Rozdział 28

82 6 0
                                        

Podniosłam się powoli z kanapy, czując jak moje mięśnie protestują po długim czasie spędzonym w jednej pozycji.

Luke wstał zaraz za mną, a ja odruchowo poprawiłam swoją sukienkę, wygładzając jej materiał i odgarniając włosy z twarzy.

Jego ciepło wciąż było wyczuwalne na mojej skórze, chociaż staliśmy już obok siebie, a nie wtuleni, jak przez te ostatnie minuty.

Luke sięgnął po swoją czarną koszulę, tę samą, którą wcześniej zsunęłam z jego ramion, a teraz zapiął guziki z tą samą pewnością, z jaką wcześniej mnie obejmował.

Spojrzał na mnie, lekko unosząc brwi, jakby miał nadzieję, że odczytam jego myśli.

W końcu odezwał się cicho, choć jego głos miał tę znajomą, niską barwę, która zawsze budziła we mnie dreszcze.

– Chyba pora wracać – powiedział z nutą niechętnej rezygnacji.

Kiwnęłam głową, czując, jak ciężar rzeczywistości powoli nas dogania.

Sięgnęłam po swoje szpilki, które wcześniej odłożyłam na bok, i wsunęłam je na stopy.

Gdy skierowałam się w stronę drzwi, gotowa wyjść i ponownie stanąć w tłumie ludzi, Luke niespodziewanie złapał mnie za rękę. Poczułam znajome ciepło jego dotyku, które momentalnie zatrzymało mnie w miejscu. Obrócił mnie delikatnie, a potem przyciągnął do siebie, jakby chciał powiedzieć, że to jeszcze nie koniec.

– Myślałem o tym wszystkim – zaczął, patrząc mi prosto w oczy. Jego głos był miękki, ale pełen przekonania. – Jeśli chcesz, możemy nie mówić nikomu, że się pogodziliśmy. Dla dobra kampanii... i dla twojego. Mogę udawać, że łączą nas tylko sprawy zawodowe.

Zaskoczył mnie tym. Cieszyłam się, że pomyślał o tym rozwiązaniu, ale wciąż nie mogłam uwierzyć, że był gotów to zrobić, żeby mnie chronić.

Spojrzałam na niego, starając się odczytać z jego twarzy, czy jest przekonany do tej decyzji.

– Jesteś pewien? – zapytałam cicho, choć w głębi duszy czułam ulgę.

– Niczego nie jestem bardziej pewien niż tego, że chcę twojego dobra, Ano – odpowiedział, a jego głos brzmiał tak szczerze, że nie miałam już żadnych wątpliwości.

Przyciągnął mnie bliżej, a potem złożył delikatny pocałunek na moim czole, jakby przypieczętowując tę obietnicę.

Jego dotyk był ciepły, kojący, ale kiedy nasze dłonie się rozłączyły, poczułam, jak natychmiast brakuje mi jego obecności.

Zrobił krok w tył, a ja od razu wiedziałam, że to najlepsze rozwiązanie, nawet jeśli serce krzyczało, by zostać jeszcze chwilę.

– Wyjdę pierwsza – powiedziałam, zbierając się na siłę, aby ruszyć w stronę drzwi. – Faktycznie lepiej będzie jeśli zostanie to między nami.

Otworzyłam drzwi, przed wyjściem rzucając mu ostatnie spojrzenie. Luke uśmiechnął się lekko, a ten subtelny uśmiech dodał mi odwagi, choć wiedziałam, jak bardzo będzie mi brakować jego bliskości.

Odwróciłam się i wyszłam, kierując się schodami na pokład.

Gdy wyszłam na zewnątrz, impreza była w pełnym rozkwicie. Muzyka grała głośniej, ludzie rozmawiali i śmiali się jeszcze intensywniej. Zobaczyłam, jak Steven, Nathaniel oraz członkowie zespołu, z wyjątkiem Luke'a, stoją w kółku, każdy z kieliszkiem szampana w dłoni.

Obok Jake'a była Madison, a Nathaniel patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy, jakby zastanawiał się, co ona tu robi. Zwykle zachowywał się pewnie, kontrolując każdą sytuację, ale teraz jego wzrok wydawał się nieco zagubiony.

W Cieniu FleszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz