Rozdział 23

17 4 0
                                    

Pukanie.

Jessie w pierwszej chwili zignorowała gościa, jednak dobijanie się do drzwi zaczęło robić się natarczywe. Przewróciwszy oczami, zeszła po schodach by otworzyć drzwi. Widok jej przyjaciółki z jedzeniem na wynos w ręce sprawił, że skrzywiła się.

- Dzień dobry, słońce - odezwała się melodyjnie. - Przyniosłam wam obiad.

- Jak codziennie od kilku dni - mruknęła, obserwując reklamówkę. Do jej nosa dostał się przyjemny zapach od którego natychmiast zaburczało w brzuchu.

- Mogę wejść?

- Jasne, wchodź. - Blondynka zrobiła miejsce, wpuszczając dziewczynę do środka. Razem weszły do kuchni, Jessie zawołała ojca i całą trójką usiedli do posiłku. Jedli w ciszy, jednak nie była ona krępująca. Wręcz przeciwnie. Od jakiegoś czasu to właśnie cisza była ich niezmiennym towarzyszem i nikomu ona nie przeszkadzała.

- Tato, może pójdziemy na spacer? - zaproponowała Black obserwując, jak ojciec bez słowa wstaje od stołu i zbiera się do wyjścia. Zatrzymał się jednak w progu i zerknął na córkę.

- Byliśmy wczoraj.

- Tak i dziś też powinniśmy się przewietrzyć.

- Nie mam siły.

- Tatku, jestem przekonana... - zaczęła, ale urwała, gdy Mary pod stołem ścisnęła jej kolano. Jessie spojrzała na przyjaciółkę, która niepostrzeżenie pokręciła głową dając jej do zrozumienia, że ma odpuścić. Blondynka znów spojrzała na ojca. - Dobrze, to może jutro?

- Jutro chętnie. - Uśmiechnął się i zniknął z kuchni. Dziewczyna pytająco spojrzała na brunetkę, która sprzątała ze stołu.

- Mary, on nie może siedzieć w czterech ścianach i się zamartwiać.

- Wiem, Jess, ale nie możesz też naciskać. - Spojrzała na nią. - On nie jest dzieckiem, powinnaś o tym pamiętać. Każdy po swojemu przeżywa żałobę - powiedziała cicho. Młoda żona spuściła wzrok, splatając palce na stole. Nie przyznała przyjaciółce na głos racji, jednak ta doskonale wiedziała, że się nie myli. Usiadła obok niej i położyła dłoń na jej ramieniu. - Już twoja obecność jest dla niego dużym wsparciem. Nie czuje, że jest sam.

- Tak myślisz?

- Oczywiście. - Uśmiechnęła się do niej promiennie. Chciała jeszcze coś dodać, ale zadzwonił telefon Jessie. Wstała więc i poszła do swojej sypialni. Zerknąwszy na ekran komórki, uśmiechnęła się i odebrała.

- Cześć James.

- Cześć, królowo moja. Jak samopoczucie dzisiaj?

- Kiepsko, ale stabilnie.

- Najważniejsze, że stabilnie. Reszta przyjdzie z czasem. Zobaczysz.

- Wiem - zaśmiała się. - Powtarzasz mi to codziennie.

- I widocznie skutkuje, bo w końcu powiedziałaś „wiem" - oznajmił triumfalnie. Jessie go nie widziała, ale była przekonana, że się uśmiechał. Ona mimowolnie też to zrobiła. - A jak dziś pogoda w Londynie?

- Lepsza niż wczoraj, choć zimno. - Jessie niechętnie wyjrzała przez okno. Jesień zwykle była mokra i wietrzna. A ostatnimi czasy, mimo że doskwierało zimno, słońce pieściło twarze. - A w San Diego pewnie słonecznie.

- Jakbyś zgadła. Kiedy planujesz powrót?

- Tego jeszcze nie wiem. Jak tylko będę pewna, że z tatą wszystko okej.

- A z tobą? - spytał. Jessie zamilkła na chwilę. Ostatnimi czasy nie miała okazji myśleć o sobie ale zaskakujące było to, że jak już to robiła, nie miała ochoty rzucać się z mostu czy się załamywać.

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz