6.

473 32 0
                                    

*myślodniewnia*
Czarne cienie kręciły się w okół siebie tworząc jakąś ilustracje. Zobaczyłam dwójkę dorosłych i dwójkę dzieci. Jednym dzieckiem była mama a drugim można było się domyśleć, że jej starszy brat. Siedzieli razem.z rodzicami i coś świętowali. Wszyscy byli radośni. Obraz zaczął się zmieniać. Mama siedziała sama w pokoju. Obok w kuchni jej brat kłócił się z tatą. Po chwili z jego różdżki wydobyło się światło a starszy mężczyzna upadł na podłogę. Nie ruszał się, nie oddychał, nie mrugał. Do domu wbiegła nieznajoma kobietą i wypytywała się czy wszystko w porządku. Wtedy w nią tez wcelował i kobietą upadła bezwładnie na podłogę. Mama zorientowała się i szybko zniknęła. Przeteleportowała się.
*koniec wspomnienia*

Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na rodziców, którzy wpatrywali się we mnie z żalem i smutkiem. Mamie cały czas leciały łzy. Tata próbował ja uspokoić.
- Twój brat... - Powiedziałam ale mama nie dała mi dokończyć. Przerwała płacząc.
- Przepraszam- wymamrotała i udała się w stronę wyjścia. Tata chciał ją dogonić ale Dumbledore go wyprzedził. Szepnął do niego coś i wyszedł. - Powiesz mi dokładnie o co chodzi? - Spytałam się zdenerwowana.
- Rose - Zaczął tato. - Twoja mama miała brata Toma. Byli szczęśliwą rodziną. Pewnego dnia poszła odwiedzić swoich rodziców. W domu zastała tatę i brata. Siedziała w pokoju gościnnym a oni w kuchni. Usłyszała jak się kłócą ale zignorowała to, bo oglądała telewizję. Nagle usłyszała - zatrzymał się tato. Przełknął ślinę i zamknął oczy - Tom wcelował do niego niewybaczalnym zaklęciem. Avada Kedavrą. Po chwili przebiegła sąsiadka z domu obok spytać się czy wszystko w porządku. W nią Tom także trafił tym samym zaklęciem. Twoja mama szybko zorientowała się o co chodzi i teleportowała się szybko do nas. - Zrobiłam zdziwioną minę. Jak to do nas?- Miałaś wtedy 3 latka. Przeteleportowała się do nas i uciekliśmy. Nie za daleko. Kiedyś niejaki Tom Riddle a teraz Ten-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać nazwał się Lordem Voldemordem. - Otworzyłam szeroko oczy. Wiedziałam trochę o Voldemorcie. To największy czarnoksiężnik na świecie i najniebezpieczniejszy. Ale w mojej.rodzinie? Oszołomiło mnie to. - Ze względu na to - Mężczyzna kontynuował. - Że ja z mamą pracujemy w ministerstwie czarodzieje na całym świecie zawarli wszelkie ślady o spokrewnieniu Toma z twoją mamą.
- Ale zaraz. - Wtrąciłam się - Przecież babcia żyję.
- Tak, Voldemord nie miał by odwagi zabić swoją matkę. Za bardzo ją szanuje. - Tato zauważył to, że przeraziłam się tym wszystkim.
- Rosalie. Ty nie masz się czego bać. Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce dla ciebie. - Wtedy do gabinetu wszedł profesor z mamą. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno.
- Kochanie. Nie okłamywaliśmy cię. Po prostu chcieliśmy cię chronić. - Wyszeptał kobieta przez łzy.
- Spokojnie mamo. Juz dobrze. - Usmiechnęłam się do niej ze łzami w oczach.
- Na nas już czas profesorze - Powiedział tato.
- Ja jadę z wami - Powiedziałam szybko z nadzieją.
- Nie ma mowy Rose. To twój ostatni rok szkoły i najważniejszy. Nie możesz go olać - Powiedziała już poważnym głosem mama.
- Po za tym Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce. Tom boi się tylko Dumbledora. - odpowiedział ojciec. Przytaknęłam.
- A co z wami? Jesteście bezpieczni?
- Kochanie - Zaśmiała się mama. - Całe ministerstwo nad nami czuwa - Usmiechnęła się kobieta.
- Na nas już czas. - Rodzice pożegnali się z profesorem a później ze mną i wyszli. Zostałam jeszcze chwilę w gabinecie dyrektora. Dumbledore dał mi eliksir, który miał mi pomóc skupić się na nauce i zapomnieć o tym czego się dowiedziałam. Nie dokońca zapomnieć. Miała sprawić, żebym o tym zapomniała. Profesor powiedział żebym podarowała sobie dzisiejszy dzień nauki. Podziękowałam i wyszłam z gabinetu. Po drodze miałam pełno uczniów, ktorzy wpatrywali się we mnie jakbym coś zrobiła. Weszłam do Pokoju Wspólnego i pociągnęłam za sobą dwójkę moich najukochańszych przyjaciół. Weszliśmy do mojego dormitorium i opowiedziałam im czego się dowiedziałam. Nie bałam się odrzucenia, bo wiedziałam, że mnie zrozumieją. Zostali ze mną. Nie poszli na dwie pierwsze lekcje. Zostali ze mną i mnie wspierali. Przepłakałam całe dwie godziny. W końcu poprosiłam ich, żeby poszli. Poradzę sobie jakoś. Potrzebowałam samotnośći. Musiałam to wszystko przemyśleć a eliksir od Dumbledora pomagał mi w tym. Kiedy nadeszła pora obiadowa zeszłam na dół ale nie czułam się głodna. Straciłam apetyt juz przy śniadaniu. Postanowiłam pójść do biblioteki nadrobić zaległości ale i też wykorzystać tą chwilę i zakraść się do działu ksiąg zakazanych. Kiedy byłam juz.wychodzę bibliotece poszłam do zakazanej części. Bez szelestnie blądziłam pośród rzędami i natrafiłam na znajomą mi książkę. Otworzyłam ja i znalazłam coś o Tomie Riddle. Wszystko zgadzało się tylko był jeden problem. Dwie strony o nim zostały wyrwane. Wszystko na marne. Wzięłam pod rękę książki do czytania i wróciłam się do dormitorium. Po drodze zobaczyłam jasnego blondyna. Pobiegłam do niego i szarpnęłam za jego szatę tak, żeby się do mnie odwrócił.
- Pojebało cię?! - Wrzasnął na mnie blondyn - A to ty Clark. - Poprawił się blondyn.
- Skąd wiesz takie rzeczy o mojej rodzinie - krzyknęłam na niego.
- Słuchaj Clark. Nie myśl, że interesuje mnie Twoja rodzina. Mam ja głęboko sam mam swoją o której chyba nie muszę ci opowiadać, bo każdy ją zna. - Zaśmiał się bezczelnie platynowy blondyn. - Chyba lepiej, że Dowiedziałaś się teraz, bo kto wie kiedy i w jaki sposób ktoś mógł cie o tym poinformować.
- Jesteś bezczelny - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby a po policzku spływały mi kolejne łzy. Malfoy podniósł rękę i otarł parę z mojego prawego policzka. Popatrzył swoimi szarymi oczami, bez żadnych uczuć i obrócił się na pięcie i już go nie było. Nawet nie chciałam wnikać o co mu chodziło. Nie wiem czy to miała być jego jakąś sztuczka po której zaciąga laski do łóżka czy chciał mnie bardziej zdenerwować.

Mijały kolejne dni a ja czułam się coraz lepiej. Rano wstałam z dobrym humorem. Dzisiaj jest piątek co jeszcze bardziej mnie uszczęśliwiło. Poszłam do łazienki, zrobiłam nieco mocniejszy makijaż i zaklęciem wyprostowałam włosy. Założyłam świeży mundurek i udałam się na dół na śniadanie. Przez cały tydzień mało jadła i największą pożądaną rzeczą jaką była dla mnie to wielka kanapka z szynką. W ciągu tych paru dni z Taylorem rozmawiałam tylko dwa razy i to jeszcze ten jeden raz na lekcji. Od rana wszyscy biegali po zamku szczęśliwi. Usiadłam przy stole Gryfonów i zaczęłam swoją ucztę.

The Dark HeroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz