Prolog

255 9 12
                                    

Druga część „W Blasku Fleszy"

Miłość.
Wkrada się cicho, jak delikatny podmuch porannego wiatru. Z każdym spojrzeniem, z każdym dotykiem zapuszcza korzenie, stając się częścią ciebie. Wierzysz, że tym razem będzie inaczej. Że to, co masz, jest niezniszczalne. Że przetrwa.

I wtedy nagle. Niespodziewanie. I znienacka.
Serce pęka. Rozpryskuje się na kawałki.

Może to kara za to, że zbyt łatwo oddałaś swoje serce? Może za to, że kochałaś za bardzo?

Każdy dzień bez niego to nowa rana, której nie widać, ale która krwawi wewnątrz. Patrzysz na swoje odbicie, ale nie poznajesz osoby, którą widzisz. Twoje oczy są puste, twoje dłonie zimne. Wszystko, co kiedyś było żywe, teraz jest martwe, jak kwiaty, które zwiędły w wazonie, ale wciąż tam stoją, bo nie masz siły ich wyrzucić. 

Samotność.
Wślizguje się nieproszona, jak cień po zachodzie słońca. Nie pyta o pozwolenie, po prostu jest.

Z czasem jednak uczysz się żyć z tą pustką.
Cisza, która kiedyś była tłem, teraz wypełnia każdą przestrzeń, każdy kąt, który kiedyś rozbrzmiewał śmiechem i słowami, staje się pusty i chłodny. I zastanawiasz się, jak coś tak nieuchwytnego jak brak może ważyć tak wiele.

Zastanawiasz się, czy ten ból kiedyś odejdzie. Czy stanie się ledwie wspomnieniem, jak sen, którego obrazy ulatują wraz z przebudzeniem.

A może ten ból nigdy nie zniknie, tylko zmieni formę – głębiej zakorzeniony, mniej bolesny, ale zawsze obecny. Echo tego, czego nie da się wymazać.

Słyszysz od innych: "Czas leczy rany." Ale czy tak jest naprawdę? Czy czas ma moc, by zmyć wszystko? A może to my po prostu uczymy się żyć z tym ciężarem, aż w końcu zapominamy, jak to jest nie czuć go na barkach?

Z każdym mijającym dniem tracisz odrobinę nadziei, czekając na cud, który nie nadchodzi.

Ale dni biegną dalej. Mimo bólu wciąż oddychasz, wstajesz, robisz krok za krokiem, choć każdy z nich jest jak spacer przez mgłę. Każdy oddech ciąży, świat staje się szary, a życie, które kiedyś miało barwy, teraz jest monochromatyczne. Wszystko, co było piękne, wydaje się teraz nieosiągalne – zniknęło razem z nim.

I wtedy, pewnego dnia, coś się zmienia.
Delikatnie, niemal niezauważalnie, jak muśnięcie ciepłego wiatru na skórze. Spoglądasz w lustro i widzisz coś, czego dawno tam nie było. Nie miłość, nie tęsknotę, ale mały promyk. Iskrę, która mówi, że poza bólem istnieje coś więcej.

Gdzieś głęboko, pod warstwami smutku, zaczyna rodzić się nadzieja.
Cicha, prawie niesłyszalna, ale obecna.

Może nie dzisiaj. Może nie jutro. Ale w końcu, może pewnego dnia ten ból przestanie być centrum twojego świata. Może kiedyś otworzysz oczy i po raz pierwszy od długiego czasu poczujesz, że życie ma jeszcze coś do zaoferowania.

To jeszcze nie szczęście.
Jeszcze nie pełen spokój.
Ale jest początek.

I choć nie wiesz, dokąd prowadzi, czujesz, że coś wewnątrz ciebie drgnęło.

Może nie potrzebujesz miłości, by czuć się cała. Może istnieją inne ścieżki do szczęścia – takie, które prowadzą przez ciszę, spokój, przez odnalezienie siebie, a nie kogoś innego.

I wtedy nadchodzi "kiedyś."
Nie w postaci fajerwerków ani triumfalnych momentów, ale w spokojnym zrozumieniu, że można być szczęśliwym w samotności.

To nowy początek.
Nie dla miłości. Dla ciebie.

W Cieniu FleszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz