteś taki ZAJEBISTY, to idź po moje i Faustyny ubrania, bo nam ukradli, pozdro - położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. - a ty Oliwier mógłbyś mi przynieść kakao.

==========

Rozdział pisany tydzień wcześniej na lotnisku, pozdrawiam 🥰

PS: jak na razie mogę wstawiać działy codziennie

- Yesterday || Wiktoria Bochnak x Oliwier Kałużny ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz