Rozdział 7

22 3 0
                                    

Scott czuł, jak z każdym jego krokiem rosło pragnienie gdzieś tam w jego wnętrzu. Dzięki ciężkiej nodze kierowcy udało mu się być nawet przed czasem. Już nie mógł się doczekać momentu, w którym weźmie swoją żonę w ramiona.

Kiedy otwierał drzwi, ręce mu drżały a do mieszania wpadł jak huragan. Wszedł do pokoju dziennego i zamarł, gdy zobaczył jak jego żona z niezbyt zadowoloną miną gładziła po ramieniu jego brata, który majaczył coś pod nosem i opierał głowę o jej ramię.

Jessie podniosła wzrok i rzuciła mu smutne spojrzenie. Scott spojrzał na stół i zobaczył dwie puste butelki po alkoholu. Swoim alkoholu, do cholery. Zmarszczył niezadowolony brwi. Nie tak miała wyglądać ta noc.

- Co tu się stało? – spytał, starając się brzmieć normalnie. Choć w środku cały chodził. Na dźwięk tego pytania zareagował jego brat. Odkleił się od Jessie, wyprostował i odwrócił, by spojrzeć na Scotta.

- O, mój brat – zauważył, po czym wstał. Przetarł dłońmi zmęczoną twarz.

- James, co ty...

- Kobiety od zarania dziejów to podłe manipulantki – rzucił te słowa jak obelgę, po czym skrzywił się. Młodszy Black zrobił nieprzyjazną minę, chciał się odezwać, ale James się zrekompensował. – Nie licząc rzecz jasna twojej wspaniałej małżonki. Jessie to świecące złoto wśród sztucznie błyszczących, bezwartościowych kamieni. – Westchnął żałośnie i zwiesił głowę. Scott słysząc to poetyckie porównanie uniósł wysoko brwi i wychylił się, by spojrzeć na swoją żonę, która jedynie pokręciła głową dając mu do zrozumienia, żeby nie pytał. Wrócił więc wzrokiem do brata i położył mu dłoń na ramieniu.

- Zostaniesz na noc?

- Och, nie... Nie mam prawa tak bardzo was obarczać – powiedział, choć chyba tylko z grzeczności. Scott przewrócił wymownie oczami.

- Zrobiłeś to w momencie, w którym chwyciłeś za butelkę mojego alkoholu. Drogiego alkoholu – dodał z naciskiem, patrząc jak na twarzy brata maluje się zaskoczenie.

- A skąd wiesz, że to nie Jessie?!

- Sugerujesz mi teraz, że nie znam ani ciebie ani swojej żony?

- Sugeruję, że...

- Ty już lepiej nic nie sugeruj – przerwał mu twardym tonem. – Wejdziesz po schodach sam czy mam ci pomóc? – zapytał, chcąc jak najszybciej zakończyć tę wymianę zdań. Starszy Black na sekundę się zamyślił, by po chwili potaknąć głową.

- Sam – burknął. Już miał iść w stronę schodów, ale odwrócił się na pięcie, klapnął koło Jessie i objął ją. – Dziękuję – mruknął jej do ucha. Dziewczyna uśmiechnęła się i poklepała go po plecach.

- Do usług – odpowiedziała cichutko. Szwagier odsunął się i zamglonym spojrzeniem przeleciał po jej twarzy, by w końcu zatrzymać się na oczach. Uśmiechnął się.

- Mogę z wami posiedzieć? – Na to kuriozalne pytanie Jessie przytknęła dłoń do ust, by się nie roześmiać a Scott ponownie wywrócił oczami. Chwycił brata za łokieć i pomógł mu wstać.

- Nie możesz. Jeśli nie chcesz, żebym w tym momencie wyrzucił cię za drzwi to zapraszam cię w stronę schodów – warknął, po czym pociągnął go we właściwym kierunku. James pomachał jeszcze bratowej na pożegnanie i pozwolił odprowadzić się na górę. Droga na piętro okazała się długa. Młodszy Black starał się nie przeklinać w głos, gdy jego rodzony brat zatrzymywał się wpół kroku albo zadawał jakieś głupie pytanie.

W końcu udało mu się doprowadzić go do gościnnej sypialni, gdzie używając nieco siły, pchnął go na łóżko. James, gdy tylko poczuł pod głową poduszkę, zamknął oczy.

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz