Rozdział 28

17 5 0
                                    

Kolejny dzień zaczął się dla Jessie dość wcześnie. Troszkę się zdziwiła, gdy na zegarku zobaczyła szóstą rano. Jeszcze większym zaskoczeniem okazał się fakt, że jej męża nie było w łóżku. Usiadła i rozejrzała się ostrożnie po sypialni, jakby poszukując śladów.

W końcu wygrzebała się z pościeli i ruszyła prosto do kuchni, z ogromną ochotą na kofeinę. Sarah przychodziła dopiero o siódmej, więc Jessie z nieskrywaną radością pani domu, sama zrobiła sobie kawę z ekspresu. Podczas przygotowywania napoju, wykręciła numer do swojej przyjaciółki. Odebrała dość szybko, szczerze zdziwiona.

- Cześć laska. Jeśli moja matma nie zawodzi, to u was świta. Spać nie możesz? – Zaczęła na dzień dobry.

- Im szybciej wstanę tym więcej dnia przede mną – oznajmiła, choć wcale tak nie uważała. Mary szybko to wyczuła.

- Taaa, jasne.

- Powiedz lepiej, co u taty?

- W porządku. Chodzi do pracy, je, sprząta, pierze, wynosi śmieci.

- Dlaczego wyczuwam w tym sarkazm?

- Jess, słońce. U twojego taty naprawdę wszystko jest w jak najlepszym porządku – zapewniła ją. – Czasami jak przychodzę to rozmawiamy o twojej mamie, wiesz? – powiedziała nagle. Jessie na sekundę wstrzymała powietrze w płucach.

- I co?

- Nic. Po prostu ją wspomina, opowiada o szczęśliwych chwilach, uśmiecha się. Wydaje mi się, że to daje mu siły.

- Oby tak było. – Westchnęła cichutko, siadając na kuchennej wyspie i biorąc kubek do wolnej ręki. – Strasznie się o niego martwię.

- Wiem, Jessie, i rozumiem cię. Ale pamiętaj, że każdy po swojemu radzi sobie z żałobą. Ty, swoją drogą, też bardzo dzielnie to zniosłaś – przypomniała.

- Dlatego, że miałam na głowie ważniejsze rzeczy niż ciągły płacz, który i tak nic by nie dał – mruknęła, spuszczając wzrok. List od mamy sporo pozmieniał w jej nastawieniu i podejściu do tragedii, która się wydarzyła. Plus fakt, że była już zupełnie inną dziewczyną, niż kilka lat wcześniej. Silniejszą i trzeźwiej patrzącą na wszystko, co ją otaczało.

- W punkt, siostro – odezwała się Mary. – A skoro już o stratach i żałobach mowa... - zaczęła ostrożnie, zrobiwszy króciutką pauzę. – Jak wy się czujecie? Jak... ty się czujesz? – spytała. Mimo że to pytanie nie było doprecyzowane, Jessie doskonale wiedziała, o co pytała jej przyjaciółka. Uśmiechnęła się smutno i chwilę zastanowiła nad odpowiedzią.

- Fizycznie czy psychicznie?

- I tak i tak.

- Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Psychicznie... To dziwne, ale też jest okej. Na początku wyrzucałam sobie, że to moja wina, jednak z czasem i po kilku rozmowach ze Scottem zrozumiałam, że tak po prostu miało być. – Wzruszyła ramionami. – Może to nie był czas na dziecko? Może ono samo dało nam znak, że to jeszcze za wcześnie?

- Bardzo podoba mi się twoje podejście, Jess – powiedziała brunetka z podziwem i jej przyjaciółka wiedziała, że ta się uśmiecha, słyszała to w jej słowach. – Twoja zmiana jest imponująca.

- A co do zmian, wyobraź sobie, Scott pogodził się z rodzicami.

- No co ty mówisz?! – wykrzyknęła.

- No, nie do końca on. Ja się zdenerwowałam i w końcu doprowadziłam do ich spotkania.

- Opowiadaj, jak to wyglądało? – spytała podekscytowana. Blondynka już otwierała usta, by streścić przyjaciółce przebieg spotkania, ale usłyszała przeskakujący zamek w drzwiach. Z zainteresowaniem wyciągnęła szyję, by spostrzec gościa. Uśmiechnęła się promiennie na widok swojego męża. Jego sportowy strój, rozwiane włosy i spocone ciało świadczyły o tym, że był świeżo po joggingu.

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz