16.

311 23 2
                                    

Kolejna nie przespana noc. Te same koszmary ciągłe powracają a eliksiry od Snape już nic nie dają. Dochodziła 3 w nocy, więc postanowiłem się ubrać i wyjść na umówione spotkanie. Nie musiałem się obawiać, że Filch mnie nakryje, profesor o wszystko zadbał. Snape czekał już pod swoją salą. Zarzucilismy obydwaj czarne, długie płaszcze i zniknelismy. Ulotniliśmy się z Hogwartu. Po paru sekundach już znajdowaliśmy się na miejscu. W tym samym, szarym miejscu co zawsze. Bez słowa przemieszczaliśmy się długimi, oswietlonymi świecami na ścianach kotytarzami, aż doszliśmy do najważniejszego pomieszczenia w dworze. Weszliśmy do sali gdzie wszyscy smierciorzercy siedzieli na swoich miejscach. Zająłem swoje obok matki, która przywitała mnie usciakiem. Niespodziewanie zgasło światło i rozległ się ten okropny głos przypominający syk węża.
- Drraco... Witam Drraco... - Nie przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało a matka złapała mnie za rękę. Światło zapaliło się a na głównym miejscu przy stole dalej nikogo nie było. Poczułem jak coś wspięło się na moje ramię. Nic innego jak ten ogromny wąż. Zsunął się na stół a ja poczułem czyjąś dłoń na lewym ramieniu.
- Witaj Draconie.. - Popatrzylem się za siebie i ujrzałem twarz z szerokim uśmiechem.
- Witaj Panie.. - Próbowałem nie drżec głosem i zachować kamienną twarz. Czarny Pan usiadł na swoim miejscu i przywitał wszystkich. Nie słuchałem o czym mówił do innych. Nie lubiłem słuchać jak mówi o kolejnych morderstwach. Niestety ciotka Bellatrix była tak podniecona kolejnym zeslanym zabojstwem dla niej, że nie mogłem się skupić na niczym innym. Spotkanie było krótsze jak zawsze. Kiedy wszyscy wychodzili Voldemort kazał mi zostać. Kiedy już byliśmy sami zrobiło się nie co poważniej.
- Powiedz mi Draco, jak Ci idzie z szafą? - Spytał się chłodno Pan.
- Jeszcze nic mi się nie udało zrobić.
- Ahh.. Draco. Chyba nie chcesz, żeby twojej matce coś się stało. - Momentalnie podniosło mi się ciśnienie. - Chcę Ci również przypomnieć, że trzy dni po balu Bożo Narodzeniowym chcę widzieć Rosalie L. Clark tutaj w tym dworze o tej samej godzinie co zawsze. - Nie chciałem patrzeć mu w oczy. Ale jego to wcale nie cieszyło. - Popatrz się na mnie! - Wysyczal jeszcze groźnie jak na początku a lewe ramię, na którym miałem znak zabolało mnie strasznie. Popatrzylem się w jego stronę a w jego oczach płoną ogień.
- Nie angażuj się w nic! Rozumiesz, że jak posuniesz się o krok za daleko.... - Zamknąłem oczy. Nie chciałem usłyszeć tego słowa. - Zginie. I Nie tylko tobie sprawie krzywdę a teraz wynos się. Wyszedłem z sali dalej trzymając się za ramię. Przed drzwiami czekała na mnie matka. Pocalowalem ją w czoło i wróciłem do szkoły. Resztki nocy nie przespałem. Całą noc spędziłem wpatrując się w ogień w moim kominku i popijając do rana ognistą whisky.
Czytasz=Komentujesz❤
Dzisiaj taka krótka część z perspektywy Dracona. Mam nadzieję, ze się spodoba ale następny rozdział dalej kontynuuję historię Rose i Draco

The Dark HeroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz