Rozdział 33

1 0 0
                                    

Poranek przyszedł zbyt szybko. Już o świcie Jacob, Nicole i ja stawiliśmy się w punkcie zbiórki, gotowi do pracy. Nie byliśmy sami – James osobiście nadzorował podział zadań.
– Macie dwa tygodnie, żeby udowodnić, że zasługujecie na to miejsce – powiedział surowo, rozdzielając nas po różnych sektorach.
Mnie przydzielił do najgorszej pracy, jaką można sobie wyobrazić: czyszczenie zbiorników na jedzenie dla zwierząt . Brud, który gromadził się na ich dnie, był lepki, śmierdzący i nie do opisania. Mimo to wzięłam się do pracy, zaciskając zęby.
Po kilku godzinach Nicole pojawiła się w pobliżu. Jej twarz była zmęczona, ale jej obecność podniosła mnie na duchu.
– Jak ci idzie? – zapytała, siadając na skraju jednego ze zbiorników.
– Lepiej niż myślałam – odpowiedziałam, ocierając pot z czoła. – Choć nie mogę powiedzieć, że pachnę jak róża.
Nicole uśmiechnęła się słabo, ale w jej oczach widziałam coś, co mówiło, że martwi się o mnie.
– Słyszałam, że rozmawiałaś z Patrickiem – powiedziała po chwili.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
– Skąd wiesz?
– Wszyscy wiedzą – wzruszyła ramionami. – A przynajmniej wszyscy, którzy byli w pobliżu zbrojowni.
Westchnęłam, odwracając wzrok.
– Nicole, muszę to naprawić. Nie tylko dla niego, ale i dla siebie to nie była moja decyzja, ale zgodziłam się, a zawsze powtarzałam na treningach, że bezpieczeństwo jest najważniejsze,  idąc tam chciałam zapomnieć  i miło spędzić czas, lecz zapominałam o tym, że muszę stawiać bezpieczeństwo Oazy na pierwszym miejscu.
Przyjaciółka pokiwała głową, ale jej wyraz twarzy pozostał poważny.
– W takim razie lepiej się pospiesz. Patrick nie jest typem, który łatwo wybacza.
Kolejne dni mijały powoli, wypełnione ciężką pracą. Zadania, które James nam przydzielił, były prawdziwym testem naszej wytrzymałości. Oprócz czyszczenia zbiorników , musieliśmy zająć się usuwaniem gruzu z dawnych konstrukcji, które popadły w ruinę, oraz naprawianiem systemów wentylacyjnych. Każde zadanie było brudne, trudne i wyczerpujące, ale nikt z nas nie narzekał. Wiedzieliśmy, że to cena za złamanie zasad.
Mimo że codziennie wracaliśmy do kwater wykończeni, zauważyłam, że z każdym dniem w mojej grupie narastała determinacja. Jacob, który z początku traktował całą sytuację z lekceważeniem, zaczął przykładać się do pracy. Nicole wspierała mnie na każdym kroku, a nawet potrafiła nas wszystkich rozbawić swoimi sarkastycznymi komentarzami.
Jednak relacja z Patrickiem była bardziej skomplikowana. Unikał mnie. Mijaliśmy się na korytarzach, czasem patrzyliśmy na siebie, ale on nigdy nie odezwał się pierwszy. Nie mogłam znieść tego milczenia.
Pewnego wieczoru, po całym dniu pracy, postanowiłam po raz kolejny spróbować z nim porozmawiać. Wiedziałam, że będzie w zbrojowni – to miejsce było jego azylem. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w jego kierunku.
Patrick siedział przy stole, zajęty czyszczeniem broni. Wyglądał na skupionego, ale dostrzegłam zmęczenie w jego oczach.
– Mogę? – zapytałam cicho, stając w drzwiach.
Spojrzał na mnie krótko, po czym wrócił do swojej pracy.
– Jeśli przyszłaś się tłumaczyć, to nie musisz. Wszystko już powiedziałaś – odpowiedział chłodno.
Nie dałam się zniechęcić. Weszłam do środka i usiadłam naprzeciwko niego, ignorując jego wyraźne niezadowolenie.
– Patrick, ja naprawdę próbuję to naprawić. Wiem, że zawiodłam, ale czy nie możesz mi dać szansy, żeby to udowodnić?
Odłożył broń, którą właśnie czyścił, i spojrzał na mnie z powagą.
– Amy, to nie jest kwestia jednej szansy. To kwestia zaufania, które straciłaś. Zasady w Oazie są po to, żeby chronić życie. Każde złamanie reguł to ryzyko dla nas wszystkich.
– Rozumiem to – odparłam, starając się brzmieć pewnie. – Ale nie chcę, żebyś widział we mnie kogoś, kto działa lekkomyślnie. Wiem, że popełniłam błąd, ale każdy zasługuje na szansę, żeby się poprawić.
Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu. W jego oczach widziałam mieszankę frustracji i czegoś jeszcze, czego nie potrafiłam odczytać.
– To nie jest takie proste, Amy – powiedział w końcu. – W tej sytuacji nie chodzi tylko o mnie. Chodzi o wszystkich ludzi w Oazie.
– Dlatego właśnie chcę to naprawić – powiedziałam z naciskiem. – Chcę odzyskać nie tylko twoje zaufanie, ale i szacunek całej społeczności.
Patrick westchnął ciężko, odchylając się na krześle.
– Dobrze. Chcesz naprawić swoje błędy? Zacznij od działania. Ale nie rób tego dla mnie. Zrób to dla siebie.
Jego słowa były jak zimny prysznic. Zrozumiałam, że nie mogę oczekiwać, że wszystko naprawi się od razu. To, co straciłam, musiałam odbudować krok po kroku.
Następnego dnia pojawiła się okazja, żeby pokazać, że się zmieniłam. Jeden z systemów filtracyjnych wody uległ poważnej awarii, a James rozdzielił zadania, żeby szybko naprawić usterkę. Problem w tym, że praca była ryzykowna – wymagała wejścia do wąskiego tunelu, w którym łatwo można było się zaklinować.
– Ja to zrobię – powiedziałam, zanim ktokolwiek zdążył się zgłosić.
Patrick, który akurat stał obok, spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
– Amy, to nie jest zadanie dla kogoś niedoświadczonego.
– Poradzę sobie – odpowiedziałam stanowczo, biorąc potrzebne narzędzia.
James skinął głową, choć w jego spojrzeniu widziałam cień wątpliwości. Wiedziałam, że muszę to zrobić – nie tylko po to, żeby udowodnić swoją wartość, ale żeby naprawdę pomóc Oazie.
Praca w tunelu była wyczerpująca. Powietrze było ciężkie, a ciasne przestrzenie sprawiały, że każdy ruch był wyzwaniem. Ale nie poddałam się. Kiedy w końcu udało mi się naprawić uszkodzenie, poczułam nie tylko ulgę, ale i dumę.
Kiedy wyszłam na powierzchnię, cała brudna i zmęczona, Patrick był tam, czekając. Patrzył na mnie z czymś, co przypominało uznanie.
– Dobra robota – powiedział krótko, ale jego ton był inny niż zwykle. Było w nim coś ciepłego.
Odzyskanie równowagi
Z każdym dniem czułam, że zaczynam odzyskiwać zaufanie ludzi w Oazie. Nawet James, który na początku nie ukrywał swojej złości, zaczął traktować mnie z większym szacunkiem. Patrick również zmieniał swoje podejście – coraz częściej rozmawiał ze mną, choć wciąż zachowywał pewien dystans.
Nasza relacja była daleka od ideału, ale wiedziałam, że najważniejsze to nie przestawać działać. Patrick zawsze powtarzał, że w Oazie liczą się nie słowa, a czyny. I ja byłam gotowa to udowodnić.
Kilka dni po naprawie systemu filtracyjnego wydawało się, że życie w Oazie wraca na spokojne tory. Ludzie skupiali się na codziennych obowiązkach. Jednak właśnie wtedy wydarzyło się coś, co zburzyło tę kruchą harmonię.
Było późne popołudnie, gdy w głównym budynku zabrzmiał sygnał alarmowy. Przeraźliwy dźwięk rozbrzmiał w całej Oazie, wyrywając wszystkich z zajęć. Pobiegłam w stronę placu, gdzie James już organizował ludzi.
– Co się dzieje? – zapytałam, próbując przekrzyczeć chaos.
James spojrzał na mnie z powagą.
– Mamy wyciek paliwa w magazynie technicznym. Jeśli szybko tego nie opanujemy, może dojść do wybuchu.
Słowa Jamesa zmroziły mi krew w żyłach. Magazyn techniczny znajdował się w podziemiach Oazy, w sąsiedztwie zbiorników z wodą i innych kluczowych instalacji. Gdyby doszło do eksplozji, całe miejsce mogłoby zostać zniszczone.
James podzielił zadania. Kilka osób miało natychmiast ewakuować mieszkańców z pobliskich sektorów, podczas gdy inna grupa miała zająć się izolowaniem zbiorników z paliwem. Ja trafiłam do zespołu ratunkowego, który miał wejść do magazynu, by zlokalizować źródło wycieku i je uszczelnić.
W obliczu zagrożenia
Przed wejściem do magazynu Patrick zorganizował krótką odprawę.
– Musimy działać szybko, ale ostrożnie – powiedział, wskazując na plan budynku. – Paliwo jest wysoce łatwopalne, więc żaden otwarty ogień, żadna iskra. Jeśli zobaczycie coś, czego nie jesteście pewni, natychmiast to zgłaszacie. Zrozumiano?
Skinęłam głową razem z resztą zespołu. Patrick spojrzał na mnie przez chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko westchnął i podał mi maskę ochronną.
– Bądź ostrożna – rzucił cicho.
Weszliśmy do magazynu, gdzie powietrze było ciężkie od oparów paliwa. Widoczność była ograniczona, a każdy krok wydawał się coraz bardziej ryzykowny. Jacob, który był częścią naszej grupy, prowadził nas w głąb korytarza z detektorem wycieków w dłoni.
– Źródło musi być gdzieś tutaj – powiedział, wskazując na jeden z zaworów, z którego sączyła się cienka strużka ciemnego płynu.
Patrick szybko przejął kontrolę nad sytuacją. Rozdzielił zadania: Jacob miał monitorować poziom oparów, ja i Patrick mieliśmy spróbować uszczelnić zawór.
Praca przy zaworze była trudniejsza, niż się spodziewaliśmy. Paliwo wyciekało pod dużym ciśnieniem, a narzędzia, które mieliśmy, nie były idealne. Patrick rzucał mi krótkie instrukcje, a ja wykonywałam je najlepiej, jak potrafiłam.
– Jeszcze chwila – powiedział Patrick, mocując się z uszczelką. – Trzymaj to mocno, Amy!
Nagle detektor wycieków w rękach Jacoba zaczął piszczeć.
– Poziom oparów wzrasta! Musimy się pospieszyć!
– Już prawie mam! – odparł Patrick, ale w jego głosie było słychać napięcie.
Zawór w końcu został uszczelniony, ale w tym samym momencie coś w konstrukcji magazynu zaczęło się psuć. Rury, które dotąd wydawały się stabilne, zaczęły skrzypieć i trzeszczeć.
– Co teraz? – zapytałam, spoglądając na Patricka.
Patrick spojrzał na sytuację i podjął szybką decyzję.
– Amy, Nicole, wracajcie na górę i zgłoście to Jamesowi. My z Jacobem spróbujemy zabezpieczyć drugi wyciek.
– Nie ma mowy! – zaprotestowałam. – Mogę pomóc!
Patrick spojrzał na mnie z determinacją.
– Amy, to nie czas na dyskusje. Wyjście! Teraz!
Chciałam się sprzeciwić, ale wiedziałam, że Patrick ma rację. Nie było sensu ryzykować więcej żyć. Wycofałam się, zabierając detektor wycieków i zgłaszając sytuację Jamesowi.
Z zewnątrz obserwowałam, jak Patrick i Jacob zmagają się z kolejnym uszkodzeniem. Moje serce waliło jak oszalałe, a każda sekunda wydawała się wiecznością.
W końcu zobaczyłam, jak wychodzą z magazynu, spoceni, ale cali. Patrick podszedł do mnie, wyglądając na wyczerpanego.
– I co, zadowolona? – zapytał, uśmiechając się słabo.
– Nie byłabym, gdybyś tam został – odparłam, czując ulgę.
Wydarzenia tamtego dnia zmieniły wszystko. Pracując razem w obliczu zagrożenia, pokazaliśmy, że potrafimy sobie ufać i wspierać się nawzajem. Patrick zaczął patrzeć na mnie inaczej – z większym szacunkiem i może nawet z odrobiną podziwu.
James, choć wciąż surowy, pochwalił nas za działania.
– Dobra robota, wszyscy – powiedział, choć jego głos był jak zawsze stanowczy. – Dzięki wam uniknęliśmy tragedii.
Czułam, że udało mi się zrobić krok w kierunku odbudowy nie tylko relacji z Patrickiem, ale i mojego miejsca w społeczności Oazy. Wiedziałam jednak, że to dopiero początek.

Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz