Rozdział 19

4 0 0
                                    

Po wyjściu ze szkoły Lily poprowadziła nas szeroką ścieżką w stronę budynku, z którego wnętrza dochodziły przyjemne zapachy gotowanego jedzenia. Słońce było wysoko na niebie, a na placach i wzdłuż ścieżek widać było mieszkańców Oazy - jedni rozmawiali, inni pracowali, dzieci biegały między budynkami.
- To jeszcze nie wszystko, co chciałam wam pokazać - powiedziała Lily, odwracając się do nas z uśmiechem. - Ale najpierw powinniście coś zjeść. Zbliża się pora obiadowa, więc to idealny moment. Nicole spojrzała na mnie z ulgą.
- W końcu - powiedziała cicho. - Myślałam, że nigdy się to nie stanie.
Ojciec zaśmiał się pod nosem, a Lily zerknęła na nas z rozbawieniem.
- Stołówka to jedno z bardziej ruchliwych miejsc w Oazie - powiedziała. - Nie tylko jemy tam posiłki, ale to też miejsce, gdzie mieszkańcy się spotykają i wymieniają informacjami. Idąc dalej, Lily spojrzała na ojca, Nicole i mnie z zaciekawieniem.
- Jak właściwie udało wam się przetrwać dziewięć lat pod ziemią? - zapytała.
Ojciec westchnął i spojrzał na mnie i Nicole, zanim zaczął mówić.
- Bunkier, w którym mieszkaliśmy, był dobrze wyposażony - wyjaśnił. - Mieliśmy zapasy żywności, wodę i filtry powietrza.
- Ale to musiało być trudne - powiedziała Lily, spoglądając na Nicole i mnie. - Byłyście tam przez całe dzieciństwo.
Nicole wzruszyła ramionami.
- Przywykłyśmy do tego - odpowiedziała. - Ale z czasem było coraz trudniej. Sprzęt się psuł, a zapasy zaczęły się kończyć.
Lily spojrzała na mnie, czekając na moją odpowiedź.
- To było... samotne - powiedziałam w końcu. - Nie widziałyśmy innych ludzi przez te wszystkie lata. Wszystko, co miałyśmy, to książki, nauka i siebie nawzajem. Lily westchnęła cicho, jakby próbowała wyobrazić sobie, jak to musiało wyglądać.
- To cud, że udało wam się tyle wytrzymać - powiedziała.
Ojciec skinął głową.
- To nie było łatwe, ale daliśmy radę. Kiedy sytuacja w bunkrze stała się zbyt niebezpieczna, musieliśmy podjąć ryzyko i wyjść na powierzchnię.
- I trafiliście tutaj - powiedziała Lily, spoglądając na nas z uśmiechem. - Może to znak, że mieliście przeżyć. Nicole spojrzała na mnie, a potem na Lily.
- Może - powiedziała cicho, ale w jej głosie wciąż było słychać cień niepewności.
Dotarliśmy do dużego, brązowego budynku, z którego wnętrza dochodziły głośne rozmowy i śmiechy. Drzwi były szeroko otwarte, a w środku widać było długie stoły, przy których siedziało mnóstwo ludzi, jedzących posiłki i rozmawiających.
- Witamy w stołówce - powiedziała Lily z uśmiechem. - Botanicy przygotowali dziś coś wyjątkowego, więc macie szczęście. Zaprowadziła nas do lady, gdzie młoda kobieta w fartuchu nakładała jedzenie na talerze. Każdy z nas otrzymał porcję duszonych warzyw, kawałek mięsa i kromkę świeżo upieczonego chleba.
- Siadajcie - powiedziała Lily, wskazując na wolny stół w rogu pomieszczenia.
Zajęliśmy miejsca i od razu zaczęliśmy jeść. Jedzenie było proste, ale smaczne, a jego ciepło rozgrzewało mnie od środka.
Nicole spojrzała na Lily z uśmiechem.
- Jeśli to codzienne jedzenie w Oazie, to mogę się przyzwyczaić - powiedziała. Lily zaśmiała się.
- Botanicy robią, co mogą, żeby każdy miał pełny żołądek - odpowiedziała.
Ojciec spojrzał na Lily z zaciekawieniem.
- Jak radzicie sobie z zapasami? - zapytał.
- Uprawiamy własne jedzenie - wyjaśniła. - Mamy kilka szklarni i spore pola uprawne. Polujemy też na zwierzęta, a czasem organizujemy wyprawy po zaopatrzenie na opuszczonych terenach.
- Imponujące - przyznał ojciec. Po skończeniu posiłku Lily wstała i spojrzała na nas z uśmiechem.
- Gotowi na dalszą część wycieczki? - zapytała.
Nicole skinęła głową, wycierając ręce o serwetkę.
- Zdecydowanie - powiedziała.
Lily poprowadziła nas do wyjścia, a ja poczułam, że z każdym krokiem coraz bardziej wciągam się w życie Oazy. Czułam jednak, że przed nami jeszcze wiele pytań i jeszcze więcej do odkrycia. Kiedy wyszliśmy ze stołówki, tuż obok drzwi zauważyliśmy cztery starsze kobiety siedzące przy niewielkim stole. Na blacie leżały sterty kartek i długopisy, a obok nich stało kilka szklanek z herbatą. Wszystkie kobiety spoglądały na przechodzących ludzi z uśmiechem, choć ich twarze zdradzały zmęczenie i upływ lat.
Lily zerknęła na nas i wskazała na stół.
- Widzicie te panie? To jedne z opiekunek - powiedziała. - Ich zadaniem jest nadzór nad kartkami żywnościowymi i listą mieszkańców.
Ojciec spojrzał na Lily z ciekawością.
- Kartki żywnościowe? - zapytał.
Lily skinęła głową.
- Każdy mieszkaniec Oazy otrzymuje trzy kartki na dzień: jedną na śniadanie, jedną na obiad i jedną na kolację - wyjaśniła. - To sposób na kontrolowanie zapasów i upewnienie się, że każdy dostaje swoją porcję jedzenia. Nicole spojrzała na starsze kobiety z zainteresowaniem.
- A jeśli ktoś nie ma kartki? - zapytała.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- Wtedy musi wyjaśnić to z opiekunkami - powiedziała. - One mają pełną listę wszystkich mieszkańców i wiedzą, kto powinien odebrać jedzenie. Jedna z kobiet, zauważywszy nasze spojrzenia, uniosła głowę i pomachała Lily.
- Jak widać, one znają wszystkich - dodała Lily z lekkim uśmiechem.
Ojciec zmarszczył brwi.
- Czyli my powinniśmy byli dzisiaj odebrać kartki?
Lily pokręciła głową. - Nie, dziś nie musieliście - odpowiedziała. - Mój tata uprzedził opiekunki, że was przyprowadzę, więc wszystko było załatwione z góry.
Nicole spojrzała na Lily z zaciekawieniem.
- A ty? - zapytała. - Ty też nie musiałaś dzisiaj odbierać kartek?
Lily zaśmiała się cicho. - Nie - przyznała. - James wysłał wiadomość także w moim imieniu. Ale jutro będziemy musieli już normalnie odebrać swoje.
Kiedy przechodziliśmy obok starszych kobiet, jedna z nich spojrzała na mnie i Nicole z łagodnym uśmiechem.
- To te nowe, prawda? - zapytała Lily.
- Tak - potwierdziła Lily. - Przyszli dzisiaj.
Starsza kobieta skinęła głową, a jej spojrzenie zatrzymało się na ojcu.
- Ty jesteś lekarzem, prawda? - zapytała.
Ojciec uniósł brew, wyraźnie zaskoczony, ale kiwnął głową.
- Tak, to prawda, ale jestem również naukowcem - odpowiedział.
- Dobrze, bardzo dobrze - powiedziała kobieta. - W Oazie zawsze brakuje lekarzy. Miło, że do nas dołączyliście.
Ojciec uśmiechnął się lekko.
- Mam nadzieję, że będę mógł pomóc.
Kobieta skinęła głową, a potem wróciła do swojej listy.
Lily spojrzała na nas i wskazała na ścieżkę prowadzącą dalej.
- Chodźmy - powiedziała. - Jeszcze sporo zostało do zobaczenia.
Nicole i ja wymieniłyśmy spojrzenia, a potem ruszyłyśmy za nią, coraz bardziej wciągając się w życie tej niezwykłej społeczności. Idąc dalej wzdłuż szerokiego deptaku, Lily zerknęła na nas z lekkim uśmiechem.
- Muszę was uprzedzić - powiedziała, zatrzymując się na chwilę. - W Oazie plotki rozchodzą się szybciej niż wiatr.
Nicole uniosła brew, patrząc na nią z zaciekawieniem.
- O czym dokładnie mówisz?
Lily uśmiechnęła się szerzej.
- Mówię o tym, że wy, Amy, Nicole i William, będziecie przez jakiś czas tematem numer jeden w całej Oazie - wyjaśniła. - Od roku nikt nowy nie przybył tutaj, a fakt, że jesteście z bunkra... cóż, to dla ludzi coś wyjątkowego.
Ojciec westchnął cicho, a ja poczułam, jak moje policzki zaczynają się rumienić.
- Świetnie - powiedziałam z ironią. - Już nie mogę się doczekać, aż wszyscy zaczną mnie obserwować.
Lily zaśmiała się cicho.
- Nie martw się - powiedziała. - To nie złośliwość, tylko ciekawość. Wszyscy tutaj żyją w zamkniętej społeczności, więc każda nowa historia jest jak wielkie wydarzenie.
Nicole wzruszyła ramionami.
- Skoro tak, to może lepiej przywyknąć do tego od razu - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Idąc dalej, Lily zaczęła wskazywać na kolejne budynki, które mijaliśmy po drodze.
- To nasz deptak - powiedziała z dumą. - Miejsce, gdzie mieszkańcy Oazy mogą się spotykać, odpoczywać i po prostu cieszyć chwilą.
Pierwszy budynek, który wskazała, był niewielką, przytulną konstrukcją z dużymi oknami.
- To biblioteka - wyjaśniła. - Mamy tutaj sporo książek, które udało się zebrać podczas misji poza murami. Dzieci uczą się tutaj, a dorośli często przychodzą, żeby odpocząć i trochę poczytać. Nicole spojrzała na mnie z uśmiechem.
- To brzmi jak miejsce, które mogłoby ci się spodobać, Amy - powiedziała.
- Może - odpowiedziałam, spoglądając na budynek z zaciekawieniem.
Następny budynek wyglądał zupełnie inaczej - z zewnątrz słychać było cichą muzykę, a na małym szyldzie widniało słowo „Bar".
- A to nasz bar z muzyką - kontynuowała Lily. - Miejsce, gdzie ludzie mogą się spotkać wieczorem, posłuchać muzyki i po prostu się zrelaksować. Ojciec uniósł brew, wyraźnie zaskoczony.
- Bar w takim miejscu? - zapytał.
Lily wzruszyła ramionami.
- Ludzie muszą mieć miejsce, gdzie mogą zapomnieć o problemach, choćby na chwilę - wyjaśniła. Kolejny budynek, który mijaliśmy, był skromniejszy, ale miał duży szyld z napisem „Wypożyczalnia ubrań".
- Tutaj mieszkańcy mogą wypożyczyć ubrania - powiedziała Lily. - Nie każdy ma dużo rzeczy, więc dzielimy się tym, co mamy. Możesz tu znaleźć wszystko, od codziennych ubrań po stroje na specjalne okazje.
Nicole spojrzała na nią z lekkim uśmiechem.
- To naprawdę dobrze pomyślane - powiedziała.
Lily skinęła głową. - Staramy się, żeby każdy miał to, czego potrzebuje - odpowiedziała.
Następnie wskazała na duży budynek z szerokimi drzwiami i plakatami filmowymi przy wejściu.
- To sala kinowa - powiedziała z uśmiechem. - Można tu obejrzeć filmy z płyt. W weekendy mamy specjalne pokazy dla dzieci.
Nicole zaśmiała się cicho.
- Czyli macie tu coś w rodzaju rozrywki? - zapytała.
- Oczywiście - odpowiedziała Lily. - Bez tego życie tutaj byłoby zbyt monotonne. Ostatni budynek, na który wskazała, był kolorowy, a przez okna widać było dzieci bawiące się na miękkich matach.
- A to bawialnia - powiedziała. - Miejsce, gdzie dzieci mogą się bawić pod opieką. Opiekunowie dbają o to, żeby wszystko było bezpieczne i przyjazne.
Ojciec spojrzał na Lily z uznaniem.
- Wszystko tutaj wydaje się przemyślane i dobrze zorganizowane - powiedział.
Lily uśmiechnęła się z dumą.
- Staramy się, żeby każdy mieszkaniec miał miejsce, w którym może czuć się jak w domu - powiedziała. Kiedy dotarliśmy do końca deptaku, Lily zatrzymała się i spojrzała na nas.
- Jak widzicie, życie w Oazie to coś więcej niż tylko przetrwanie - powiedziała. - Staramy się, żeby ludzie mogli tu żyć, a nie tylko walczyć o przetrwanie.
Nicole spojrzała na mnie, a potem na Lily.
- To miejsce jest naprawdę niesamowite - powiedziała.
Ojciec skinął głową, a ja wciąż przetwarzałam wszystko, co zobaczyłam. Oaza była tak różna od wszystkiego, co znałam. Powoli zaczynałam rozumieć, dlaczego ludzie, którzy tu trafiają, postanawiają zostać. Lily zatrzymała się przed dużym, jasnym budynkiem z szerokimi oknami i wysokimi drzwiami. Był to jeden z najbardziej nowoczesnych obiektów, jakie do tej pory widzieliśmy w Oazie.
- To jest szpital - powiedziała, wskazując na budynek. - Jest zbyt mały jak na nasze potrzeby, ale ma bardzo dobre wyposażenie.
Ojciec spojrzał na szpital z wyraźnym zainteresowaniem.
- Wygląda imponująco - przyznał.
Lily skinęła głową.
- Tak, ale nie będziemy tam wchodzić teraz - dodała. - Jeśli kiedykolwiek będziecie potrzebować pomocy medycznej, możecie śmiało tam iść. Lekarze i pielęgniarki zawsze są gotowi do działania.
Nicole zerknęła na mnie i uśmiechnęła się lekko.
- To dobrze wiedzieć - powiedziałam. Lily wskazała za szpital.
- A za nim znajduje się strefa wojskowa - wyjaśniła. - To miejsce przeznaczone tylko dla żołnierzy. Tam trenujemy walkę, doskonalimy umiejętności i szkolimy rekrutów.
Nicole spojrzała na Lily z zaciekawieniem.
- Jak wygląda takie szkolenie? - zapytała.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- To ciężka praca - powiedziała. - Uczymy się walki wręcz, taktyki, jazdy konnej i strzelania. Żołnierze to pierwsza linia obrony Oazy, więc musimy być przygotowani na wszystko.
Ojciec skinął głową, wyraźnie pod wrażeniem organizacji.
- Imponujące - przyznał. Lily spojrzała na nas z uśmiechem.

Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz