Rozdział 8

57 4 1
                                    


To miał być jeden z tych wieczorów, które zostają w pamięci na zawsze. Wieczorów, które w subtelny, choć nieodwracalny sposób zmieniają bieg życia.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, poprawiając ostatnie szczegóły makijażu. Moje usta miały idealny odcień głębokiej czerwieni, skóra lśniła delikatnym blaskiem, a oczy podkreślała cienka, precyzyjna kreska, która nadawała im wyrazistości. Jednak to, co kryło się za tymi starannie wykreowanymi detalami, było zupełnie inne – niepewność, której nie potrafiłam zdusić. Czułam, jak serce bije mi szybciej niż zwykle, jakby ostrzegało mnie przed czymś, co miało nadejść.

Jedwabista, wieczorowa suknia oplatała moje ciało z niemal chirurgiczną precyzją, podkreślając każdy ruch. Rozcięcie na nodze, subtelne, ale odważne, przyciągało uwagę dokładnie w sposób, w jaki chciałam – delikatnie kokieteryjny, lecz nie wulgarny. To był mój pierwszy Fashion Show, mój bilet do świata, który od zawsze wydawał mi się tak odległy. A jednak teraz, kiedy miałam być jego częścią, gdy powinnam czuć podekscytowanie, dominował jedynie lęk.

Wychodząc z łazienki, spojrzałam na Maddie, która siedziała na krawędzi łóżka, uśmiechając się do mnie. Jej krótsza, zielona sukienka podkreślała jej smukłą sylwetkę, a srebrne dodatki odbijały światło, dodając jej jeszcze więcej blasku.

– Wyglądasz jak prawdziwa gwiazda, Ano – powiedziała, dopinając zgrabną kopertówkę, którą przytrzymywała na kolanach. – Gotowa na swoją wielką chwilę?

Starałam się uśmiechnąć, ale ten uśmiech był bardziej mechaniczny niż naturalny. – Gotowa... chyba. Nie wiem, co mnie bardziej stresuje – sam pokaz czy zadanie, które mi powierzono.

Maddie spojrzała na mnie z troską, wiedząc, ile energii włożyłam w przygotowania. – Dasz radę. Spędziłaś tyle czasu nad tym projektem. Przecież znasz każdą z tych modelek na pamięć. Nawet bez tej przeklętej teczki.

Westchnęłam, starając się uwolnić od napięcia. – Obyś miała rację.

Zeszłyśmy na dół, a przed wyjściem hotelu, czekała na nas już, wcześniej zamówiona taksówka.

Miasto tętniło życiem, a światła migotały w szybkim tempie, jakby przypominały mi, że nie ma odwrotu. Z każdym kolejnym metrem, który przybliżał nas do miejsca wydarzenia, moje myśli stawały się coraz bardziej chaotyczne. Czas mijał szybciej, niż bym sobie życzyła, a ja czułam, że wkraczam na teren, na którym każdy fałszywy ruch może mnie zniszczyć.

Fashion Show. Prawdziwa świątynia mody, w której wszystkie spojrzenia zwrócone są na wybieg, na kreacje, na twórców. To tutaj rodzą się kariery, ale równie łatwo można je tu pogrzebać. Wiedziałam, że dzisiejszy wieczór może być moją przepustką do sukcesu, ale też czułam, że za każdym rogiem czai się możliwość porażki.

Kiedy dotarłyśmy na miejsce, tłumy ludzi już przelewały się przez wejścia, a flesze aparatów migały jak burza błyskawic. Celebryci pozowali na czerwonym dywanie, uśmiechając się z pewnością siebie, która wydawała się tak niedostępna dla mnie w tamtej chwili. Wciągnęłam powietrze, starając się uspokoić chaotyczne myśli, ale w tym świecie, gdzie wszystko było pozorne, każda wdech i wydech stawał się cięższy.

– Ana, oddychaj – Maddie położyła mi dłoń na ramieniu, przypominając, że jestem tu po to, by pracować, a nie tylko podziwiać światła reflektorów, które kiedyś były moim koszmarem a teraz wydawały się nieszkodliwe i piękne.

Kiwnęłam głową, a jej obecność była jedyną rzeczą, która dawała mi poczucie jakiejkolwiek stabilności.

Weszłyśmy do środka, gdzie powietrze wydawało się jeszcze bardziej napięte. Sala była niczym ze snu – olbrzymie żyrandole lśniły blaskiem milionów kryształów, a marmurowa podłoga odbijała każdy krok, jakby cała przestrzeń chciała podkreślić swoją wyższość. Wysokie, pozłacane sufity zdawały się ciągnąć bez końca, a aksamitne krzesła, ustawione w równych rzędach po obu stronach wybiegu, sprawiały wrażenie, jakby czekały na swoje królewskie audytorium.

W Cieniu FleszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz