Letnie słońce przebijało się przez ciemnie chmury, z których jeszcze niedawno na ziemię spadły drobne kropelki deszczu, pokrywając równomiernie suchą powierzchnię rolną, wraz z ogrodem, w którym pod altanką, w schronieniu czekały dzieci, co chwilę wystawiając ręce. Sprawdzając, czy deszcz już ustał, śmiali się w najlepsze, przy okazji rozmawiając o nauce i śpiewając rymowanki, które usłyszeli od służących.
Drobna, lecz pyzowata, niebieskowłosa dziewczynka ubrana w krótką sukienkę w kwiaty wybiegła na mokrą trawę, z uciechą kręcą się wokół własnej osi. Jej dwa warkocze tańczyły razem nią, aż w pewnym momencie przystanęła i zawołała:
– Lucy, choć!
Lucy, trzymając się za drewniane złącza altanki, niepewnie zrobiła krok do przodu, obawiając się, że zamoczy swoje ulubione buciki w niebieskie kwiaty, które idealnie pasowały do sukienki o takim samym wzorze.
– Ale jest mokro! – krzyknęła zezłoszczona, czując, że dwójka chłopaków, stojąca za nią, próbuje na siłę wypchnąć ją z bezpiecznego miejsca.
– Nie pękaj! – rzekli równocześnie młodzieńcy, którzy byli starsi od dziewczynek o całe dwa lata, choć pod względem dojrzałości wcale ich nie prześcigali. Wymądrzali i przebiegli w każdym względzie. Jeden o granatowych włosach i ciepłym wzroku, a drugi „lekko osiwiały" – jak zwykł określać to Gray – o surowych oczach, jak na ten wiek.
Dając się w końcu namówić na wspólną zabawę, Lucy wyskoczyła z altanki, kierując się w stronę Juvii, która zdążyła już wytrzasnąć ze schowka nadmuchaną piłkę. Chłopcy, nie czekając na zaproszenie, pobiegli do dziewczynek.
Wspólna gra trwała dobre parę minut, gdy w pewnym momencie Juvia podeszła niepewnie do Graya, pociągając go w ustronne miejsce, które znajdowało się niedaleko wejścia dla służby. Zdeterminowana spojrzała po raz ostatni na Lucy i Lyona, którzy nie zwrócili uwagi na ich nieobecność, po czym wróciła do Graya, chcąc wyjaśnić mu tą nagłą sytuację.
– Uważaj na Lucy! – rzekła niespodziewanie.
– He? – Zaskoczony Fullbuster przechylił głowę na prawy bok, nie rozumiejąc słów przyjaciółki.
– Ostatnio usłyszałam rozmowę Lucy i jej mamy. Mówiły, że niedługo odbędzie się twój pogrzeb.
– Oj, coś źle usłyszałaś. – Machnął od niechcenia ręką. – Zapewne chodzi o jakiegoś dalekiego członka rodziny i tyle.
– Ale...
Nie chcąc jej dalej słuchać, wyrwał się i powrócił do towarzyszy w zabawie, całkowicie nie przejmując się dziwnym ostrzeżeniem, które dała mu przyjaciółka.
Juvia powstała i smutnie podeszła do reszty, nie wiedząc, jak dalej ma się zachowywać. Zdruzgotana faktem, że najbliższy przyjaciel jej nie uwierzył, nie potrafiła spojrzeć mu prosto w oczy i swobodnie uczestniczyć w grze, którą razem prowadzili.
W pewnym momencie zachowanie Juvii przykuło uwagę Lyona, który mocno przejął się nietypowym nastrojem dziewczyny. Przystanął, a następnie złapał się za podbródek, zaczynając się zastanawiać nad pewną sprawą. Gdy w końcu skończył, podszedł do Graya i szepnął mu coś na ucho, po czym oboje odeszli w stronę rezydencji, na chwilę zostawiając damy same.
– Ciekawe co się stało? – zapytała zaskoczona Lucy.
– Nie wiem – odparła niechętnie Juvia, która wciąż nie wierzyła blondynce. Jej uśmiechnięta buzia i nietypowe zachowania, które tak często się dały u niej dostrzec, były wystarczające, by stwierdzić, że coś jest nie tak. Choć sama Loxar była dopiero dzieckiem, potrafiła zobaczyć w Heartfilii kogoś więcej niż tylko niewinną dziewczynkę. Sama rozmowa, którą ostatnio podsłuchała, uświadczyła ją w przekonaniu, że coś się dzieje, ale wciąż nie miała niczego, co pozwoliłoby jej całkowicie stwierdzić, iż Lucy chce ich skrzywdzić.
CZYTASZ
[z] Paranormal Activity Club
FanfictionŚwiat po czterech wojnach pragnie się odbudować, jednak zwiastuny pokoju zostają zniszczone przez ambicje, powoli przeistaczające się w chorą manię zemsty. By przegnać niebezpieczeństwo, potomkowie założycieli „Fairy Tail" stają naprzeciw tajemnicy...