WIKTORIA
- Spierdalaj - mruknął Oliwier.
- Pokażcie co wam zrobił - mówił takim spokojnym głosem, jakby się nic nie stało.
- To nie jest normalne, że typ o 4 rano wbił jej na chatę. Jakby była sama, to nie wiem czy by sobie poradziła - stwierdził Kałużny.
- Przypominam, że to Ciebie pierwszego powalił - popatrzyłam na chłopaka.
- Ja bym sobie poradził - zaśmiał się Bartek.
Przewróciłam na niego wzrok.
- No co.. - spojrzał na swoje ręce.
- Możesz Oliwierowi mordę opatrzeć i wtedy będzie git - poszłam w stronę kuchni i poczułam jak ktoś łapie mnie za nogę. Zawał.. - KURWA.. - był to Rudy. No tak. On nadal tutaj leży. Rzuciłam w niego talerzem. Nie moja wina.. pierwszy mi wpadł do ręki. Trafiłam mu w głowę i zaczął mocno krwawić. - wtf.. ja nie chcę tu być..
- DOBRY WIECZÓR! - wszedł do mojego domu jakiś typ. Znaczy mężczyzna. - co tutaj się.. - spojrzał na mnie. - zostajesz aresztowana za zabicie człowieka - podszedł do mnie i spiął mnie w zabawkowe kajdanki.
- Ale ja go nie zabiłam - zaśmiałam się.
- Młoda damo, nie kłó- Oliwier mu przerwał.
- Kurwa, tego typa na ziemi zabierz - warknął i podszedł do nas.
- Ale on nie żyje - stwierdził mężczyzna.
- Żyje - Kałużny kopnął Rudego w brzuch, a ten zakaszlał. - żyje.
- Co wy mu zrobiliście - puścił mnie i schylił się nad Rudym.
Po chwili ślina poleciała w twarz ojca Oliwiera (skapnęłam się dopiero jak spojrzałam jednocześnie na ich mordy. mega podobni są do siebie)
- No kurwa - wziął za szmaty Rudego i założył mu na głowę jakąś czapkę, wtf..
- Weź go zabierz - westchnął Oliwier.
No i obydwoje poszli. Nie wiem w co go wpakował, ale pojechali.
- To było żałosne - wzięłam mopa i myłam podłogę, na której było dużo krwi. Po umyciu usiadłam na niej, bo zrobiło mi się słabo. Przez.. nawet nie wiem ile, nie brałam insuliny. - Bartek opatrz twarz Oliwierowi, a ja idę do łazienki.. - wstałam ledwo.
- Wiki, co jest? - zapytał od razu Kostek.
- Nic.. - zamknęłam się w łazience i usiadłam na podłodze pod drzwiami. - przepraszam.. - szepnęłam do siebie. - za wszystko.. - powiedziałam nieco głośniej.
- Otwórz, kurwa - walnął ktoś w drzwi. Nie wiedziałam już kto to, bo odpływałam. Zrobiło mi się po prostu strasznie słabo. Brałam głębokie wdechy i wydechy, ale poskutkowało to tym, że zemdlałam..
OLIWIER
- Kurwa - ciągnąłem za klamkę, aby otworzyć drzwi od łazienki.
- Wiktoria odezwij się - Bartek przyłożył ucho do drzwi. - nie słychać nic - wymieniliśmy się wzrokami.
- Coś się stało - odsunąłem Kubickiego do tyłu i wjechałem z kopa w drzwi. One spadły, ale nie na ziemię tylko na coś. - ja pierdolę - spojrzałem na Wikę i od razu do niej podszedłem i zdjąłem z niej drzwi. - ona zemdlała. Ale to już wcześniej, co nie? Żeby nie było, że to ja drzwiami ją skrzywdziłem..
- Trzeba zobaczyć czy żyje. Odsuń się - więc zrobiłem miejsce panu specjalisty, a ten przyłożył rękę do jej serca. - bije.
- Kogo?
- Ale kto?
- Co?
- Gówno. Nie przerywaj mi - wywrócił oczami.
Nagle telefon Wiki zabrzmiał. Znaczy ktoś do niej dzwonił.
- Weź odbierz - podał mi telefon, a ja bez patrzenia kto dzwoni, odebrałem.
O: elo
M: dzień dobry? Z kim rozmawiam?
O: ammmmm.. a z kim ja?
M: jestem mamą Wiktorii
O: o, a ja przyjacielem - uśmiechnąłem się do siebie.
M: możesz dać mi ją do telefonu?
O: nie
M: przepraszam bardzo, a to dlaczego?
O: bo jest zajęta
M: ale ja mam bardzo ważną informację jej do przekazania
O: to powiesz.. znaczy pani powie mi, a ja jej, pozdro
M: daj mi ją do telefonu. teraz
O: ona śpi
M: to ją obudź
O: nie
M: jak masz na imię?
O: Oliwier
M: a na nazwisko?
O: rodo
M: będę w domu za 30 minut
I się rozłączyła.
- Co za.. - odłożyłem telefon na podłogę. - trzeba coś zrobić z Wiką, bo jej stara będzie tu za 30 minut.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeliśmy z Bartkiem na siebie trochę przestraszeni.
CZYTASZ
- Yesterday || Wiktoria Bochnak x Oliwier Kałużny ✔️
Teen Fiction❗Wulgaryzmy, przemoc, sceny 18+❗ Borykająca się z problemami kelnerka i syn żołnierza marines, spotykają się na swojej drodze. Granica między prawdą, a udawaniem zaczyna się zacierać.