Rozdział 41

528 47 7
                                    

Czy miała wybór? Odpowiedź najprawdopodobniej brzmiała: nie, ale nie przejmowała się tym. Patrząc z jaką determinacją Natsu próbuje ją pocieszyć, odczuwała na sercu pogłębiający się spokój. Mogła chociaż na parę minut zapomnieć o tym, co zrobiła z Levy, i zatracić się w zabawie z mężem.

Nie do końca wiedziała, gdzie ją próbuje zabrać swoim samochodem, lecz kiedy zaczęli się zbliżać do dzielnicy Immortal Districk, zaczęła się domyślać.

– Mogę wiedzieć...

– Nie! – odparł Natsu, zanim zdążyła dokończyć.

Udając obrażoną, założyła ręce na piersi i wbiła się w siedzenie, przekręcając głowę w przeciwną stronę. Mimowolnie jednak uśmiechnęła się.

Niespodziewanie zahamowali ostro. Poleciała do przodu, zostając zablokowana przez zapięty pas. Czując, że po tej przejażdżce zostaną jej siniaki, spojrzała surowo na Natsu, który udawał, iż nic się nie wydarzyło.

– Idziemy! – rzucił tylko, wysiadając z auta.

Lucy od razu pognała za nim, nie pojmując, dlaczego traktuje ją z takim dystansem. Owszem, podobne sytuacje już miały miejsce, ale nigdy na taką skalę. Po raz pierwszy odniosła wrażenie, że chłopak zachowuje się jak ostatni dupek, choć takie uwagi wolała zachować dla siebie.

Pędząc usilnie za szybko idącym Natsu, powoli rozpoznawała ścieżkę, którą przemierzyła jakiś czas temu. Pamiętała tę charakterystyczną rezydencję, stary mostek i ogromną bramę, która była wejściem na cmentarz. Lucy już nie miała żadnych wątpliwości. Mąż prowadził ją na grób swojej matki, tylko wciąż zadawała sobie pytanie dlaczego.

– Poczucie winy potrafi zżerać człowieka od środka – mówiąc to, złapał się za pierś. – Nie chcę, byś odczuwała to samo co ja.

Odwrócił się i wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, jakby chciał, aby ją przyjęła. Niepewnie podeszła i podała mu swoją. We wspólnym uścisku ruszyli przed siebie. Próbując udawać, że nie zna tego miejsca, Lucy dała się prowadzić do grobu Amelii.

Wiedziała, jak wiele ta podróż znaczy dla chłopaka, który nie był w tym miejscu od tak długiego czasu. Czuła z jaką siłą ściska jej dłoń, jakby potrzebował od niej wsparcia w tak trudnej dla siebie decyzji. Nie broniła się – wręcz przeciwnie. Pragnęła pomóc mu, tak jak on próbował pomóc jej.

Kiedy w końcu dotarli przed płytę, na której widniało wypisane jedynie imię zmarłej, Nastu przyklęknął i dotknął opuszkami palców wyrytego napisu.

– Czy sądzisz... – zaczął wątpliwie. – Czy sądzisz, że nadal mnie obwinia za to, co zrobiłem?

– Sądzę, że nigdy cię o nic nie obwiniała – odpowiedziała szczerze Lucy.

– Możesz nie kłamać?

– Gdybym kłamała, to chyba inaczej bym się zachowywała – rzekła naburmuszona, nie rozumiejąc jego podejrzliwości.

– Jeden chowa łzy za pięknym uśmiechem, druga szaleństwo za strachem – szepnął Natsu, lecz już po chwili uśmiechnął się, udając, że nie miało to nigdy miejsca.

Spoglądając na grób matki, nie trudno było dostrzec ból, który wił się kolcami na jego sercu.

– Staraj się nie myśleć o Levy – odezwał się bez uprzedzenia. – Życie się toczy dalej, a skoro teraz siedzi w więzieniu, to musiała być winna.

– Wiem, ale nie zachowałam się jak przyjaciółka.

– Uparta z ciebie żonka!

Podszedł i pogłaskał po głowie, śmiejąc się przy tym w najlepsze.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz