Rozdział 29

12 4 0
                                    

Kolejny dzień był dla Jessie ciężki. Czuła ciągłe rozdrażnienie, denerwowały ją najmniejsze rzeczy, irytowała nawet zbyt piękna pogoda. Sarah od razu zauważyła, że pani Black jest nie w humorze więc zręcznie schodziła jej z drogi, żeby nie być pod ręką. To był dobry ruch. Jej szefowa nie była tego dnia dobrym towarzyszem do pogaduszek. Do tego stopnia parowało z niej wzburzenie, że drogę do pracy postanowiła pokonać wcześniej.

Spacerując myślała, żeby zadzwonić do męża ale ten na pewno domyśliłby się, że coś jest nie tak. A przekazywanie mu takich rewelacji przez telefon nie było dobrym pomysłem. Następnego dnia miał wrócić. Stwierdziła, że wytrzyma. Pomyślała też o telefonie do przyjaciół. Mary, Jamesa lub Riley. Koniec końców uznała, że nie będzie robić sobie z nich worków treningowych, bo pewnie nadarzyłaby się okazja, i Jessie z chęcią obrzuciłaby kogoś błotem. Była tak bojowo nastawiona, że czuła narastający gniew, który nie chciał maleć.

W drodze do miejsca pracy zaczepił ją ktoś, kogo spodziewała się najmniej.

- Cześć, Jessie.

- Bill? – Otworzyła szerzej oczy, widząc jego uśmiechniętą twarz. Wyglądał zaskakująco dobrze. Zdjął okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Jak miło, że zapamiętałaś.

- Ciężko zapomnieć imię osoby, która sporo namieszała – rzuciła kąśliwie, ale jej rozmówca wcale się tym nie przejął. Zamiast tego wzruszył beztrosko ramionami.

- Cóż poradzę, każdy popełnia błędy.

- Powiedzmy...

- Co u was słychać? Słyszałem, że Scott nie zajmuje się już rodzinną firmą.

- A obchodzi cię to, bo? – Uniosła jedną brew, obserwując go podejrzliwie. Anderson za to był zaskakująco spokojny i swobodny. Wręcz promieniał szczęściem i radością. Przeczesał palcami krótkie włosy i uśmiechnął się do niej olśniewająco.

- Jessie, może zostawimy spory za sobą? Mnie to nie urządza.

- Dlaczego ci nie wierzę? – zapytała, krzyżując ręce na piersiach. Bill uniósł dłonie w geście poddania.

- Zdaję sobie sprawę, że ciężko ci uwierzyć, ale naprawdę mam dobre zamiary. Chciałem zwyczajnie naprawić stare błędy, zapomniane znajomości.

- To chyba od złej strony zaczynasz, bo ja nie byłam, nie jestem i nie będę twoją koleżanką – rzuciła i chciała odejść, ale mężczyzna chwycił jej nadgarstek, zatrzymując ją. Dziewczyna spojrzała uważnie na jego dłoń a potem na niego. Spoważniał.

- Straciłaś kogoś – stwierdził, choć to chyba powinno być pytanie. Jessie i tak tego nie zrozumiała.

- Słucham?

- Widzę, że jesteś w żałobie. – Szybkim spojrzeniem zmierzył jej czarne ubrania i wrócił do niej wzrokiem. Jessie zmarszczyła brwi i wyrwała się z jego uścisku jednym, gwałtownym ruchem.

- Co cię to obchodzi?! – syknęła zdenerwowana, odwróciła się i ruszyła przed siebie. Po kilku krokach dobiegł ją głos Billa.

- Może potrzebujesz wsparcia? – Nie wiedzieć czemu w jego głosie było tyle troski, że zatrzymała się w pół kroku. Raz jeszcze zastanowiła się nad tym pytaniem. Rzuciła mu krótkie spojrzenie przez ramię.

- Nie potrzebuję – mruknęła i ruszyła w dalszą drogę. Tym razem Bill już jej nie zatrzymał a Jessie, zrozumiawszy to, przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pracy. Bała się, że nagłe i niespodziewane pojawienie się byłego wspólnika Scotta w jej życiu będzie miało swoje skutki...

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz