Obudziłem się o świcie, gdy złote światło poranka powoli wślizgiwało się przez okno, otulając pokój ciepłym blaskiem. Ana leżała obok mnie, wtulona, z twarzą zwróconą ku mojej piersi, jakby podświadomie szukała mojego ciepła.
Patrzyłem na nią, na jej spokojny oddech, na ledwie widoczny uśmiech na ustach i poczułem, jak wszystko we mnie mięknie. Każda cząstka mojego ciała, każda myśl w głowie powtarzała jedno – kocham ją.
Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś tak pięknego i niewinnego, jak jej śpiąca twarz w tym porannym świetle. To, co było między nami, nie mieściło się w zwykłych słowach. To uczucie było czymś, co przepełniało mnie całego, czymś, co sprawiało, że czułem się kompletny.
Chciałem zatrzymać czas, chciałem, żeby każda chwila wyglądała właśnie tak – żeby Ana zawsze była tak spokojna, tak bezpieczna, z dala od wszystkiego, co mogłoby ją zranić.
Patrząc na nią, przypomniałem sobie, kim byłem wcześniej – jak żyłem w chaosie, w wirze imprez, w świetle reflektorów, które wydawały mi się jedynym źródłem blasku. Muzyka, tłum, adrenalina... Kiedyś to było wszystkim, co znałem, a jednak nigdy nie dawało mi tego spokoju, który czułem teraz, leżąc obok niej.
Ana wprowadziła do mojego życia spokój i ciszę, których nigdy nie szukałem, ale bez których teraz nie mogłem żyć. To dzięki niej odkryłem, że prawdziwa siła, prawdziwa pełnia, to nie błysk fleszy ani aplauz tłumu. To moment, kiedy patrzę na nią i wiem, że mogę być po prostu sobą.
Czułem, że w tej miłości znalazłem coś, czego nie potrafiłem odnaleźć wcześniej – czystość, jakiej nigdy nie doświadczyłem i piękno miłości, które odrzucałem, sądząc, że to wszystko to tylko fikcja.
Ale ona była prawdziwa. Była przy mnie. A ja, choć nadal byłem tym samym człowiekiem, wiedziałem, że to, co nas połączyło, uczyniło mnie lepszym. To było uczucie tak potężne, że trudno było mi uwierzyć, że zasłużyłem na coś takiego.
Objąłem ją mocniej, chłonąc jej ciepło, jakbym chciał zatrzymać tę chwilę na zawsze. Jej obecność, jej dotyk, jej oddech – to wszystko było dla mnie jak najczystsze światło, coś, co rozświetlało każdy zakamarek mojego serca, coś, co zmieniało mnie w sposób, którego nie potrafiłem do końca zrozumieć.
Uświadomiłem sobie, że nie chciałem już niczego więcej. Chciałem budzić się obok niej każdego ranka, widzieć jej twarz spokojną, czuć jej ciepło przy moim boku, słyszeć jej śmiech i dzielić z nią każdy dzień, każdą sekundę.
Zmieniła mnie, ale ja wiedziałem, że ona również się zmieniła. Była teraz silniejsza, pewniejsza siebie, a świadomość, że mogłem być częścią tej przemiany, napawała mnie dumą.
Chciałem, żeby już zawsze była tak beztroska i szczęśliwa jak teraz, gdy spała w moich ramionach, świadoma tego, jak bardzo ją kocham.
Leżałem, patrząc na jej twarz w tym cichym, porannym świetle i czułem, że dla niej mógłbym zrobić wszystko. Cokolwiek by się działo, jakiekolwiek wyzwania miałyby stanąć na naszej drodze – wiedziałem, że walczyłbym dla niej, do ostatniego tchu.
Ana była miłością mojego życia, moją przyszłością i nie chciałem już spędzić ani dnia bez niej.
Wysunąłem ramię spod jej głowy powoli, prawie nie oddychając, byle nie zburzyć spokoju tej chwili. Ana spała, jej oddech był równy i głęboki, a delikatny uśmiech błąkał się na jej ustach, jakby śniła o czymś przyjemnym.
Zatrzymałem się, przez chwilę tylko patrząc na nią, próbując uchwycić ten obraz w swojej pamięci. Tak właśnie chciałem, by wyglądała moja przyszłość – z nią przy moim boku.

CZYTASZ
W Cieniu Fleszy
Romansa„W Cieniu Fleszy" to druga część emocjonującej opowieści o miłości, której nie da się ukryć przed światem. Anastasia Evans przez kilka miesięcy żyła w cieniu bólu i rozpaczy po rozstaniu z Lukiem Harrisonem, gwiazdorem, którego serce kiedyś należało...