Rozdział 35

1 0 0
                                    

Czułam, jak serce bije mi szybciej, gdy siedziałam przy Tomie, który leżał na łóżku w szpitalu. Jego twarz była blada, pokryta potem, a oddech płytki, jakby wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło. Mimo że był przytomny, coś w jego oczach mówiło mi, że nie miał jeszcze wszystkiego do powiedzenia. W głowie tłukły mi się pytania, a odpowiedzi na nie mogły zmienić wszystko.
James wszedł do pokoju, a jego obecność natychmiast wypełniła przestrzeń. Zawsze był opanowany, ale teraz w jego oczach czaił się gniew, którego nie mógł już dłużej ukrywać. Siadł obok Toma, a ja milczałam, wpatrując się w ich twarze. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale wiedziałam, że to, co miało się zaraz wydarzyć, było istotne.
– Tom, musisz nam powiedzieć, co się stało. Kto za tym stoi? – głos Jamesa był spokojny, ale miał w sobie moc, którą zawsze potrafił wydobyć, gdy sytuacja tego wymagała.
Tom zamknął oczy i przez chwilę nic nie mówił, jakby chciał zebrać myśli. Potem, z wysiłkiem, zaczął mówić.
– Marcus… – jego głos był słaby, ale wyraźny. – On… on chciał czegoś, co mamy w Oazie. Mówił o technologii… o tym, co mamy w naszym szpitalu. O tym, jak przechowujemy zasoby medyczne.
Zatrzymałam oddech. To, co mówił, było gorsze, niż się spodziewałam. Marcus nie był po prostu wrogiem, który chciał nas zniszczyć. On chciał czegoś, co dawało nam przewagę. Chciał rozwiązań, które nas chroniły, i jeśli je zdobył, mogło to oznaczać ogromne zagrożenie dla wszystkich.
– Więc on chciał zdobyć nasze technologie? – zapytał James, jego ton pozostawał zimny, jakby starał się zebrać wszystkie kawałki układanki, które teraz miały złożyć się w całość.
Tom kiwnął głową, a jego twarz zaciśnięta była w grymasie bólu.
– Tak, ale… nie tylko to – dodał z trudem. – Chciał wiedzieć, jak możemy wykorzystać nasze urządzenia, jak je rozbudować, jak przechowywać i wykorzystywać medykamenty. Zależało mu na dostępie do naszej bazy danych.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Jeśli Marcus rzeczywiście miał dostęp do naszej technologii, jeśli potrafiłby ją przejąć… Mogłoby to zmienić wszystko. Oaza była naszym bastionem, miejscem, które chroniło nas przed światem poza murami. Ale teraz, jeśli Marcus zdobędzie to, czego szukał, nie będzie już żadnej ochrony.
– A co z resztą twojego patrolu? – zapytał James, wciąż analizując Toma. – Co się stało z resztą ludzi?
Tom uniósł wzrok, ale jego oczy były pełne smutku i niepewności. Wiedziałam, że nie chciał o tym mówić, ale musiał.
– Porwał ich… – wyszeptał. – Dwóch z nas, Troya i Jordana, zabrał ze sobą. Chciał ich wykorzystać do wymuszenia informacji o technologii. Widziałem, jak ich zabrali… nie miałem siły, by ich powstrzymać. Wszystko działo się za szybko. On wiedział, gdzie uderzyć, żeby nas złamać. Zostawił mnie tutaj, myśląc, że nie przeżyję.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Marcus nie tylko porwał dwóch ludzi z patrolu, ale wykorzystał ich w sposób, który miał na celu wyciągnięcie od nas informacji. A Tom, któremu udało się przeżyć, miał pozostać martwy, by nikt nie dowiedział się, co się wydarzyło. To była wojna. Ale teraz, po tym wszystkim, stało się coś znacznie bardziej osobistego.
James spojrzał na mnie z pełnym determinacji wzrokiem, a potem, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dodał:
– Amy, musisz wrócić do swojego mieszkania. Ja i reszta ekipy zajmiemy się resztą. Musimy działać szybko, a ty w tej chwili nie możesz być częścią tej operacji.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Wiedziałam, że ma rację – w tej sytuacji nie byłam w pełni przygotowana na to, co miało nadejść. Moje miejsce było teraz z dala od zagrożenia, ale to nie zmieniało faktu, że nie chciałam siedzieć bezczynnie, gdy wszystko się rozgrywało.
– James, rozumiem, ale muszę pomóc. – Moje słowa brzmiały cicho, ale miałam wrażenie, że nie chcę się poddać, nie teraz, gdy to wszystko było tak blisko.
On spojrzał na mnie z powagą, a potem skinął głową.
– Rozumiem, że chcesz pomóc, ale teraz musisz dbać o siebie. Masz już swoje zadanie. Jeśli coś się wydarzy, będziesz w najlepszym miejscu, by pomóc innym. – Jego głos był stanowczy, jak zawsze, ale w oczach miał coś, co brzmiało jak troska, choć próbował tego nie okazywać. – Zajmiemy się resztą, a ty wracaj do mieszkania. I nie próbuj niczego ryzykować.
Czułam, jak napięcie rośnie w mojej klatce piersiowej, ale wiedziałam, że muszę mu posłuchać. Zdecydowałam się na chwilę odwlec to, co miałam w głowie. Jeśli miałam pomóc, musiałam pozostać w jednym kawałku.
Z trudem skinęłam głową.
– Dobrze, James. Ale obiecaj, że będziesz bezpieczny.
Jego spojrzenie na chwilę złagodniało, ale natychmiast znowu wróciło do swojego zwykłego, zimnego profesjonalizmu.
– Obiecuję – powiedział, zanim odwrócił się i zniknął za drzwiami, zostawiając mnie w szpitalnym pokoju, w którym pozostała tylko cisza.
Wiedziałam, że muszę teraz wrócić do mieszkania, jak mi kazał. To miało być bezpieczne miejsce. Ale w moich myślach nieustannie krążyły pytania. Co dokładnie zrobi Marcus, by zdobyć naszą technologię? Jak daleko się posunie? I czy nasza ekipa, w tym James, będą w stanie go powstrzymać?
Dwa dni minęły, a James wciąż nie wrócił. Czułam się jak w zawieszeniu, jakby czas zatrzymał się w miejscu. W ciągu tych dwóch dni nie miałam żadnych wieści od niego ani od Patricka, Jacoba, Harry'ego czy reszty ekipy. Wiadomości były skąpe, a ja nie wiedziałam, co się dzieje. Brak informacji tylko pogłębiał niepokój, który już i tak narastał od chwili, gdy James wysłał mnie z powrotem do mieszkania.
Siedziałam w swoim mieszkaniu, patrząc przez okno na plac zabaw, gdzie Nicole i Alex bawili się beztrosko. Były to dla mnie dziwne chwile – radosne śmiechy dzieci niosły się w powietrzu, a ja czułam, jakby życie w Oazie toczyło się dalej, podczas gdy moje myśli były zupełnie gdzie indziej. Myśli o Williamie. Moim ojcu.
Wolał porzucić nas. Nicole, mnie… wszystko.
Zanim odszedł, spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Nie było w nim żalu, nie było w nim tęsknoty. Jego decyzja była nieodwracalna. Chciał zostać z Marcussiem, przynajmniej na razie. W jego oczach widziałam coś, czego nie potrafiłam zrozumieć – coś, co nie było związane z rodziną, czymś, czego nie byłam w stanie pojąć w tamtej chwili. Teraz, patrząc na Nicole, która bawiła się z Alexem, nie mogłam pozbyć się tych wspomnień. Czy ojciec miał rację? Czy Marcus przekonał go do czegoś, czego nie mogliśmy zrozumieć? Ale jak mógł porzucić nas, swoją córkę, swoje dziecko? Czułam, że choć chciałabym uwierzyć w coś innego, to nie mogłam. On dokonał wyboru, a teraz musiałam się z tym pogodzić. Myśli o tacie  były coraz bardziej paraliżujące. Co takiego zrozumiał? Co takiego zobaczył u Marcusa, że postanowił poświęcić wszystko, co miał? Zamiast być z nami, wybrał nieznane. A ja wciąż nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
Musiałam się dowiedzieć, co Marcus naprawdę planował i dlaczego ojciec postanowił go wspierać. Czułam, że to może mieć kluczowe znaczenie. I choć próbowałam ukrywać to przed Nicole, nie wiedziałam, jak długo jeszcze będę w stanie. Nadchodził moment, w którym prawda musiała wyjść na jaw.
Piąty dzień minął, a ja wciąż czekałam. Wciąż nie mogłam pozbyć się ciężaru, który ciążył mi na sercu, myśląc o ojcu i o o co chodzi Marcusowi. Nicole była coraz bardziej zaniepokojona moim milczeniem, choć starałam się ją pocieszać. Staliśmy w miejscu, jakby świat wokół nas wstrzymał oddech, czekając na coś, co miało nadejść, ale nikt z nas nie wiedział, co dokładnie.
I wtedy, po pięciu dniach milczenia, James wrócił. Wraz z resztą drużyny – Patrickiem, Jacobem, Harrym i kilkoma innymi żołnierzami. Zamiast radości, która zwykle towarzyszyła powrotowi, panowała cisza. Nie było okrzyków, nie było triumfalnych gestów. Było tylko zmęczenie i coś, co przypominało żal. Zrozumiałam, że coś się stało. Coś, co miało głębszy sens, niż tylko kolejna misja.
Wzrok Jamesa był zimny, a jego twarz – zwykle spokojna, opanowana – teraz nosiła ślady jakiejś wewnętrznej walki. Nie rozmawiał z nikim, aż w końcu, stojąc w drzwiach mojego mieszkania, spojrzał na mnie i wypowiedział słowa, które zabolały mnie bardziej niż jakiekolwiek inne.
–  Porwani nie żyją , jaki troje innych żołnieży – powiedział krótko, nie dodając nic więcej.
– Co się stało? – zapytałam cicho, nie potrafiąc już dłużej milczeć.
James zamknął oczy na chwilę, jakby szukając słów, by odpowiedzieć. Jego głos brzmiał zmęczony, pełen goryczy.
– Marcus… – zaczął. – On nie tylko porwał ludzi z naszego patrolu, ale i coś innego. Chciał się dowiedzieć o naszej technologii medycznej. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się ich odbić, ale niestety… nie wszyscy wrócili.
Zatrzymałam oddech, myśląc o tych, którzy zostali wzięci przez Marcusa. O tych, którzy nie mieli szansy wrócić. W tej chwili poczułam narastający gniew, ale też bezsilność. To, co się stało, było niewyobrażalne. Kiedy patrzyłam na Jamesa, widziałam, jak wielki ciężar spoczywa na jego barkach. On czuł tę odpowiedzialność za życie każdego żołnierza, za wszystko, co się wydarzyło.

Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz