25. Chodnik.

91 8 10
                                    

~~

Siedziałyśmy sobie przed tym domem niczym, że tak brzydko powiem, menele, aż nagle ktoś przyjechał do nas furą piękną. I to taką nie byle jaką, bo to była tesla..

- Stara, kto siedzi za kierownicą? - szepnęła do mnie Fausti. Szyby były przyciemniane, więc nie widziałam.

- Nie wiem, zaraz się przekonamy - odszeptałam. Po chwili szyba zjechała w dół, a kierowcą był.. - Bartek Kubicki.. - zaśmiałam się. - chodź - pociągnęłam Faustynę, największą blacharę, za rękę i podeszłyśmy do auta.

- Witam piękne panie - posłał nam uśmiech i ściągnął okulary z nosa. Założył je sobie na głowę.

- Powiem tak, robi wrażenie.. - Fausti była w niebie. Totalnie.

- No gratulację, Bartoszu. Dlaczego nic się nie chwaliłeś wcześniej? - uniosłam brwi do góry z uśmiechem.

- A no niespodzianka - zaśmiał się. - chciałyby się panie przejechać?

- Oczywiścieeee - od razu chętna była Fausti.

- No dobra, ale to na razie niech się Faustynka sama z Tobą przewiezie, bo ja to tam za szybko nie lubię.. a wy to.. dobra, git - usiadłam na chodniku, a dziewczyna weszła do auta na miejsce pasażera obok kierowcy.

Jak pojechali, to aż kurz był za nimi.

- Dobryyyyy - z nienacka pojawił się Oliwier.

- Siemaaaaa - wstałam i go mocno przytuliłam.

- A ty co taka.. otwarta? - zaśmiał się i odwzajemnił gest.

- Zboczony jesteś! - walnęłam go w ramię.

- Ała! Szczepiony byłem.. - mruknął i złapał się za bolące miejsce.

- A na co? - uniosłam brew.

- A co panią to obchodzi? - ziewnął i zmierzył mnie od góry do dołu.

- Ciekawa jestem po prostu na co pan szanowny Oliwier Kałużny się szczepił, zjebie - uśmiechnęłam się do niego słodko. - no nie bądź taki.. - ale to zabrzmiało pick me. Znaczy w jaki sposób to powiedziałam.

Za to ten się głośno zaśmiał i prawie się udusił tym śmiechem.

- Ty mnie rozwalasz, Wika. Raz jesteś bad, a potem cute, pick me baba. Jakby.. MOŻE MASZ OKRES? - te ostatnie trzy słowa z jego ust wyszły bardzo głośno.

Pokazałam mu środkowy palec i usiadłam przy nim.

- O kurwa, jakiego mam pieska - spojrzał na mnie z góry i rozczochrał mi włosy.

- A w ryj chcesz? - warknęłam i wywróciłam oczami.

Schylił się nade mną i szepnął.

- Na pieska to ja bym Cię zrobił..

Po tych słowach wstałam i stanęłam centralnie przed nim. Spojrzałam mu głęboko w oczy i zagryzłam warg.

- Wiem, że byś chciała - uśmiechnął się szyderczo i pogłaskał mnie po głowie.

- A ja wiem, że ty chcesz, abym Ci zrobiła krzywdę.. - szepnęłam.

- Ty mi krzywdę? - zaśmiał się głośno. - nie rozśmieszaj mnie, Wisia..

- Wisia? Ooooo, jak słodko - złapałam go za rękę, a gdy się uśmiechnął to wjechałam mu z kopa w krocze.

- AŁA! KURWA.. - zamknął oczy i brał głębokie oddechy. - masz przejebane.. - powiedział, że ledwo zrozumiałam.

- Nie popłacz się tylko - i tym razem ja patrzyłam na niego z góry, bo po chwili się położył na chodniku.

- Zaraz ty się popłaczesz - pociągnął mnie za nogę, że dosłownie spadłam na niego całym ciałem. Twarz miałam na jego klacie, ale podniosłam ją do takiej pozycji, aby spojrzeć mu w oczy. - słodka jesteś - przewrócił mnie tak, że tym razem ja leżałam na ziemi, a on tak jakby okrakiem nade mną ''wisiał." - i co teraz? - szepnął.

- Gówno - zamknęłam oczy. - nie chce mi się na Ciebie patrzeć - uśmiechnęłam się.

==========

W tym tygodniu miałam półkolnie, dlatego tak wcześnie w



- Yesterday || Wiktoria Bochnak x Oliwier Kałużny ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz