Jessie usłyszała skrzypienie drzwi, od którego zabolały uszy. Zacisnęła powieki, nie mając ani ochoty ani siły, żeby otwierać oczu.
- Wstawaj. – Zimny głos Katii dostał się do jej uszu. Blondynka nawet nie drgnęła. Czuła suchość w ustach, to skutecznie utrudniało jej mówienie. Brak siły i głód powodowały, że nie chciało jej się nawet ruszyć palcem. Opiekunka jednak nie miała zamiaru czekać. Chwyciła ją za łokieć i szarpnęła, stawiając ją do pionu. Szarpiąc, wyciągnęła z czterech ścian bez okien i klamek i wyprowadziła ją na światło dzienne. Jessie znów zmrużyła oczy, nie mogąc przyzwyczaić się do oświetlenia.
- Puść – mruknęła czując, jak paznokcie Katii wbijają się w jej skórę. Kobieta zmierzyła ją chłodnym spojrzeniem.
- Będziesz współpracować czy wolisz umrzeć z wycieńczenia? – spytała. Jessie zacisnęła usta, nie chcąc odpowiadać. Katia pokręciła głową z dezaprobatą. – Naprawdę chcesz tu umrzeć? – zapytała i nie oczekując odpowiedzi, pociągnęła ją za sobą do kuchni, w której nie było nikogo. Podała jej szklankę wody, na którą blondynka łapczywie się rzuciła. Katia obserwowała ją z góry i zastanawiała się jak przemówić do tej upartej dziewczyny.
Jessie odsunęła od siebie pustą już szklankę i oblizała usta. Brunetka pochyliła się nad nią, by spojrzeć uważnie w jej oczy.
- Jessie – zaczęła łagodnym tonem. – Nie wiem, czy pamiętasz, ale za twoich czasów byłaś perełką, ulubienicą, gwiazdą – powiedziała z podziwem, na co dziewczyna skrzywiła się i najchętniej parsknęłaby śmiechem. Nie było w tym nic, z czego można by było się cieszyć lub tym szczycić.
- A ty nie wiem, czy pamiętasz, ale miałam to zawsze głęboko w dupie – wycedziła przez zęby. Katia nerwowo przełknęła ślinę bojąc się, że ten sposób nie przekona dziewczyny do pracy.
- Nie jesteś nowicjuszką, wiesz z czym co się je i jak...
- Katia! – Krzyk z korytarza sprawił, że obie się wzdrygnęły. Brunetka ze znużeniem zerknęła na wejście do kuchni, Jessie natomiast nie odwróciła nawet głowy. Nie była ciekawa, kim jest osoba, która wołała ich mentorkę. Kroki przybrały na sile i w końcu kobieta stanęła w progu. – Czyli jednak to prawda... - szepnęła. Blondynka, słysząc ten głos tuż za sobą, zadrżała, bo wydał się jej niesamowicie znajomy. Odwróciła się raptownie i wytrzeszczyła oczy.
- Amber... - jęknęła niedowierzając. To była jej czarnoskóra przyjaciółka, we własnej osobie. Poderwała się do góry i ruszyła jej na spotkanie. Czarnowłosa wzięła ją w ramiona i ściskała, jak odnalezione po latach dziecko. W tym czasie Katia przewróciła oczami.
- Może ty ją zdołasz przekonać. – Machnęła lekceważąco ręką, mijając je i idąc w stronę wyjścia. – Inaczej umrze z głodu.
Żadna z nich nie przejęła się jej słowami, praktycznie ich nie słyszały. Jessie poleciały łzy po policzku, gdy Amber głaskała ją po włosach. Po kilku chwilach odsunęły się od siebie. Czarnoskóra dziewczyna uśmiechnęła się do niej pogodnie, przecierając jej policzki z łez.
- Co ty tu robisz, Amber? – szepnęła przez łzy blondynka.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie. – Uniosła brew. – Chodź, porozmawiamy. – Chwyciła jej dłoń i pociągnęła ją za sobą do swojego pokoju. Tam zamknęła drzwi i, nie puszczając rąk Jessie, posadziła ją na łóżku.
- Amber, nic z tego nie rozumiem. – Jessie pokręciła głową. – Riley mówiła, że wyszłaś – oznajmiła, na co Amber uśmiechnęła się z tęsknotą.
- Czyli jednak się spotkałyście? – spytała.
- Tak, ale...
- Nie liczyłyśmy na to. – Zaśmiała się swobodnie, spuszczając wzrok. – Tak naprawdę uważałyśmy to za niemożliwe. Byłyśmy przekonane, że wróciłaś do Anglii. Któregoś dnia, gdy Riley wychodziła, rzuciła „A co jak mała mnie spotka?". Żadna z nas nie myślała, że do tego dojdzie. Ale na wszelki wypadek uzgodniłyśmy, że powie ci, że też opuściłam ten dom.

CZYTASZ
Układ 2
RomansaKontynuacja losów Jessie i Scotta, którzy przetrwali kłamstwa, intrygi i układy. Teraz powinni żyć długo i szczęśliwie, ciesząc się odnalezionym spokojem oraz sobą nawzajem. Jednak co, jeśli do ich życia powrócą demony przeszłości? Lub ktoś, kto nie...