Rozdział 24

15 3 0
                                    

Jessie przestała liczyć dni spędzone w Londynie. Zlewały jej się w jeden ciąg niekończących się godzin. Z czasem nawet zaczęła tęsknić za San Diego. Anglia ją przygnębiała. Pustka w domu, jesienna pogoda, brak Scotta, brak mamy. Niby Mary bardzo o nią dbała, starając się zapewnić jej rozrywkę i załatać lukę, ale to była kropla w morzu.

Przygnębienie z czasem zauważył ojciec, który zastał córkę przed telewizorem, oglądającą jakąś wróżkę w środku nocy.

- Dlaczego nie śpisz? – zagadnął, podchodząc.

- Nie chce mi się – odpowiedziała nie odrywając znudzonego spojrzenia od ekranu. Tod zajął miejsce obok niej i chwilę obserwował kobietę, która wróżyła z kart. Potem przeniósł wzrok na Jessie.

- Nie tęsknisz za domem? – spytał nagle. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.

- Skąd to pytanie?

- Jess, jesteś tu już prawie miesiąc. Nie czas wrócić do domu? Widzę, że jest ci ciężko.

- Jestem tu dla ciebie – oznajmiła, siląc się na uśmiech. Dotknęła jego dłoni i pogładziła jej wierzch.

- Słoneczko, ale ja nie jestem dzieckiem, a ty masz życie w Stanach. Pracę, męża. Tak nie można. – Pokręcił głową, karcąc ją delikatnie. Dziewczyna skrzywiła się lekko. – Posłuchaj. Wiem, że się o mnie martwisz i to jest wspaniałe. Ale musisz zrozumieć, że każdy radzi sobie z różnymi sytuacjami na różne sposoby. Ludzie przychodzą, odchodzą. Śmierć jest naturalną częścią naszego życia. Niektórzy umierają przedwcześnie, co mogę poradzić? – Wzruszył bezradnie ramionami. – Takie już jest życie i nie mamy na to żadnego wpływu. Każdy z nas ma tutaj swój określony czas i trzeba go przeżyć jak najlepiej, a nie zamartwiać się niepotrzebnie. – Uśmiechnął się do niej delikatnie.

- Ale mama...

- Mama cierpiała – przerwał jej. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. – Westchnął ciężko, gdy tylko pomyślał o swojej żonie na kilka tygodni przed śmiercią. – Chcieliśmy, żebyś uniknęła tego wszystkiego, zapamiętała mamę jako szczęśliwą, uśmiechniętą.

- I to się wam udało – szepnęła, ze łzami w oczach. Ojciec uśmiechnął się do niej.

- Córeczko, mama jest teraz w lepszym miejscu i patrzy na nas z góry. Wciąż jest z nami, pamiętaj o tym. I na pewno nie chciałaby oglądać jak siedzisz ze starym ojcem zamiast w domu z mężem. – Przyciągnął ją i przytulił do siebie. Jessie zacisnęła powieki, powstrzymując łzy. To ona miała wyczuć moment, w którym będzie mogła wrócić do domu. Okazało się, że jej tata zrobił to o wiele lepiej i o wiele szybciej. Nie było na co czekać, trzeba było w końcu wrócić do domu.

Ucieszyła ją ta perspektywa.

Porozmawiali jeszcze chwilę, potem ojciec poszedł spać a Jessie chwyciła swój telefon. Wybrała numer do męża i przyłożyła słuchawkę do ucha.

- Kochanie, nie śpisz? – Troskliwy głos Scotta spowodował, że Jessie uśmiechnęła się szeroko.

- Jak widać.

- Stało się coś?

- Owszem, wracam do domu – powiedziała. Scott natychmiast się zaśmiał.

- Boże, nareszcie. – W jego głosie było tyle ulgi i szczęścia, że dziewczyna też się zaśmiała. – Już nie mogę się was doczekać. Bardzo tęsknię.

Blondynka nagle wzięła głęboki wdech. To straszne, ale na każdym kroku zapominała o tym, że była w ciąży. Przypominał jej o tym Scott. Nie pochwaliła się nawet ojcu, Mary czy Jamesowi. Po prostu wymazała ten fakt z pamięci, zajęta żałobą po mamie. Postanowiła jednak, że po powrocie do domu ogłosi szczęśliwą nowinę komu trzeba.

Układ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz