Rozdział 27

17 3 0
                                    

Scott, wróciwszy do domu, zdziwił się, że jego żony nie było. Pomyślał, że może poszła do pracy ale był prawie pewien, że powrót miał nastąpić dopiero dnia kolejnego. Próbował dodzwonić się do Jessie, ta jednak nie odbierała. Jego wątpliwości rozwiał Vincent, który pojawił się w drzwiach. Wywołał zaskoczenie u swojego pracodawcy.

- Co tu robisz, Vincent? – spytał, obserwując jego uśmiechniętą twarz.

- Przyjechałem po pana – oznajmił, wprawiając go w jeszcze większe zdziwienie.

- Nie rozumiem.

- Panienka Jessie prosiła, żebym po pana przyjechał i zawiózł do niej.

- O, to ciekawe – mruknął, zerkając w komórkę. – Nie odbiera ode mnie telefonu.

- Tak, bo to podobno niespodzianka.

- No dobrze, niech jej będzie. Daj mi chwilę, przebiorę się.

- Jasne, czekam przy samochodzie. – I z tymi słowami oddalił się. Scott przebierając się myślał o tym, co wymyśliła jego żona. Nie miał żadnego pomysłu, na co wpadła a ta niewiedza nie dawała mu spokoju.

Do tego wszystkiego Vincent całą drogę milczał jak zaklęty. Jednak kiedy auto wjechało na znaną mu posesję, Black się zirytował.

- Powiedz, że to żart – fuknął, gdy kierowca zatrzymał samochód i spojrzał na niego.

- Nie, to nie żart.

- Vincent, nie pajacuj i zawieź mnie do domu – rzucił groźnie.

- Ale...

- Vincent, kurwa, nie dyskutuj – warknął. Kierowca chciał odpowiedzieć, ale otworzyły się drzwi pasażera. Scott przeniósł niezadowolone spojrzenie na swoją żonę.

- Cześć kochanie. Fajnie, że przyjechałeś – powiedziała, jak gdyby nigdy nic.

- Jessie, wsiadaj do samochodu, jedziemy do domu – oznajmił z chłodem w głosie.

- Nie ma mowy, chodź – powiedziała stanowczo. Scottem aż szarpnęło, słysząc protest ze strony małżonki. Spojrzał na nią gniewnie.

- Zapomnij, że przekroczę próg ich domu – wycedził przez zęby.

- Przekroczysz – odpowiedziała od razu. Black zmrużył oczy, niezadowolony z tak jawnego sprzeciwu. Jessie rzadko była taka; zwykle spokojna, ugodowa, bezkonfliktowa, teraz zdecydowanie chciała się z nim pokłócić.

- Jessie, nie podoba mi się spiskowanie za moimi plecami i Bóg mi świadkiem, że jeśli nie wsiądziesz do tego samochodu...

- Scott, proszę, zaufaj mi – przerwała mu błagalnym tonem. Przez dłuższą chwilę wymieniali intensywne spojrzenia, po czym Scott ze świstem wypuścił powietrze z płuc.

- Robię to tylko dlatego, że cię kocham – burknął, wychodząc z samochodu i poprawiając ubranie. Dziewczyna poczuła, jakby przeszedł ją prąd. Z biegiem czasu to wyznanie wciąż robiło na niej wrażenie. – Uprzedzam, że nic z tego nie będzie – dodał, widząc jej uśmiech. Dziewczyna wzięła go za rękę i pocałowała czule.

- Chodź – powiedziała i pociągnęła go za sobą. To był dla niego wyczyn. Przejść przez ten próg, postawić kroki w tej posiadłości, w której wszystko się zjebało, w której sekrety wyszły na jaw i posypało się tak wiele słów. Naprawdę robił to tylko dla niej, nie był w stanie jej odmówić choć osobiście czuł, że ta sytuacja nie skończy się dobrze.

W drodze na taras przywdział obojętny wyraz twarzy. Nawet wtedy, gdy zobaczył rodziców, którzy szczerze ucieszyli się na widok syna. Veronica powstrzymała się przed rzuceniem mu synowi na szyję. Stanęli w bezpiecznej odległości, obserwując się nawzajem. Cisza wypełniła otoczenie, a najmniej zainteresowany tym spotkaniem, obruszył się jako pierwszy. Spojrzał na swoją żonę z wyrzutem i odezwał się poirytowany:

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz