Rozdział 26

15 5 0
                                    

Powrót do Kalifornii okazał się powrotem do normalności, za którą tak tęskniła Jessie. Tak jak niedawno marzyła, by wrócić do Anglii, tak teraz w Londynie była myślami tylko i wyłącznie w San Diego. Życie potrafiło być przewrotne.

Scott po powrocie rzucił się w wir pracy. Jego żona doskonale to rozumiała, ostatnio z jej powodu zbyt często i na zbyt długo robił sobie nieplanowane urlopy, więc ze spokojem przyjęła fakt, że za jakiś czas czeka go kolejna podróż do San Francisco. Ona sama dzień po przylocie udała się do pracy, gdzie na jej szczęście zastała tylko Boba, który powitał ją wylewnie, lecz ze smutnym uśmiechem, od razu składając wyrazy współczucia. Pani menadżer wyraziła gotowość do pracy, ale szef nie był zbyt przekonany do jej pomysłu. Gdy zobaczył czarną plamę, która wsunęła się do jego gabinetu, natychmiast zwątpił. Zasugerował, by dała sobie jeszcze kilka dni. W wolnej chwili wpadła, pobyła trochę w klubie, może ewentualnie posłuchała o ostatnich przychodach. Dowiedziała się, że podczas jej nieobecności sprawą dotyczącą występów Carlosa i promowaniem ich, zajmował się on sam. Więc po powrocie do pracy będzie zmuszona przedyskutować z nim cały miesiąc. Miała tylko nadzieję, że ten odskok nie wyprowadził jej z obiegu.

Zadzwoniła też do Riley po powrocie do domu, która pożyczyła od Mii auto i przyjechała, by pocieszyć przyjaciółkę. Wizyta była oczywiście niezapowiedziana. Kiedy Jessie otworzyła drzwi i zobaczyła za nimi rudą, prawie dostała zawału.

- Jasna cholera, co ty tu robisz? – spytała zszokowana blondynka. Pytań miała o wiele więcej. Jak się tu dostała? Skąd wiedziała, gdzie mieszkają? Dlaczego nie była w pracy?

Riley wzięła się pod boki i przekrzywiła głowę w lewo, uśmiechając się do koleżanki tajemniczo.

- Serio? Tak mnie witasz? – spytała sarkastycznie, po czym sama wkroczyła do mieszkania.

- Nie spodziewałam się ciebie. Kiedy rozmawiałyśmy... - ucięła, ponieważ po zamknięciu drzwi, Riley z zaskoczenia wzięła ją w ramiona i przytuliła do siebie. Dokładnie tak samo jak tego dnia, w którym żegnały się gdy opuszczała dom publiczny. Ten obraz raptownie i dość wyraźnie pojawił się przed jej oczami.

- Bardzo mi przykro z powodu twojej mamy – szepnęła jej do ucha. Jessie odwzajemniła gest, przytulając przyjaciółkę, po czym odsunęła się i uśmiechnęła do niej delikatnie.

- Dziękuję. Nie wiem, czemu tu jesteś, ale cieszę się.

- Stara, przyjechałam wesprzeć cię swoją osobą – powiedziała. I wróciła stara, dobra Riley. Odwróciła się na pięcie i krokiem modelki ruszyła w głąb mieszkania. Blondynka tuż za nią.

- To miłe, dzięki. A powiesz mi jak się tu dostałaś? I skąd masz mój adres?

- Adres mam rzecz jasna od twojego mężulka. A dzisiejszy dzień mam wolny i pożyczyłam auto od Mii. – Uśmiechnęła się do niej przez ramię. – Musiałam się z tobą zobaczyć. Przecież wiem, jaka jesteś wrażliwa. A skoro nawet szef chodzi jak duch, to ty tym bardziej. – Zatrzymała się w końcu, odwróciła do niej i położyła rękę na biodrze. Zmierzywszy dziewczynę od stóp do głów, uśmiechnęła się lekko. – Ale widzę, że nie tak źle z tobą.

- Co mnie nie zabije to mnie wzmocni, tak mówią – wyjaśniła.

- No raczej. Stoi przede mną żywy dowód. – Mrugnęła do niej i opadła na kanapę, rozkładając się.

- Napijesz się czegoś?

- Nie. Chodź, siadaj. – Wyciągnęła ręce i chwyciwszy jej dłonie, przyciągnęła ją i posadziła obok siebie. – Jak samopoczucie, mała?

Jessie usiadła wygodniej i spojrzała gdzieś w dal, zastanawiając się nad swoimi uczuciami. Straciła dziecko. Ta myśl była jeszcze zbyt świeża, by ją komentować. Czuła się podle. Normalnie obwiniałaby siebie non stop, ale Scott bardzo mądrze wyprowadzał ją z tego błędu. Natomiast ból po stracie matki był ogromny, jednak nie destrukcyjny. List od rodzicielki i słowa męża bardzo podniosły ją na duchu. Wiedziała, że mama będzie z nią już zawsze. A Scott w każdym momencie, gdy upadnie, gotów ją podnieść.

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz