Rozdział 1

2.4K 199 125
                                    

Lucy Heartfilia, śmiejąc się nieprzerwanie, założyła kosmyk blond włosów za ucho, po czym ze smętną miną chwyciła za pilot i wyłączyła telewizor. Kolejny obejrzany serial, kolejny koniec i kolejne uświadomienie sobie, że tak naprawdę wszystko jest fikcją i należy wrócić do rzeczywistości. Okrutne, lecz prawdziwe. A sama Lucy, jedyna dziedziczka fortuny Jude'a Heartfilii, znała konsekwencje zbyt długiego przebywania w świecie złudzeń i fałszywych nadziei. Wystarczyło mi czekanie na mojego narzeczonego, pomyślała, wspominając dziecięce marzenia. Obietnicę, złożoną przez chłopca, którego imienia nawet nie pamiętała.

Niechętnie zsunęła się z łóżka i przysiadła na podłodze, otwierając szufladę, w której trzymała jedyne pamiątki po matce. Spoglądając ciepło na fotografię kobiety, która nie została zniszczona przez ojca, poczuła ukłucie w sercu. Czym prędzej odsunęła od siebie zdjęcie, po czym wzięła do ręki mały posążek w kształcie smoka o kolorze czystego złota. Zadbana lśniła w promieniach zachodzącego słońca, oślepiając piękną dziewczynę o delikatnych rysach twarzy i czekoladowych oczach, w których krył się chłód.

– Minęło już całe siedem lat – szepnęła.

Siedem lat – czas, który jako jedyny pozostał w jej wspomnieniach. Dotknięta amnezją nie pamiętała niczego sprzed dnia ucieczki z Pengrande, państwa skażonego chorobą wojny, gdy miała dziesięć lat. Twarz matki, jej ciepły uśmiech były tylko wizją, którą stworzyła w umyśle. Nie znała przyjaciół ani nie wiedziała, co tak naprawdę działo się z nią przez cały okres dzieciństwa.

– Lucy! – usłyszała donośne wołanie ojca, które wybiło ją z zamyślenia.

– Co?! – zapytała szorstko. – Już idę, już idę... – odparła, mając wrażenie, że rodzic nie przyjdzie do niej osobiście.

Niechętnie wstała i skierowała się w stronę gabinetu ojca, który znajdował się na parterze, niedaleko głównego wyjścia. Choć nie było to idealnie miejsce do przyjmowania gości, od lat przyjęło się, że właśnie tam odbywają się wszystkie spotkania, również z własną córką.

Kiedy Lucy zeszła na niższe piętro, ujrzała kilku służących, którzy z przejęciem biegali we wszystkie strony, jakby zaczynali się przygotowywać do ważnego przyjęcia. Jednak nie chciała snuć niepotrzebnych teorii, póki nie dowie się, co tak naprawdę się dzieje.

Zdeterminowana weszła z hukiem do pomieszczenia, który jak na znajdujący się tak wspaniałej rezydencji, wyglądał dość marnie. Kilka szaf z książkami, czerwony dywan leżący na środku podłogi i parę innych mebli były jedyny akcesoriami gabinetu Jude'a Heartfilii.

– Czego chciałeś?! – zapytała, podchodząc do dębowego biurka, przy którym siedział dumnie mężczyzna o brązowych włosach w średnim wieku z pojawiającą się powoli łysiną. Ubrany w elegancki, jasny garnitur prezentował godnie pozycję społeczną, sprawiając tym samym dobre, pierwsze wrażenie.

– Czy cię nie nauczyłem, co oznacza być damą? – zapytał ostro, nie odrywając wzroku od dokumentów.

– Przykro, ale niestety odziedziczyłam geny po takim starym pryku i jestem teraz niezbyt wyrachowaną panienką! – dogryzła mu. – O czym chciałeś porozmawiać?

– Nasza firma ostatnio ma problemy ... – zaczął niechętnie mówić.

IV wojna światowa zakończyła się rok temu, pomyślała, szybko kojarząc ze sobą fakty. Nielegalny handel fałszywymi paszportami był żyłą złota dla ojca, lecz czasy wojny minęły, a inwestycje w tę sferę działalności powoli okazywały się nieopłacalne.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz