Poniedziałek.
Jessie wstała średnio wyspana, mimo to wcale się tym nie przejęła. Z uśmiechem na ustach brała poranny prysznic i podśpiewując ubierała świeże ciuchy. Myśl o wczorajszym dniu sprawiała, że radość nie potrafiła zejść jej z twarzy. Była zadowolona, że cały ten czas spędziła ze Scottem, z którym ostatnio przez ich pracę, nie miała okazji spędzić go tak wiele. To była przyjemna odskocznia, najlepsza niedziela ostatnich miesięcy.
Obiecali sobie, że popracują lepiej nad zagospodarowaniem swojego czasu. Chcieli przebywać ze sobą częściej, niż kilka godzin w tygodniu. A do tego Jessie musiała zatrudnić jakąś barmankę w klubie.
Bojowo nastawiona szła do miejsca swojej pracy z myślą, że tego dnia jej kłopoty służbowe się skończą. Ona kogoś w końcu zatrudni, Debbie wróci z chorobowego, obstawa będzie aż z nawiązką, a jej nocki w klubie dobiegną końca. Ta myśl rozjaśniała jej dzień.
Otworzyła klub, zapaliła światła i położyła torebkę na barze. Spostrzegła na nim wtedy teczkę, a na niej karteczkę. Wzięła ją do ręki i przeczytała:
„Przygotowałem ci wszystkie CV umówionych dziś osób oraz rozpiskę, kto przychodzi o której godzinie. Życzę ci powodzenia, daj znać gdy skończysz 😊"
Jessie otworzyła teczkę i na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, gdy spostrzegła, że rozmów nie było kilka, bo kartek okazało się więcej, dokładnie szesnaście. Dziewczyna ciężko westchnęła, zerkając na godzinę w komórce. Miała jeszcze siedem minut do przyjścia pierwszej dziewczyny. Tak więc usiadła za barem, nalała sobie wody i zadzwoniła do męża, który odebrał po trzech sygnałach.
- Dzień dobry, kochanie.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko na to przyjemne powitanie. Spuściła wzrok na szklankę z wodą.
- Dzień dobry, Scott. Ktoś tu chyba jest w dobrym humorze.
- I kto to mówi? Sarah mówiła, że przy śniadaniu wyglądałaś, jakbyś wygrała na loterii.
- A to papla! – Zaśmiała się. – Kiedy z tobą rozmawiała?
- Ja dzwoniłem bo zapomniałem teczki z dokumentami i chciałem żeby sprawdziła, czy zostawiłem ją w gabinecie – wyjaśnił. – Nie omieszkała mnie poinformować, że dzisiejszego dnia promieniejesz – dodał. Jessie go nie widziała ale była przekonana, że się uśmiechał. Ona zresztą robiła to samo.
- No, macie mnie. Wczorajszy dzień bardzo pozytywnie wpłynął na mój dzisiejszy.
- Ooo... - westchnął nagle z żalem. – Czyli nie wygrałaś na loterii? – zażartował, siląc się na smutny głos. Dziewczyna powstrzymała wybuch śmiechu.
- Wygrałam. Jakieś dwa lata temu – mruknęła, rozmarzonym głosem. Zapadła chwila ciszy, ale nie taka krępująca tylko taka, podczas której oboje uśmiechali się do swoich wspomnień.
- Kocham cię, Jessie.
- Ja ciebie też, Scott.
- Dziś też wrócisz późno?
- Na szczęście dzisiejszy dzień kończy się wraz z rozmowami. – Odetchnęła z ulgą.
- A dużo tych rozmów?
- Szesnaście – mruknęła, krzywiąc się, Scott mlasnął z uznaniem.
- Sporo! W takim razie życzę ci owocnych kwalifikacji.
- Dziękuję, liczę, że szybko się z tym uporam. – Chwyciła plik kartek i przeleciała wzrokiem po pierwszym CV. – Mam nadzieję, że z tego tłumu kogoś zatrudnimy.
CZYTASZ
Układ 2
RomansaKontynuacja losów Jessie i Scotta, którzy przetrwali kłamstwa, intrygi i układy. Teraz powinni żyć długo i szczęśliwie, ciesząc się odnalezionym spokojem oraz sobą nawzajem. Jednak co, jeśli do ich życia powrócą demony przeszłości? Lub ktoś, kto nie...