Rozdział 19

11 3 0
                                    

Jessie otworzyła oczy.

Poczuła natychmiastowe mdłości a w oczy rzuciła się biel szpitalnej sali.

- Witamy z powrotem – usłyszała. Odwróciła głowę i zobaczyła, że po jej prawej stronie stał lekarz, który zajmował się jej mamą. Trzymał w rękach jakieś kartki i uśmiechał się do niej ciepło.

- Co się stało? – spytała cicho.

- Omdlenie spowodowane prawdopodobnie wycieńczeniem. Na szczęście wszystko jest w porządku. Zrobiliśmy ekspresowe badania krwi, niektóre parametry są obniżone, ale to normalne podczas ciąży.

Kurwa, co?

Dziewczynie zaschło w ustach. Usiadła, prostując plecy i spojrzała na lekarza jak na przybysza z innej planety. Naprzemiennie otwierała usta i zamykała, nie mogąc wydobyć z siebie nawet jęknięcia.

- C-ciąży...? – wydukała. Czarnoskóry mężczyzna przyjrzał się jej, analizując jej zaskoczenie.

- Nie wiedziała pani?

- Domyślałam się jedynie... - skłamała czując, jak zaczynają pocić jej się ręce. Doktorek uśmiechnął się serdecznie.

- W takim razie cieszę się, że jestem osobą, która przekazuje dobrą nowinę. Jest pani w ciąży.

Blondynce zakręciło się w głowie. Z jednej strony, jakaś jej część ucieszyła się. Jaka kobieta nie chce zostać matką? Będzie nosić pod sercem małego człowieka, który jest kopią jej i jej męża. Zaś z drugiej strony nie było w planach żadnego dziecka. To nie był ten czas, nie ten moment. Nawet nie rozmawiali o dzieciach, nie miała pojęcia, jak zareaguje zapracowany Scott. Choć pewnie ta wiadomość albo ją pogrąży albo pozytywnie wpłynie na ich małżeństwo, ratując już i tak patową sytuację między nimi.

Mimo wszystko wystraszyła się. Mimowolne łzy spłynęły po jej policzkach. Cooper widział już różne reakcje na wiadomości o ciąży. Ta go nie zdziwiła. Usiadł na brzegu łóżka i przyjrzał się młodej dziewczynie.

- To łzy szczęścia?

- Niekoniecznie.

- Proszę się nie niepokoić. – Wyciągnął rękę i poklepał po ojcowsku dłoń Jessie, spoczywającą na pościeli. – Dziecko to dar, owoc miłości dwojga ludzi. Wnosi do naszego życia mnóstwo radości, sama pani zobaczy. – Uśmiechnął się pocieszająco. – Pójdzie pani ze mną do sali ginekologicznej. Kolega ma teraz okienko, wszystko pani pokaże, założy kartę ciąży.

- Dobrze... - mruknęła niepewnie, wygrzebując się z kołdry. Ruszyła za lekarzem na korytarz jak w transie, w jej głowie wciąż echem odbijało się jedno słowo – ciąża. Nie miała siły o tym myśleć. To nie było teraz ważne. Była w Anglii już tak długo, tyle się wydarzyło od tego czasu, a ona jeszcze nie widziała się z mamą.

- Doktorze – zaczepiła go, gdy dochodzili do odpowiedniej sali. – Chcę zobaczyć mamę.

- Zaraz po badaniu panią do niej zaprowadzę. – Uśmiechnął się, otwierając drzwi. Wpuścił przestraszoną Jessie przodem. W środku, przy laptopie siedział podobny wiekowo mężczyzna do doktora Coopera, z burzą idealnie ułożonych, czarnych jak smoła włosów. Spojrzał na gości i uśmiechnął się. – Masz chwilę?

- Jasne, o co chodzi? – spytał, wstając.

- Pani po omdleniu miała wykonywane badanie krwi, podejrzewałem ciążę więc zrobiliśmy też beta HCG i wyszło mocno dodatnie. Mógłbyś zająć się panią?

- Z przyjemnością. Akurat mam wolne. – Ginekolog uśmiechnął się, wskazując wnętrze gabinetu. Sam ścisnął ramię Jessie.

- Poczekam na korytarzu i zaprowadzę panią do matki – oznajmił i opuścił pomieszczenie. Blondynka zatrzymała wzrok na doktorze. Ten był bardzo miły. Przy nim stres odrobinę się zmniejszył.

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz