Zwiadowcy prowadzili nas przez las w ciszy. Byli czujni, gotowi do działania w każdej chwili. Ich broń była wymierzona w nas, a najmniejszy nieprzemyślany ruch mógł skończyć się tragicznie. Czułam, jak zimny pot spływa mi po plecach, a myśli kłębiły się w głowie.
Patrick szedł na czele naszej grupy, jego twarz była kamienna, ale widać było, że analizuje sytuację. Devon i Jacob trzymali się z tyłu, ich spojrzenia pełne gniewu i determinacji. Devon, mimo swojego zwykle spokojnego usposobienia, wyglądał na gotowego do ataku w każdej chwili.
Zakładnicy siedzieli na swoich koniach, teraz wyraźnie rozluźnieni, jakby czuli, że ich sytuacja się poprawiła.
– To się robi coraz lepsze – mruknął Jacob, patrząc na zwiadowców. – Może powinniśmy ich wszystkich po prostu rozwalić i wziąć ojca Amy siłą.
– Przestań – rzucił Patrick przez ramię. – Marcus na pewno już nas obserwuje. Jeśli spróbujemy czegoś teraz, skończy się to masakrą.
Po kilku godzinach marszu las zaczął się przerzedzać, aż w końcu dotarliśmy na skraj wzgórza. Przed nami rozciągała się dolina, a w jej centrum znajdowały się zrujnowane budynki, które Marcus przekształcił w swoją bazę.
Widok przyprawił mnie o dreszcze. Były tam wieżyczki strażnicze z uzbrojonymi żołnierzami, a wokół nich ogrodzenia z drutu kolczastego. W centrum widać było większe budynki – dawne magazyny i sklepy, teraz pełne życia.
– To Oaza Marcusa – powiedział cicho Patrick, patrząc na fortecę.
– Wygląda bardziej jak więzienie – mruknęła Lily, spoglądając na mury.
Dowódca zwiadowców odwrócił się do nas z zimnym uśmiechem.
– Witajcie w naszej małej społeczności – rzucił kpiąco. – Marcus na pewno się ucieszy, że was zobaczy.
Dotarliśmy do głównej bramy, gdzie czekało kilku kolejnych żołnierzy. Każdy z nich był uzbrojony i wyglądał, jakby przeszedł piekło. Ich spojrzenia były puste, jakby życie poza wojną i przetrwaniem nie miało dla nich znaczenia.
– Powiedz Marcusowi, że mamy gości – powiedział dowódca zwiadowców, podchodząc do jednego z wartowników.
Żołnierz skinął głową i zniknął za bramą. W międzyczasie nasza grupa została rozbrojona – każdą broń, którą mieliśmy przy sobie, odebrano i odłożono na stos obok bramy.
Czułam, jak moje serce wali jak szalone.
– Spokojnie – szepnął Patrick do mnie. – Nie rób niczego, co mogłoby ich sprowokować.
Kiwnęłam głową, choć wcale nie czułam się spokojnie.
Po kilku minutach brama otworzyła się z głośnym zgrzytem, a po drugiej stronie stanęła sylwetka Marcusa. Wyglądał dokładnie tak, jak opisał James – wysoki, ubrany na czarno, z dużą blizną ciągnącą się od oka aż do ust. Jego oczy były zimne, a twarz pozbawiona emocji.
– No proszę, proszę – powiedział Marcus, podchodząc do nas powoli. – Słyszałem, że ktoś mnie szukał, ale nie spodziewałem się takiego powitania.
Spojrzał na zakładników i uśmiechnął się kpiąco.
– A to co? Moi ludzie jako karta przetargowa? – zapytał, jego głos był pełen ironii.
Patrick zrobił krok do przodu, nie spuszczając wzroku z Marcusa.
– Przyszliśmy negocjować – powiedział stanowczo. – Mamy twoich ludzi. Ty masz Williama. Prosta wymiana.
Marcus uniósł brew, jakby był zaskoczony, że Patrick miał odwagę odezwać się w ten sposób.
– Negocjacje, mówisz? – zapytał, jego głos był spokojny, ale w jego spojrzeniu było coś przerażającego. – W porządku. Wejdźcie. Porozmawiamy.
Weszliśmy do środka, otoczeni przez żołnierzy Marcusa. Wewnątrz Oaza wyglądała jeszcze bardziej niepokojąco – ludzie pracowali w milczeniu, a każde spojrzenie wydawało się pełne strachu. Widać było, że nikt tu nie był z własnej woli.
Marcus poprowadził nas do jednego z większych budynków, gdzie znajdowała się sala z dużym stołem i kilkoma krzesłami.
– Siadajcie – powiedział, wskazując na krzesła. – Omówmy warunki waszej „wymiany”.
Patrick spojrzał na nas i skinął głową, dając znak, żebyśmy usiedli. Wiedziałam, że teraz każde słowo, które padnie, może zadecydować o losie mojego ojca – i o naszym przetrwaniu. Musiałam zachować spokój, choć w środku czułam, że to dopiero początek piekła.
Siedzieliśmy przy dużym stole w sali konferencyjnej, która wyglądała, jakby kiedyś należała do zarządu jakiegoś magazynu. Teraz była obdrapana i ciemna, z jednym źródłem światła – lampą wiszącą nad naszymi głowami. Marcus, nonszalancko opierając się o krzesło, patrzył na nas z ironicznym uśmiechem.
– Powiedzcie mi jedno – zaczął, bawiąc się papierosem. – Naprawdę myśleliście, że William będzie chciał wrócić?
Te słowa uderzyły jak młot. Spojrzałam na Patricka, który siedział nieruchomo, jego twarz była kamienna, ale w oczach widziałam złość.
– Co masz na myśli? – zapytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Marcus spojrzał na mnie, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
– Cóż, chyba nie wiedziałaś, że twój ojciec jest tu... szczęśliwy – powiedział, przeciągając słowa.
– To niemożliwe – rzucił Devon, która siedział obok mnie. – William nie zgodziłby się zostać tutaj.
Marcus zaśmiał się cicho i skinął na jednego ze swoich ludzi.
– Zawołajcie go – powiedział, odpalając papierosa.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem i do środka wszedł mój ojciec. Wyglądał... inaczej, niż się spodziewałam. Był ubrany w czysty, dobrze skrojony strój, a na jego twarzy nie było żadnych oznak zmęczenia czy bólu. Nie wyglądał na więźnia – wyglądał jak ktoś, kto tu pasuje.
Moje serce zamarło.
– Tato? – wyszeptałam, wstając z miejsca.
Ojciec spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego nie rozumiałam – gniew?
– Co wy tu robicie? – zapytał ostro.
– Przyjechaliśmy po ciebie – powiedział Patrick, wstając. – Mamy zakładników. Możemy ich wymienić na ciebie. Wracamy do Oazy.
Ojciec zaśmiał się gorzko i pokręcił głową.
– Nie zamierzam wracać – powiedział chłodno. – Nie prosiłem was, żebyście po mnie przyjeżdżali.
Te słowa wbiły mnie w ziemię.
– Ale... dlaczego? – zapytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Przecież to twoje miejsce, to my jesteśmy twoją rodziną!
Ojciec spojrzał na mnie z wyraźnym rozdrażnieniem.
– Amy, nie rozumiesz – powiedział, a jego ton był zimny. – Tutaj mogę robić to, co naprawdę ważne. Marcus daje mi zasoby, które pozwalają mi badać Czarną Mgłę. W Oazie Jamesa zawsze byłem ograniczany, zawsze musiałem walczyć o każdą próbkę. Tutaj mam wszystko, czego potrzebuję.
Jacob był wściekły, a Devon wyglądał, jakby nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.
– Więc co? – rzucił Patrick ostro. – Po prostu postanowiłeś zdradzić wszystko, co zbudowaliśmy, i przejść na stronę Marcusa?
Ojciec spojrzał na niego chłodno.
– To nie jest zdrada – odpowiedział. – To wybór. Marcus i jego ludzie rozumieją, że walka o przetrwanie to nie tylko budowanie murów. To nauka, badania. To jedyna szansa, żeby pokonać Czarną Mgłę.
– A rodzina? – warknęłam, czując, jak mój głos się łamie. – Co z nami?
Ojciec spojrzał na mnie, a jego twarz na chwilę złagodniała.
– Amy, to nie znaczy, że was nie kocham – powiedział cicho. – Ale tutaj mogę zrobić więcej dla świata.
Marcus zaśmiał się, przerywając ciężką ciszę.
– Co za piękna scena – rzucił ironicznie, odchylając się na krześle. – Naprawdę myśleliście, że William wróci z wami?
Patrick spojrzał na niego z gniewem.
– Zorganizowaliśmy wymianę – powiedział ostro. – Mamy twoich ludzi. Ty masz Williama.
Marcus spojrzał na ojca i uniósł brew.
– No i co ty na to, William? Chcesz, żebym ich wypuścił?
Ojciec milczał przez chwilę, a potem pokręcił głową.
– Oni nic dla mnie nie znaczą – powiedział chłodno. – Jeśli Marcus chce ich zatrzymać, to jego decyzja.
Słowa ojca były jak cios w brzuch. Poczułam, jak nogi uginają się pode mną, i musiałam złapać się stołu, żeby nie upaść.
– Jak możesz? – zapytałam, patrząc na niego przez łzy. – Jak możesz zostawić mnie i Nicole?
Ojciec spojrzał na mnie, ale w jego oczach nie było już gniewu – była tylko chłodna determinacja.
– Amy, to nie jest pora na emocje – powiedział. – Musicie wrócić do Oazy. Będziecie tam bezpieczni.
Patrick spojrzał na ojca, potem na Marcusa, a jego twarz zdradzała, że nie zamierzał się poddać.
– To nie koniec – powiedział cicho, ale z taką siłą, że wszyscy w pokoju zamilkli.
Marcus uśmiechnął się lekko.
– Cóż, zobaczymy – powiedział, wstając z miejsca. – Ale teraz to ja dyktuję warunki.
Czułam, jak świat wali mi się na głowę. Ojciec nas zdradził, Marcus miał nad nami przewagę, a ja nie wiedziałam, co dalej. Ale jedno było pewne – nie mogłam się poddać.
CZYTASZ
Black Mist
Science FictionAmy i Nicole, dwie młode siostry, zostają uwięzione w bunkrze, który miał być dla nich schronieniem przed światem ogarniętym śmiertelną epidemią. Ich ojciec, wybitny naukowiec, obiecuje im bezpieczeństwo, zapewniając, że na zewnątrz czai się tylko ś...