5.

592 33 2
                                    

*Rose*
Z powody, że to był nasz ostatni rok w Hogwarcie wybierano dwóch prefektów naczelnych. Prefekta wybierali nauczyciele. Zazwyczaj byli nimi najlepsi uczniowie ostatniego roku. Zaszczyt zostania nim przypadł mi, Rose. Było wiele zalet. Byłam sama i mogłam się bardziej skupić na nauce, miałam własną wielką sypialnie ale jednak wolałabym spać w towarzystwie chociaż jednej osoby. Dzięki temu miałam też dostęp do wielkiej łazienki prefektów naczelnych. Wstęp był tylko dla mnie i drugiego prefekta. Nie wiedziałam kto nim był, pewnie ktoś ze Slytherinu. Co roku prefektami naczelnymi zostają ślizgoni i gryfoni.

Kiedy skończyłam rozmowę z przyjaciółką poszłam do swojego prywatnego dormitorium. Od razu wzięłam się za wypracowanie dla Profesora Snape. Lubiłam Obronę przed czarną magią ale od kiedy zaczął jej uczyć profesor Snape jakoś odechciało mi się na nią chodzić. Niestety nie miałam wyjścia. Chciałam skończyć szkole z jak najlepszą średnią a testy juz za parę miesięcy. Odkładając myśli na bok skupiłam się na wypracowaniu. Kiedy je skończyłam wzięłam się za transmutacje. Niestety nie mogłam się na niej skupić, bo przed oczami miałam.cały czas Taylora. Może i byłam staroświecka i nie pasowało mi to, że tak szybko się do siebie zbliżyliśmy. Poza tym ja nie potrzebuje teraz chłopaka. Najważniejsza rzeczą dla mnie jest teraz nauka. Próbowałam sobie wmówić ze to nie pora i czas na chłopaków ale przez ta jeszcze intensywniej myślałam o Wilnsonie.
Kiedy skończyłam lekcje postanowiłam udać się do biblioteki. Jutro miałam zielarstwo za którym nie przepadałam i postanowiłam pouczyć się trochę o tym. W drodze do biblioteki spotkałam profesora Dumbledora.
- Dzień dobry profesorze Dumbledore - przywitałan dyrektora.
- Witam Cię Rose. Właśnie cię szukałem. - Uśmiechnął się do mnie starzec. - Profesor McGonagall chce Cię widzieć w swoim gabinecie. Teraz - dodał profesor i pożegnał się. Nie ukrywam, że lubiłam McGonagall ale wbrew pozorom w niektórych sytuacjach była straszna. Weszłam do jej gabinetu i niepewnie szłam w stronę biurka.
- Dzień dobry pani profesor - przywitałam się nie pewnie. Nie miałam pojęcia po co i w jakim celu chciała mnie widzieć.
- O dzień dobry Panno Rose, proszę usiądź sobie - kobietą wskazała za jedno z krzeseł stojących na przeciwko niej. Usłyszałam ze drzwi otwierają się ktoś wchodzi do pomieszczenia.
- Nareszcie jesteś - usmiechnęła się kobietą - proszę usiądź - Powiedziała również wskazując na jedno z krzeseł. Odwróciłam się lekko, żeby zobaczyć kto to i zobaczyłam Malfoya. Nie ucieszyłam się na jego widok z resztą on tez nie wyglądał na zadowolonego kiedy mnie zobaczył.
- Nigdzie nie można było pana złapać, gdzie się podziewałeś Draco? - Spytała grzecznie profesor.
- Nie ważne - wyrzucił z siebie ślizgon. Wywróciłam oczami. Nie mogłam znieść tego jak arogancki jest chłopak.
- Po co pani nas tu wezwała? - Dokończył Malfoy.
- Oboje jesteście prefektami zaczelnymi - zaczęła Minerwa. Co? Draco Malfoy prefektem? Cóż się dziwić jego ojciec chyba by zrównał Hogwart z ziemią gdyby został nim ktoś inny. - Pochodzicie z dwóch domów które najbardziej rywalizują ze sobą. Macie najlepsze wyniki - Uśmiechnęła się kobietą - więc mam dla was zadanie. - Macie wypełnić te dzienniki i zwoje - wskazała na dość dużą kupkę materiałów - Udaje się do biblioteki tam dostaniecie wszystkie zbędne informacje i nie mieszanie do tego nikogo innego. Tajne sprawy prefektów - Oznajmiła nauczycielka.
- Zaraz zaraz, mamy to wykonywać razem? - Spytałam się z lekkim wyrzutem. To było wiadome, że prędzej zabijemy się na wzajem niż to zaczniemy.
- Nie widzę przeszkód - odpowiedziała profesor.
- Ale ja tak - Odezwał się Malfoy. - Pani na prawdę myśli, że uda nam się cokolwiek zrobić razem? Prędzej wysadzimy cześć Hogwartu niż zabierzemy się do pracy - Powiedział lekko wkurzony Draco.
- Dzieci... Jesteście prawie dorośli i powinniście wiedzieć jak należy się zachować.
- Ale nie w tej sytuacji - Przerwałam kobiecie. Jedyna rzecz w której zgadzając się z Malfoyem. McGonagall powoli traciła cierpliwość.
- Słuchajcie. Nie bez powodu wybrałam wasza dwójkę do tego zadania. Nie interesuje mnie jak to załatwicie ale ma to być skończone w tydzień - Powiedziała ostro nauczycielka. Kiedy Malfoy chciał coś dodać kobietą wtrąciła się szybko. - Nie interesuje mnie co ma pan do powiedzenia. Macie zacząć od dzisiaj a teraz do roboty! - Ostatnie dwa słowa wykrzyczałam a my postanowiliśmy zabrać się do pracy. Zeszliśmy do biblioteki nie odrywając się słowem. Jak byliśmy na miejscu i dostaliśmy wszystkie zbędne informacje zaczęliśmy pracować. Zerkałam parę razy na Malfoya zobaczyć jak się zachowuje. Parę razy niestety spotkałam się z nim wzrokiem. Widać było ze był strasznie zdenerwowany co przeszkadzało mu w skupieniu się. W końcu przerwał tą ciszę.
- Nie wiem jak ty Clark ale.ja nie zamierzam tracić swojego cennego czasu. - Powiedział poważnym, bez uczuciowym głosem.
- Mi też nie chce się tego robić ale chyba lepiej jak szybciej skończymy. Wtedy nie będziesz musiał przebywać w moim towarzystwie. - Odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Dziewczyno.. Mi też się nie uśmiecha, że muszę przebywać z tobą sam na sam wieczorem w bibliotece. Ale mam ważniejsze sprawy do załatwienia choćby..- w tym momencie chłopak zatrzymał się. - Nie ważne. - Odwrócił się i wyszedł. Postanowiłam dowiedzieć się co kuje ten zaudufany w sobie kretyn. Jeśli ma zamiar spędzić kolejną noc z jakąś pustą laską to chyba mu przylożę. Nie będę robiła wszystkiego sama. Szłam za nim aż na siódme piętro. To cud, że mnie nie zauważył. Domyśliłam się, że kieruje się do Pokoju Życzeń. Kiedy skręcił zgubiłam go. Zniknął jakby się teleportował. Poszłam jeszcze kawałek dalej gdy nagle ktoś złapał mnie i wciągnął do jakiegoś pomieszczenia. Nim się zorientowałam, że jestem już w środku zaczęłam się wyrywać. Niestety ten kto mnie trzymał był o wiele silniejszy. Drzwi zamknęły się i usłyszałam głos za sobą.
- Nie ładnie tak śledzić ludzi Clark - usłyszałam perfidny, zadumany głos. - Rodzice cie nie nauczyli, że nie wolno tego robić? Ministerstwo się kłania.
- Malfoy idioto puść mnie! - Wrzasnęłam na niego. Jaki to jest kretyn - pomyślałam.
- Zaraz Clark! To ty mnie śledziłaś. Aż trudno uwierzyć, że twoje nazwisko utrzymuje się tak.wysoko w ministerstwie - Powiedział bezczelnie ślizgon.
- Odwal się od moich rodziców Malfoy - wykrztusiłam zdenerwowana. On jest niemożliwy.
- Kochana córeczka. - Zaśmiał się chłopak. - Tak ich kochasz a nie mówią ci wszystkiego..- Wyszeptał mi do ucha. Wyrwałam mu się z uścisku i stanęłam na przeciwko blondyna.
- O co ci chodzi Malfoy? Nie dam się sprowokować - Rzuciłam dumna swoich słów.
- Na prawdę nigdy cię nie obchodziło to kto jest bratem twojej mamy? Nigdy ci o czymś takim nie wspominali? - Zdziwiłam się. Faktycznie rodzice kiedyś mówili coś o jakimś bracie mamy ale powiedzieli ze zginął młodo w jakiejś bitwie. Nigdy nie interesowało mnie to jakoś specjalnie. Malfoy zobaczył moje zdziwienie na twarzy i zaśmiał się.
- No nie. Nic nie wiesz? Najwyższy czas żeby się dowiedzieć chyba ze nie chcesz żyć w spokoju Clark. - Nie chciałam go dalej słuchać. Wybiegłam zdenerwowana i udałam się do dormitorium. O co mu chodziło? A może po prostu jest chory psychicznie i z nienawiści do mnie wygaduje takie rzeczy? Wolałam to sprawdzić. Po drodze zmieniłam zdanie i udałam się do gabinetu dyrektora. Zapukałam i usłyszałam pozwolenie.
- O to ty Rose, proszę usiądź - przywitał mnie ciepło dyrektor.
- Mam takie pytanie profesorze - Usiadłam wygodnie na fotelu obok biurka. - Dotyczy mojej rodziny a wiem, że pan był z nimi kiedyś blisko.
- Rose, jeżeli chodzi ci o Rodzinę to naturalne jest to, że lepiej by było gdybyś to z nimi rozmawiała na te tematy. - Dumbledore coś kręcił. Zauważyłam to.
- Kto jest 'nieznanym' członkiem mojej rodziny? - Nie wytrzymałam.
- Rose, skąd ty wiesz takie rzeczy?
- To nie istotne. Chce znać prawdę. - Odpowiedziałam. Ciekawość mnie zrzerała.
- Widać pan Draco nie był delikatny. - Uśmiechnął się profesor.
- Zaraz skąd pan to wie?
- Kiedy będziesz miała tyle lat co ja to wtedy zobaczysz co się kryje w okół ciebie.
- Może mi pan powiedzieć o co w tym chodzi? - Traciłam cierpliwość do tego człowieka.
- Myślę, że to odpowiednia pora, żebyś poznała prawdę. - Westchnął mężczyzna. - Jutro twoi rodzice zjawią się w zamku. Idź już do siebie. Zgłoś się jutro do mnie po śniadaniu. - Westchnął starzec. Mówił to jakby coś leżało mu na sercu. Mówił to z był bólem. Nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu. Sama byłam wyczerpana po dzisiejszym dniu a ta wiadomość mnie dobiła. Co najgorsze to było prawdziwe. Malfoy tego by nie zmyślił. Nie bez powodu Dumbledore wzywał by moich rodziców do szkoły. Pracują w ministerstwie i to jasne, że nie przyjechaliby tu gdyby nic się nie działo. Pobiegłam szybko do dormitorium. Po.drodze spotkałam Malfoya.
- Dowiedziałaś się prawdy Clark? - Spytał się rozbawiony. Ominęłam go popychając. Miałam łzy w oczach. Czułam, że rodzice mnie okłamywali a są dla mnie najważniejsi. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju od razu rzuciłam się na łóżko i nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się jakoś o 4 w nocy. Poszłam do łazienki się umyć i wróciłam do spania. Rano obudzilam się z wielkim bólem głowy. Założyłam na siebie mundurek i weszłam do PW. Zobaczyłam Shawna i podeszłam do niego. Odpowiedziałam mu o tym czego się dowiedziałam. Nie wydawał się na zaskoczonego, bardziej na zdezorientowanego. Zeszliśmy n dół i kierowaliśmy się do Wielkiej Sali na śniadanie. Kiedy weszłam rozejrzałam się po niej, wszyscy patrzyli się na mnie jakbym coś zrobiła. Najechałam wzrokiem na Malfoya, który śmiał mi się w oczy. Zignorowałam go i poszłam na miejsce. Śniadanie zaczęło się dziwnie, ponieważ profesor Dumbledore wstał i zaczął swoje przemówienie.
- Witam uczniów Hogwartu. - Rozejrzał się po sali mężczyzna. - Chciałbym aby wszyscy uczniowie posiadaniu powędrowali od razu do swoich dormitoriów. A teraz pragnę wam przedstawić dwóch niesamowitych czarodziejów z ministerstwa magii. Kiedyś uczyli siebie tej szkole - Dumbledore popatrzył na mnie. Błagałam, żeby to nie byli oni, żeby to nie byli moi rodzice. - Powitajcie Libby i Edwarda Clark! - Zamarłam. Na sali rozległy się wielkie brawa i szepty. Wszyscy patrzyli się na mnie śledząc każdy mój ruch. Przez przypadek wywróciłam całe dzbanek z sokiem dyniowym. Byłam strasznie zdenerwowana i straciłam kontrolę nad wszystkim co robiłam. Shawn wyręczył mnie i użył zaklęcia, żeby posprzątać.
- Rose uspokój się - Przyjaciółka próbowała opanować sytuację. Początek dnia a ja juz miałam dość. Wstałam i udałam się do wyjścia. Straciłam apetyt na cokolwiek. Wybiegł za mną profesor Dumbledore.
- Rose poczekaj - Poprosił mnie starzec. Co jak co ale trzymał się nieźle jak na swoje lata. W końcu miał ponad 100 lat. Zatrzymałam się i obróciłam do profesora.
- Nie bądź zła. - Uśmiechnął się mężczyzna ale ja nie odwzajemniłam uśmiechu. - Idź do mojego gabinetu. Tam wszyscy się spotkamy. Tak jak powiedział zrobiłam to. Kiedy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam kobietę ubraną w jasną, elegancką sukienkę. Obok stał wysoki mężczyzna ubrany w czarny garnitur. Na krześle siedział długo brody, starszy mężczyzna.
- Rose Kochanie! - Podeszła do mnie kobietą przytulając mnie a zaraz później mężczyzna. Kiedy mnie tak miło przywitał zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Usiądź Rose. - Poprosił mnie siwowłosy profesor. Usiadłam i czekałam na wyjaśnienia. Nie wiedziałam o co dokładnie w tym wszystkim chodzi ale nie mogłam wytrzymać.
- Powie mi ktoś w końcu o co chodzi? - Wybuchlam.
- Myślę że najlepszym wyjaśnieniem będzie myślodsiewnia. - Powiedział poważnym głosem ojciec.
- Myślodsiewnia? - Spytałam, nie słyszałam nigdy o czymś takim.
- Jeżeli chcecie - Powiedział profesor. Wstał i udał się do szafki w której było pełno fiolek. - Chodź Rose - wstałam i podeszłam do mężczyzny. Wskazał mi metalowe naczynie. Podeszłam do niego a profesor kazał mi zanurzyć się w naczyniu. Włożyłam głowę w wodę i wtedy zobaczyłam..

The Dark HeroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz