Scott czuł, jak z każdym jego krokiem rosło pragnienie gdzieś tam w jego wnętrzu. Dzięki ciężkiej nodze kierowcy udało mu się być nawet przed czasem. Już nie mógł się doczekać momentu, w którym weźmie swoją żonę w ramiona.
Kiedy otwierał drzwi, ręce mu drżały a do mieszania wpadł jak huragan. Wszedł do pokoju dziennego i zamarł, gdy zobaczył jak jego żona z niezbyt zadowoloną miną gładziła po ramieniu jego brata, który majaczył coś pod nosem i opierał głowę o jej ramię.
Jessie podniosła wzrok i rzuciła mu smutne spojrzenie. Scott spojrzał na stół i zobaczył dwie puste butelki po alkoholu. Swoim alkoholu, do cholery. Zmarszczył niezadowolony brwi. Nie tak miała wyglądać ta noc.
- Co tu się stało? – spytał, starając się brzmieć normalnie. Choć w środku cały chodził. Na dźwięk tego pytania zareagował jego brat. Odkleił się od Jessie, wyprostował i odwrócił, by spojrzeć na Scotta.
- O, mój brat – zauważył, po czym wstał. Przetarł dłońmi zmęczoną twarz.
- James, co ty...
- Kobiety od zarania dziejów to podłe manipulantki – rzucił te słowa jak obelgę, po czym skrzywił się. Młodszy Black zrobił nieprzyjazną minę, chciał się odezwać, ale James się zrekompensował. – Nie licząc rzecz jasna twojej wspaniałej małżonki. Jessie to świecące złoto wśród sztucznie błyszczących, bezwartościowych kamieni. – Westchnął żałośnie i zwiesił głowę. Scott słysząc to poetyckie porównanie uniósł wysoko brwi i wychylił się, by spojrzeć na swoją żonę, która jedynie pokręciła głową dając mu do zrozumienia, żeby nie pytał. Wrócił więc wzrokiem do brata i położył mu dłoń na ramieniu.
- Zostaniesz na noc?
- Och, nie... Nie mam prawa tak bardzo was obarczać – powiedział, choć chyba tylko z grzeczności. Scott przewrócił wymownie oczami.
- Zrobiłeś to w momencie, w którym chwyciłeś za butelkę mojego alkoholu. Drogiego alkoholu – dodał z naciskiem, patrząc jak na twarzy brata maluje się zaskoczenie.
- A skąd wiesz, że to nie Jessie?!
- Sugerujesz mi teraz, że nie znam ani ciebie ani swojej żony?
- Sugeruję, że...
- Ty już lepiej nic nie sugeruj – przerwał mu twardym tonem. – Wejdziesz po schodach sam czy mam ci pomóc? – zapytał, chcąc jak najszybciej zakończyć tę wymianę zdań. Starszy Black na sekundę się zamyślił, by po chwili potaknąć głową.
- Sam – burknął. Już miał iść w stronę schodów, ale odwrócił się na pięcie, klapnął koło Jessie i objął ją. – Dziękuję – mruknął jej do ucha. Dziewczyna uśmiechnęła się i poklepała go po plecach.
- Do usług – odpowiedziała cichutko. Szwagier odsunął się i zamglonym spojrzeniem przeleciał po jej twarzy, by w końcu zatrzymać się na oczach. Uśmiechnął się.
- Mogę z wami posiedzieć? – Na to kuriozalne pytanie Jessie przytknęła dłoń do ust, by się nie roześmiać a Scott ponownie wywrócił oczami. Chwycił brata za łokieć i pomógł mu wstać.
- Nie możesz. Jeśli nie chcesz, żebym w tym momencie wyrzucił cię za drzwi to zapraszam cię w stronę schodów – warknął, po czym pociągnął go we właściwym kierunku. James pomachał jeszcze bratowej na pożegnanie i pozwolił odprowadzić się na górę. Droga na piętro okazała się długa. Młodszy Black starał się nie przeklinać w głos, gdy jego rodzony brat zatrzymywał się wpół kroku albo zadawał jakieś głupie pytanie.
W końcu udało mu się doprowadzić go do gościnnej sypialni, gdzie używając nieco siły, pchnął go na łóżko. James, gdy tylko poczuł pod głową poduszkę, zamknął oczy.
CZYTASZ
Układ 2
RomansaKontynuacja losów Jessie i Scotta, którzy przetrwali kłamstwa, intrygi i układy. Teraz powinni żyć długo i szczęśliwie, ciesząc się odnalezionym spokojem oraz sobą nawzajem. Jednak co, jeśli do ich życia powrócą demony przeszłości? Lub ktoś, kto nie...