*myślodniewnia*
Czarne cienie kręciły się w okół siebie tworząc jakąś ilustracje. Zobaczyłam dwójkę dorosłych i dwójkę dzieci. Jednym dzieckiem była mama a drugim można było się domyśleć, że jej starszy brat. Siedzieli razem.z rodzicami i coś świętowali. Wszyscy byli radośni. Obraz zaczął się zmieniać. Mama siedziała sama w pokoju. Obok w kuchni jej brat kłócił się z tatą. Po chwili z jego różdżki wydobyło się światło a starszy mężczyzna upadł na podłogę. Nie ruszał się, nie oddychał, nie mrugał. Do domu wbiegła nieznajoma kobietą i wypytywała się czy wszystko w porządku. Wtedy w nią tez wcelował i kobietą upadła bezwładnie na podłogę. Mama zorientowała się i szybko zniknęła. Przeteleportowała się.
*koniec wspomnienia*Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na rodziców, którzy wpatrywali się we mnie z żalem i smutkiem. Mamie cały czas leciały łzy. Tata próbował ja uspokoić.
- Twój brat... - Powiedziałam ale mama nie dała mi dokończyć. Przerwała płacząc.
- Przepraszam- wymamrotała i udała się w stronę wyjścia. Tata chciał ją dogonić ale Dumbledore go wyprzedził. Szepnął do niego coś i wyszedł. - Powiesz mi dokładnie o co chodzi? - Spytałam się zdenerwowana.
- Rose - Zaczął tato. - Twoja mama miała brata Toma. Byli szczęśliwą rodziną. Pewnego dnia poszła odwiedzić swoich rodziców. W domu zastała tatę i brata. Siedziała w pokoju gościnnym a oni w kuchni. Usłyszała jak się kłócą ale zignorowała to, bo oglądała telewizję. Nagle usłyszała - zatrzymał się tato. Przełknął ślinę i zamknął oczy - Tom wcelował do niego niewybaczalnym zaklęciem. Avada Kedavrą. Po chwili przebiegła sąsiadka z domu obok spytać się czy wszystko w porządku. W nią Tom także trafił tym samym zaklęciem. Twoja mama szybko zorientowała się o co chodzi i teleportowała się szybko do nas. - Zrobiłam zdziwioną minę. Jak to do nas?- Miałaś wtedy 3 latka. Przeteleportowała się do nas i uciekliśmy. Nie za daleko. Kiedyś niejaki Tom Riddle a teraz Ten-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać nazwał się Lordem Voldemordem. - Otworzyłam szeroko oczy. Wiedziałam trochę o Voldemorcie. To największy czarnoksiężnik na świecie i najniebezpieczniejszy. Ale w mojej.rodzinie? Oszołomiło mnie to. - Ze względu na to - Mężczyzna kontynuował. - Że ja z mamą pracujemy w ministerstwie czarodzieje na całym świecie zawarli wszelkie ślady o spokrewnieniu Toma z twoją mamą.
- Ale zaraz. - Wtrąciłam się - Przecież babcia żyję.
- Tak, Voldemord nie miał by odwagi zabić swoją matkę. Za bardzo ją szanuje. - Tato zauważył to, że przeraziłam się tym wszystkim.
- Rosalie. Ty nie masz się czego bać. Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce dla ciebie. - Wtedy do gabinetu wszedł profesor z mamą. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno.
- Kochanie. Nie okłamywaliśmy cię. Po prostu chcieliśmy cię chronić. - Wyszeptał kobieta przez łzy.
- Spokojnie mamo. Juz dobrze. - Usmiechnęłam się do niej ze łzami w oczach.
- Na nas już czas profesorze - Powiedział tato.
- Ja jadę z wami - Powiedziałam szybko z nadzieją.
- Nie ma mowy Rose. To twój ostatni rok szkoły i najważniejszy. Nie możesz go olać - Powiedziała już poważnym głosem mama.
- Po za tym Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce. Tom boi się tylko Dumbledora. - odpowiedział ojciec. Przytaknęłam.
- A co z wami? Jesteście bezpieczni?
- Kochanie - Zaśmiała się mama. - Całe ministerstwo nad nami czuwa - Usmiechnęła się kobieta.
- Na nas już czas. - Rodzice pożegnali się z profesorem a później ze mną i wyszli. Zostałam jeszcze chwilę w gabinecie dyrektora. Dumbledore dał mi eliksir, który miał mi pomóc skupić się na nauce i zapomnieć o tym czego się dowiedziałam. Nie dokońca zapomnieć. Miała sprawić, żebym o tym zapomniała. Profesor powiedział żebym podarowała sobie dzisiejszy dzień nauki. Podziękowałam i wyszłam z gabinetu. Po drodze miałam pełno uczniów, ktorzy wpatrywali się we mnie jakbym coś zrobiła. Weszłam do Pokoju Wspólnego i pociągnęłam za sobą dwójkę moich najukochańszych przyjaciół. Weszliśmy do mojego dormitorium i opowiedziałam im czego się dowiedziałam. Nie bałam się odrzucenia, bo wiedziałam, że mnie zrozumieją. Zostali ze mną. Nie poszli na dwie pierwsze lekcje. Zostali ze mną i mnie wspierali. Przepłakałam całe dwie godziny. W końcu poprosiłam ich, żeby poszli. Poradzę sobie jakoś. Potrzebowałam samotnośći. Musiałam to wszystko przemyśleć a eliksir od Dumbledora pomagał mi w tym. Kiedy nadeszła pora obiadowa zeszłam na dół ale nie czułam się głodna. Straciłam apetyt juz przy śniadaniu. Postanowiłam pójść do biblioteki nadrobić zaległości ale i też wykorzystać tą chwilę i zakraść się do działu ksiąg zakazanych. Kiedy byłam juz.wychodzę bibliotece poszłam do zakazanej części. Bez szelestnie blądziłam pośród rzędami i natrafiłam na znajomą mi książkę. Otworzyłam ja i znalazłam coś o Tomie Riddle. Wszystko zgadzało się tylko był jeden problem. Dwie strony o nim zostały wyrwane. Wszystko na marne. Wzięłam pod rękę książki do czytania i wróciłam się do dormitorium. Po drodze zobaczyłam jasnego blondyna. Pobiegłam do niego i szarpnęłam za jego szatę tak, żeby się do mnie odwrócił.
- Pojebało cię?! - Wrzasnął na mnie blondyn - A to ty Clark. - Poprawił się blondyn.
- Skąd wiesz takie rzeczy o mojej rodzinie - krzyknęłam na niego.
- Słuchaj Clark. Nie myśl, że interesuje mnie Twoja rodzina. Mam ja głęboko sam mam swoją o której chyba nie muszę ci opowiadać, bo każdy ją zna. - Zaśmiał się bezczelnie platynowy blondyn. - Chyba lepiej, że Dowiedziałaś się teraz, bo kto wie kiedy i w jaki sposób ktoś mógł cie o tym poinformować.
- Jesteś bezczelny - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby a po policzku spływały mi kolejne łzy. Malfoy podniósł rękę i otarł parę z mojego prawego policzka. Popatrzył swoimi szarymi oczami, bez żadnych uczuć i obrócił się na pięcie i już go nie było. Nawet nie chciałam wnikać o co mu chodziło. Nie wiem czy to miała być jego jakąś sztuczka po której zaciąga laski do łóżka czy chciał mnie bardziej zdenerwować.Mijały kolejne dni a ja czułam się coraz lepiej. Rano wstałam z dobrym humorem. Dzisiaj jest piątek co jeszcze bardziej mnie uszczęśliwiło. Poszłam do łazienki, zrobiłam nieco mocniejszy makijaż i zaklęciem wyprostowałam włosy. Założyłam świeży mundurek i udałam się na dół na śniadanie. Przez cały tydzień mało jadła i największą pożądaną rzeczą jaką była dla mnie to wielka kanapka z szynką. W ciągu tych paru dni z Taylorem rozmawiałam tylko dwa razy i to jeszcze ten jeden raz na lekcji. Od rana wszyscy biegali po zamku szczęśliwi. Usiadłam przy stole Gryfonów i zaczęłam swoją ucztę.
CZYTASZ
The Dark Hero
FanfictionCo się stanie jeżeli ktoś oszuka przeznaczenie? Co jeżeli jego historia skończy się zupełnie inaczej niż Czarny Pan przewidział? Do czasu wszystko szło gładko, jednak kiedy nastąpił pewien nowy etap w życiu młodych czarodziejów wszystko po woli za...