Rozdział 18

76 5 0
                                        

Nasze rozmowy w kawiarni, z Maddie, podczas przerwy na lunch, zawsze były dla mnie lekką ucieczką od rzeczywistości.

Ale gdy tylko otworzyłyśmy drzwi biurowca i weszłyśmy do środka, czułam, że coś się zmieniło. Atmosfera w biurze była napięta, a powietrze zdawało się gęstnieć z każdą sekundą, gdy podążałyśmy w stronę naszych biurek.

Zanim zdążyłam się wygodnie rozsiąść na krześle, nagle z gabinetu wyszedł Nathaniel. Był wściekły, a jego twarz była wykrzywiona z gniewu. Przeszył mnie spojrzeniem, które sprawiło, że natychmiast poczułam, jak napięcie w moim ciele rośnie.

— Evans! — huknął, a jego głos odbił się echem w biurze, przyciągając spojrzenia wszystkich dookoła. — Gdzie ty byłaś?! Steven Jones czeka na ciebie od ponad dziesięciu minut w moim gabinecie!

Zerwałam się z krzesła, czując, jak moje serce zaczyna walić jak oszalałe. Zawsze byłam na czas, a ta przerwa na lunch nie trwała o wiele dłużej niż zwykle. Jednak Nathaniel, jak to Nathaniel, zawsze znalazł powód, żeby mnie przycisnąć.

— Przepraszam, miałam przerwę... — zaczęłam tłumaczyć, ale przerwał mi gestem dłoni.

— Nieważne. Po prostu chodź ze mną. Steven nie ma czasu na twoje spóźnienia — rzucił chłodno, odwracając się i kierując w stronę swojego gabinetu.

Rzuciłam Maddie nerwowe spojrzenie, a ona tylko uniosła brwi, równie zaskoczona tym nagłym zamieszaniem.

Szybko ruszyłam za Nathanieliem, starając się uspokoić oddech i przygotować na to, co czekało mnie za drzwiami jego gabinetu.

Gdy weszłam do środka, Steven Jones już siedział na fotelu naprzeciwko biurka Nathaniela, jego dłonie spoczywały na oparciu, a wyraz jego twarzy był spokojny, choć wyraźnie zniecierpliwiony.

Spojrzał na mnie przelotnie, zanim Nathaniel zajął swoje miejsce.

— Przepraszam za spóźnienie — powiedziałam, starając się zachować spokój, choć czułam, jak moje dłonie zaczynają lekko drżeć.

— Nie szkodzi — odpowiedział Steven, uśmiechając się chłodno. — Mamy do omówienia ważne sprawy związane z projektem, więc przejdźmy od razu do rzeczy.

Skinęłam głową, zajmując miejsce obok Nathaniela. Steven spojrzał na mnie uważnie, jakby ważył każde słowo, które zamierzał powiedzieć. Czułam, że to będzie coś dużego.

— W ten weekend zespół jedzie do Santa Monica, żeby nagrać teledysk do nowego singla — zaczął, a ja poczułam, jak moje serce nagle zaczyna bić mocniej. — Potrzebujemy, żebyś była tam z nami. Chcemy, żebyś zebrała materiały na planie – wideo, zdjęcia, zakulisowe ujęcia, które będzie można wykorzystać w zapowiedziach płyty i teledysku na social media.

Słowa Stevena wydawały się dźwięczeć mi w uszach. Santa Monica. Miejsce, gdzie z Luke'em spędziliśmy jedne z naszych najbardziej intymnych chwil. Wrócenie tam, gdzie tyle wspomnień ciągle było żywych w mojej pamięci... to było ostatnie, czego chciałam.

Mój umysł zaczynał już tworzyć obrazy nas, spacerujących po plaży, śmiejących się w hotelu... ale teraz wszystko miało być inne. To miała być praca. Profesjonalizm.

— Santa Monica? — powtórzyłam powoli, starając się ukryć drżenie w głosie. — Dlaczego tam?

Steven wzruszył ramionami, jakby to był najzwyklejszy wybór na świecie.

— Zespół chciał coś bardziej osobistego. A Luke... — przerwał na chwilę, jakby celowo podkreślając jego imię — sugerował, że to będzie idealne miejsce na nakręcenie teledysku. Blisko oceanu, z tym klimatem wolności i nostalgii, który idealnie pasuje do nowego singla. Wiemy, że masz świetne wyczucie, więc chcemy, żebyś to uchwyciła.

Zaschło mi w gardle. Luke musiał wybrać to miejsce. Czy robił to specjalnie? Wiedział przecież, co to dla mnie znaczyło. Wiedział, że Santa Monica to nasze miejsce. Czy to była kolejna jego próba nawiązania kontaktu, wyciągnięcia do mnie ręki?

Nie miałam wyboru. Musiałam się zgodzić. To była moja praca, mój projekt. Ale myśl o powrocie tam, o tym, jak wszystko, co przeżyliśmy, mogłoby wrócić do mnie z pełną siłą, sprawiała, że czułam się, jakbym stała na krawędzi czegoś nieznanego.

— Oczywiście, pojadę — powiedziałam w końcu, choć moje serce buntowało się przeciwko temu. — Zrobię wszystko, co trzeba, żeby zebrać odpowiednie materiały.

Steven skinął głową, jakby już to zakładał.

— Świetnie. Wyjazd jest zaplanowany na piątek wieczorem. Będziemy tam przez cały weekend, więc spakuj się odpowiednio — dodał, wstając z fotela. — Będziemy w kontakcie.

Spojrzał jeszcze raz na mnie, jego wzrok był chłodny, profesjonalny, ale gdzieś w jego spojrzeniu czułam, że wiedział więcej, niż dawał po sobie poznać.

Gdy Steven wyszedł, Nathaniel spojrzał na mnie z wyraźnym zadowoleniem.

— Mam nadzieję, że nie zawalisz już pierwszego zdania — powiedział z nutą złośliwości w głosie.

Jego słowa zabrzmiały jak ostrzeżenie, ale nie dałam się sprowokować. Po prostu skinęłam głową i wyszłam z jego gabinetu. Z sercem bijącym mocno w piersi wróciłam do swojego biurka.

Santa Monica.
Zastanawiałam się, czy Luke naprawdę wybrał to miejsce z pełną świadomością, co to dla mnie znaczyło. Czy to była jego kolejna próba dotarcia do mnie, przypomnienia mi o naszej przeszłości? A może to był tylko czysty przypadek? Nie wiedziałam, ale cokolwiek miało się wydarzyć w ten weekend, musiałam być na to przygotowana.

Byłam pewna tylko jednego: nie mogłam pozwolić, żeby Luke znowu wkroczył do mojego serca.

W Cieniu FleszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz