Jessie nie zmrużyła oka. Siedziała na korytarzu pod salą mamy i wciąż odtwarzała sobie w głowie słowa ojca. Bez ładu i składu, próbował wszystko zatuszować, nie chciał martwić córki. Ale ta nie była głupia. Za zasłonką „nawrót choroby" kryły się stare demony. Mama od dłuższego czasu kiepsko się czuła, była dziwnie osłabiona, na nic nie miała ochoty. W końcu udała się na profilaktyczne badania, których wyniki okazały się paskudne. Poprowadzona do kolejnego lekarza na konsultację nie obawiała się najgorszego. A najgorsze się stało. Rak powrócił.
Tod pojechał do domu za namową córki. Kazała mu wziąć prysznic, zjeść coś i przespać się choć chwilę. Nie myślała wtedy o sobie i o swoim stanie. Chciała dowiedzieć się co z jej matką.
Z trudem doczekała poranka. Zauważyła lekarzy, przychodzących na swoją zmianę więc na informacji poprosiła o kontakt z lekarzem, który prowadził Amy. Miła pani w okienku poprosiła o cierpliwość. Jessie więc usiadła z powrotem, jak na szpilkach, czekając na coś, na co człowiek nie potrafi się przygotować.
Po kwadransie podszedł do niej czarnoskóry lekarz. Chudy, wysoki ale bardzo przyjazny po twarzy i uśmiechu.
- Witam. Doktor Sam Cooper. Pani chciała się ze mną widzieć? – spytał. Dziewczyna poderwała się do góry i wyciągnęła w jego kierunku trzęsącą dłoń.
- Tak. Dzień dobry. Doktorze, pan prowadzi Amy Stewart – powiedziała niepewnie, ściskając jego dłoń. Mężczyzna przyglądał się jej przez chwilę.
- Owszem. A pani to...
- Ach, przepraszam. Jessie Black. Córka.
- Tak, dostrzegam podobieństwo, ale nie byłem pewny. – Uśmiechnął się do niej śmielej. – W czy mogę pani pomóc?
- Doktorze, chcę się dowiedzieć co z mamą. Choćby najgorszą prawdę, ale proszę mi powiedzieć. Ojciec za dużo mi nie zdradził.
Doktor znów na chwilę umilkł. Jego mina już zdradziła Jessie, że nie jest dobrze. Gestem dłoni wskazał krzesełka, po czym oboje zajęli miejsce. Cooper znów przyglądał się jej przez chwilę, nim zaczął mówić.
- Pani mama trafiła do nas w bardzo złym stanie. Wyniki krwi były tragiczne, osłabienie organizmu nie wróżyło niczego dobrego. Trudności w poruszaniu i ból mu towarzyszący to też niedobry objaw. Na chwilę obecną ustabilizowaliśmy stan pacjentki, jest na silnych lekach przeciwbólowych ale wciąż jest bardzo słaba, więc prędko stąd nie wyjdzie.
- Doktorze, krótko i na temat. Rak? – spytała piskliwym głosem, tłumiąc wybuch szlochu. Ból w okolicy serca się nasilał a ona sama zaczęła dostrzegać ciemne plamy przed oczami.
- Niestety – westchnął ciężko. – Okazał się uśpiony, powrócił ze zdwojoną siłą. Zaatakował kości.
„Okazał się uśpiony"
„Powrócił ze zdwojoną siłą"
„Zaatakował kości"
Te słowa podskakiwały w jej głowie jak piłeczki. Jessie znów poczuła mdłości, przyłożyła pospiesznie dłoń do ust i zwiesiła głowę, pozwalając łzom popłynąć.
Myślała, że to nic poważnego. Że mama z tego wyjdzie, jak zawsze. Przecież jest silna. Ale rak kości...?
- Nic się nie da zrobić, prawda...? – wydukała przez łzy, gdy doktor Sam z kieszeni kitla wyciągnął chusteczkę higieniczną i podał jej. Nie odpowiedział. Dziewczyna doskonale znała odpowiedź a doktor chciał uniknąć powiedzenia druzgocącej prawdy.
Patrzył na nią ze smutkiem. To był jedyny minus jego pracy. Oglądał ból na twarzach ludzi. Rozpacz i żal. Szczególnie wtedy, gdy to jemu przypadało przekazywanie złych wieści. Tak jak teraz. Młoda, piękna dziewczyna dowiaduje się, że jej mama jest nieuleczalnie chora i nic nie można zrobić.
CZYTASZ
Układ 2
RomanceKontynuacja losów Jessie i Scotta, którzy przetrwali kłamstwa, intrygi i układy. Teraz powinni żyć długo i szczęśliwie, ciesząc się odnalezionym spokojem oraz sobą nawzajem. Jednak co, jeśli do ich życia powrócą demony przeszłości? Lub ktoś, kto nie...