18.

269 21 0
                                    

Dochodziła powoli 10, więc postanowiłam się już po woli zbierać. Wymknęłam się po cichu z Pokoju Wspólnego gryfonów i powędrowałam w stronę łazienki. Powinnam leżeć już w łóżku ale nie pierwszy raz wymykałam się o tej porze z pokoju i nic mi się nie przytrafiało, więc nie obawiałam się o nic. Byłam już w połowie drogi do łazienki kiedy zza rogu wyszedł Snape... Wszystko tylko nie on. Spojrzał na jeden z kilku zegarów wiszących na ścianie.

- No proszę.. - Wydusił swoim chłodnym tonem. - Za dwie minuty dziesiąta. Czy to nie oznacza, że powinnaś być dawno w łóżku? Jutro czeka cie ciężka lekcja obrony przed czarną magią. - Wpatrywał się we mnie jakby chciał przekłuć mnie spojrzeniem na wylot.

- Tak wiem, przepraszam profesorze już wracam. - Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec.

- Odejmuje 10 punktów Gryffindorowi za szlajanie się nocą po zamku jako prefekt naczelny, który powinien dawać przykład całej szkole. - A już myślałam, że sobie daruje.

- Dobrze już pójdę. - Czekałam, aż zrobi ten swój zgrabny zwrot ale on stał dalej. - Dam radę sama wrócić.

- Nie wątpię. - Przymrużył lekko oczy. - Aczkolwiek wole mieć pewność, że na pewno trafisz do swojego pokoju a żaden inny nauczyciel albo pan Filch nie złapie cie samej. - Powaliło go? Przechadzka po ciemnym i pustym korytarzu zamku nocą z nim to ostatnia rzecz o jaką bym prosiła. Szłam szybkim krokiem, żeby jak najszybciej dotrzeć do PW. Kiedy dotarłam do obrazu Grubej Damy dopiero tam zorientowałam się, że Snapa już nie ma. Odetchnęłam z ulgą i weszłam do pokoju, powędrowałam do własnego dormitorium i zasnęłam z myślą o dzienniku. Dzisiaj nic mu nie wyszło, może to była jakaś podpucha a może tak właśnie miało być? No cóż.. może odpowiedź na te pytania znajdę następnego dnia.

*****

Kiedy następnego dnia schodziłam na śniadanie zaczepił mnie Malfoy.

- Czemu wczoraj nie przyszłaś? - Pociągnął mnie na bok i powiedział nieco ciszej.

- Snape mnie złapał w połowie drogi. - Odpowiedziałam równie cicho a chłopak zaśmiał się zażenowany. - To takie śmieszne?

- Nie. Chodzi o to, że pomyślałem sobie, że masz już dość mojego zachowania i sam zacząłem przygotowywać bal ale jak widać dalej cie coś do mnie ciągnie. - Wywróciłam oczami. Pomyśleć, że widzę go dopiero parę minut a już mi podnosi ciśnienie.

- Pokaż mi co tam przygotowałeś. - Chłopak podał mi papiery i rozeszliśmy się na śniadanie. Podczas posiłku z ciekawości przejrzałam wszystko dokładnie trzy razy i niestety musiałam przyznać, że to co on wymyślił było genialne. Po zjedzonym posiłku zawołałam Malfoya i poszliśmy z planami balu do profesor McGonagall. Widać było, że kobieta była zachwycona nie tylko pomysłem ale też tym, że w końcu potrafiliśmy się zgrać. Nagrodziła nas 30 punktami i rozeszlismy się na zajęcia. Niestety pierwszą lekcją była obrona przed czarną magią a ja kompletnie zapomniałam o dzisiejszym teście praktycznym. Wyciągnęłam dość sporą książkę o obronie i zaczęłam analizować cały nowy dział. Jaką trzeba przybrać pozycję, ruch ręki, akcent zaklęcia i takie podobne. Niestety nie zdążyłam przeczytać wszystkiego, bo Snape otworzył swoją ciemną salę a do pomieszczenia zaczęli wchodzić uczniowie. Pierwszą lekcję mieliśmy ze ślizgonami. Snape sprawdził szybko obecność, zadał nam do przepisania trzy strony a sam zaczął opowiadać o tym, że jesteśmy już na ostatnim roku i powinniśmy z lekcji na lekcję zapamiętywać wszystko czego się uczymy niestety jego opowieść skończyła się kiedy napotkalam go wzrokiem.
- Clark, mam nadzieję, że nauczyłaś się perfekcyjnie na tą lekcję i, że nic innego ci w tym nie przeszkodziło. - Ukratkiem profesor spojrzał na Malfoya gdzie ten przybrał zszokowany wyraz twarzy. Ja również nie wiedziałam o co chodziło Snapeowi. Może również spotkał Malfoya wczoraj w nocy. Niee, powiedział by mi. - Dość gadania. Powell do mnie! Kamień spadł mi z serca. Już myślałam, ze ja będę pierwszą osobą lecz przesłuchanie Shawna nie trwało zbyt długo. Nie był asem z obrony przed czarną magią zwłaszcza, że Snape nieźle się na niego uwziął ostatnio. Na szczęście mi przypadło pytanie, które przestudiowałam parę minut przed lekcją. Po obronie udałam się na transmutacje, dwie lekcję eliksirow i zielarstwo. Po skończonych lekcjach wraz z przyjaciółmi udaliśmy się na obiad do Wielkiej Sali. Po drodze mijaliśmy pełno podnieconych dziewczyn szepczących coś o Slytherinie. Pewnie znowu zobaczyly Malfoya, Blaisa albo Wilnsona bez koszluki lub poprawiających włosy. Przy wejściu do WS zatrzymał nas niejaki Twan ze Slytherinu.
- Ej Rose. - Uśmiechnął się sympatycznie chłopak. - Pod koniec tygodnia Slytherin urządza kolejną imprezę. Mam ci przekazać, żebyś przyszła. Zabierz swoich przyjaciół i kogo tam chcesz. Wpadnij do nas w piątek o 20. - Potwierdzilam i poszliśmy do swojego stołu.
- Nie ma nawet opcji, żebyśmy przegapili tą imprezę. Ostatnio bawiłam się zajebiscie i chciałabym to powtórzyć. - Powiedziała podniecenia przyjaciółka. - Shawn idziesz z nami prawda? - Chłopakowi nieco zrzedła mina. W sumie rozumiałam jego sytuacje. Nie najlepiej dogadywał się ze slizgonami a pojawienie się jego na tej imprezie mogłoby wzbudzić pewne kontrowersje tym bardziej dlatego, że Shawn zarówno jak i Malfoy są kapitanami drużyny quidditcha.
- Nie wydaje mi się, ze to dobry pomysł.
- No dalej Shawn, rozerwiesz się trochę. - Kontynuowała przyjaciółka.
- Po prostu nie. - Odpowiedział chłopak i kontynuował swój posiłek.
- No dobra.. - Powiedziała zrezygnowana dziewczyna. - Ale Rose ty idziesz prawda?
- Naturalnie. - Uśmiechnęłam się szarmancko i spojrzałam w stronę stołu Slytherinu gdzie siedział oparty Malfoy, który wpatrywal się we mnie z przygryzioną wargą. Nie ukrywam, że spodobał mi się jego wzrok.
Czytasz=komentujesz♡

The Dark HeroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz