- Przyjechałem po Ciebie, bo się martwiłem. Już późno, do domku wracamy - złapał mnie w taili od tyłu.
- Odpierdol się. Nigdzie z Tobą nie wracam - odsunęłam się od niego i wstałam.
- Oj, no nie buntuj się - uśmiechnął się starsznie.
- Wypierdalaj stąd - wzięłam Fausti za rękę i poszłyśmy do chłopaków. Wszyscy w jednej kupie byli.
- Ogólnie jest problem, bo "przyjaciel" Oliwiera przyszedł i nachodzi Wikę - wypowiedziała się szybko dziewczyna, a ja usiadłam na stole z wódką w ręce.
- Rudy?
OLIWIER
Odszedłem z nim na bok.
- Powiedz mi, co ty odpierdalasz? - spytałem.
- Jak to co? Również ją przeleciałem. Łatwo było. Ty pewnie też ją zmusiłeś - zaśmiał się.
- Ty jesteś zjebany. Kurwa, zmusiłeś ją do seksu? - podszedłem bliżej niego.
- A żebyś wiedział, że tak - uśmiechnął się szyderczo.
Bez większych namysłów zamachnąłem się i mu tak przypierdoliłem w mordę, że się przekrzywił. Dużo krwi poleciało.
- Kurwa - oddał mi. Równie mocno. Jak boli.. - odpierdol się ode mnie i Wiki - warknął i się uśmiechnął.
- Nie. Ty ją krzywdzisz - kopnąłem go w jaja. Skulił się i położył na ziemi. Dałem mu jeszcze kilka kopów, a następnie za szmaty podniosłem. - wypierdalaj stąd - szarpnąłem go mocno.
- Co się dzieje? - podszedł do nas Mortal. - co to za szczun?
- Weź go wyjeb stąd - warknąłem.
- Już się robi - przypierdolił mu w mordę tak, że chyba szczękę mu złamał.
Wywalił go z domu i wrócił do mnie.
- Kto to? - spytał i napił się czegoś.
- Taki zjeb - mruknąłem.
- Nic mi to nie mówi - stanął obok mnie. - czego on tu szukał?
- Przyczepił się do Wiki - poszedłem do kibla.
WIKTORIA
- EJ, BO JUŻ SĄ WYNIKI! - wykrzyczał Świeży. - Wikusia? - spojrzał na mnie. - chodź ze mną ogłosić.
W takim razie wbiłam z nim na stół.
- Dobrze kochani, a więc.. - przeczytałam coś tam. - dostaliśmy się wszyscy! Zajebiscie! - zeszłam ze stołu i pomału poszłam do łazienki. - o ja pierdolę.. - oparłam się o ścianę i zsunęłam na podłogę.
- Co robisz? - stanął nade mną Oliwier.
- Śpię.. - schowałam głowę w kolana.
- To ja z Tobą - usiadł obok mnie.
- Weź.. - spojrzałam na niego i go przytuliłam. - przepraszam.. - zamknęłam oczy, a po chwili poczułam krótkiego buziaka na ustach.
- To ja przepraszam.. - szepnął.
- Mmmmm.. może być wszystko git między nami? - odpływałam aktualnie. Nie no super.
- Oczywiście.. - wyciągnął z kieszeni butelkę wody. - napij się.
Wzięłam od niego wodę i się napiłam.
- Dzięki.. - wzięłam głęboki wdech. - wracamy tam gdzieś?
- A czujesz się na siłach? - pomógł mi wstać.
- Ta - wyszłam z łazienki i poszłam do Fausti. - stara, błagam Cię, kochanie ty moje, zawiezie.. ty mi zamów, tak - usiadłam na podłodze przy niej.
- Co Ci zamówić? - schyliła się nade mną.
- Taxi, ale to wiesz - przytuliłam się do jej nogi.
- Bartek Cię zawiezie. On nie pił - podniosła mnie za ręce.
- Uuuuuuiiii - wstałam i poszłam do Bartka i Oliwiera, bo był z nim. - hej.
- Co tam? - Kubicki odszedł ze mną na bok.
- Zawieź mnie do domu, Kubciu - oparłam się o niego ręką.
- Teraz? - przejechał sobie ręką po twarzy.
- Jutro - zaśmiałam się głośno i wjechałam mu z łokcia w żebro.
- Dobra, chodź - pociągnął mnie za rękę. - ogólnie my się zbieramy, a jutro jakoś się zgadamy, DOBRANOC! - i wyszliśmy z domu Barana.
Podbiegł do nas szybko Kałużny.
- Jadę z wami - wsiadł na miejsce obok Bartka.
- Miło z waszej strony - wsiadłam do auta i położyłam się na tylnich siedzeniach.
- Nie pobrudź - Bartuś usiadł za kierownicę i pojechał, siuuuuuuuu.
==========
Ogólnie to muszę sobie przejrzeć resztę rozdziałów na zapas, bo je pisałam jak czułam się tak no XDDDD. i po prostu możliwe, że coś tam pokręciłam i jest nie jasno wyrażone. wgl jestem mega dumna jak ta książka się wybija i mam nadzieję, że mi wena nie zleci na jej pisanie, bo mam sporo planów, ale to po przejściach..
Miłego dnia ❤
CZYTASZ
- Yesterday || Wiktoria Bochnak x Oliwier Kałużny ✔️
Teen Fiction❗Wulgaryzmy, przemoc, sceny 18+❗ Borykająca się z problemami kelnerka i syn żołnierza marines, spotykają się na swojej drodze. Granica między prawdą, a udawaniem zaczyna się zacierać.