Rozdział 19

54 5 0
                                    

Czwartkowy wieczór nadszedł szybciej, niż się spodziewałam.

Pokój oświetlało ciepłe, złote światło lampki nocnej, a na zewnątrz słychać było nocne odgłosy miasta. Siedziałam na łóżku, a obok leżała walizka, do której pakowałam rzeczy na weekendowy wyjazd.

Santa Monica.
Kiedy tylko usłyszałam to miejsce, czułam, jak w żołądku pojawia się ciężar. Przecież wiedziałam, że Luke musiał mieć w tym jakiś cel. To miejsce było zbyt pełne wspomnień, zbyt osobiste, żeby było przypadkowe.

Mimo to, musiałam to zrobić. Nie było odwrotu. Był to zawodowy wyjazd, związany z projektem, na którym mi zależało.

Ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że pod powierzchnią tego wyjazdu kryło się coś więcej. Czułam, jak Luke stara się zbliżyć do mnie.

Czy celowo wybrał to miejsce, żeby przypomnieć mi o tym, co kiedyś nas łączyło?

Otworzyłam szafę, wyciągając kolejne rzeczy: dżinsy, lekkie koszule, kurtkę, bo noce nad oceanem bywają chłodne.

Każdy mój ruch wydawał się mechaniczny, jakby moje ciało działało automatycznie, podczas gdy umysł walczył z natłokiem myśli. Starałam się nie myśleć o Luke'u, ale było to niemożliwe. Był zbyt obecny w każdym aspekcie tego wyjazdu.

Wrzuciłam do walizki sweter i poprawiłam go starannie, a potem zamknęłam bagaż.

Westchnęłam głęboko, starając się jakoś uporządkować myśli. To miało być tylko kilka dni. Praca. Zdjęcia, nagrania, zakulisowe materiały. Tyle że Santa Monica nie była zwykłym miejscem, a Luke... Luke nie był tylko muzykiem, którego miałam promować. Był kimś, kto dawno temu wypełnił moje życie miłością, a potem zostawił puste miejsce, którego nie potrafiłam zapełnić.

Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran, a moje serce na chwilę stanęło.
To był Luke.

Przez sekundę wpatrywałam się w jego imię na wyświetlaczu, jakby sam jego widok miał magiczną moc przeniesienia mnie w przeszłość. Kliknęłam, otwierając wiadomość.

Luke: Podjedziemy busem pod twój dom jutro o 8 rano. Możemy jechać razem, cała ekipa będzie na pokładzie.

Serce mi zamarło. Cała ekipa. Luke, zespół, menadżerowie. Kilka godzin w zamkniętej przestrzeni z nim, z nimi.

W teorii to brzmiało normalnie, jak coś naturalnego – cały zespół jedzie razem, jak na wycieczkę. Ale na myśl o tym, że miałabym spędzić te godziny blisko niego, z jego spojrzeniem śledzącym każdy mój ruch...
Nie, to było zbyt dużo.

Nie mogłam sobie na to pozwolić. To by mnie zniszczyło. Potrzebowałam przestrzeni, dystansu. Tego, żeby skupić się na pracy, a nie na tym, co czułam w jego obecności. Bo, niezależnie od tego, jak bardzo się starałam, Luke zawsze miał ten wpływ na mnie – sprawiał, że mój świat zatrzymywał się na chwilę. I ta bliskość, ten bus pełen wspomnień, byłby dla mnie pułapką.

Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na łóżku, biorąc telefon do ręki. Musiałam odpowiedzieć szybko, zanim zacznę rozważać, czy aby przypadkiem nie zgodzić się na tę propozycję, ale w głębi siebie wiedziałam jedno – nie mogłam jechać z nimi.

Ana: Dziękuję za propozycję, ale pojadę sama, swoim autem. Podaj mi adres, gdzie mam się udać.

Wysłałam wiadomość i poczułam lekką ulgę, jakbym zrobiła krok we właściwą stronę. Potrzebowałam tej odrębności, tej chwili, by zebrać myśli przed wszystkim, co nas czekało.

Chwilę później telefon zawibrował znowu.
Luke przesłał mi adres.
Spojrzałam na wiadomość, a gdy przeczytałam adres hotelu, zamarłam.

To był ten sam hotel, w którym kiedyś się zatrzymaliśmy. To nie mógł być przypadek.
Hotel, w którym spędziliśmy jedne z najpiękniejszych chwil naszego związku. Każdy jego kąt miał dla mnie jakieś wspomnienie – ciche wieczory na balkonie z widokiem na ocean, poranki, kiedy budziłam się przy jego boku, rozmowy o przyszłości, która nigdy nie nadeszła, kąpiele w oceanie, romantyczne wieczory na plaży.

Przysiadłam na brzegu łóżka, czując, jak wspomnienia zaczynają mnie przytłaczać.

Czy Luke zrobił to specjalnie?
Czy wiedział, jak bardzo ten hotel wiąże się z naszą przeszłością?
Czy próbował zagrać na moich emocjach, wybierając miejsce, które miało dla nas tak ogromne znaczenie?

Czułam, że moje myśli zaczynają się gubić w chaosie. Ale jednocześnie musiałam zachować twarz. Nie mogłam mu pokazać, że to na mnie działa. Że ten wybór, to miejsce, przypominało mi o tym, co między nami kiedyś było.

– To jest tylko służbowy wyjazd – powtarzałam sobie w myślach. Nawet jeśli serce i przeczucie mówiło mi coś zupełnie innego.

Chwyciłam telefon i napisałam szybko odpowiedź, choć palce drżały lekko na klawiaturze.

Ana: Dziękuję za informację. Będę na miejscu o 9.

Kliknęłam „wyślij" i odłożyłam telefon na bok, opadając na łóżko. Przez chwilę leżałam, wpatrując się w sufit, próbując uspokoić oddech i uspokoić myśli.

Wszystko, co miało się wydarzyć w ten weekend, nabierało coraz większej intensywności. Santa Monica, nasz hotel, Luke – to wszystko zdawało się zbyt osobiste, zbyt intymne.

Czułam, jak moje serce bije mocniej, jak wspomnienia napierają z każdej strony.
Ale musiałam to opanować.
Musiałam pozostać profesjonalna.
To był tylko weekendowy wyjazd. Tylko praca. Moje serce nie miało prawa brać w tym udziału.

Chociaż prawda była taka, że Luke nigdy do końca z mojego serca nie wyszedł, ale teraz nie mogłam pozwolić, by znowu wkroczył do mojego życia.

W Cieniu FleszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz