Rozdział 25

597 64 2
                                    

Choć na twarzy Igneela było widać pierwsze oznaki nadchodzącej starości, to reszta ciała dzielnie walczyła, by nie zostawić na sobie żadnego śladu mijającego czasu. Dobrze wyrzeźbiona sylwetka, ogromna postura i niezwykle dostojny wyraz twarzy sprawiały, iż ta pozornie normalna osoba była postrzegana za groźną i niebezpieczną. Z czerwonymi jak krew włosach siedział na podwyższeniu, nalewając do czarek sake.

– Chodź, napij się, przyjacielu – powiedział spokojnym głosem.

– A ty nic się nie zmieniłeś, Igneelu – odpowiedział radośnie McGarden, siadając przy mężczyźnie. – Cieszę się, że humor ci dopisuje, ale lepiej będzie jak weźmiesz ode mnie tę przeklętą figurkę i sobie pójdziesz.

Yakuza położył obok przedmiot, a następnie zaczął czekać na reakcję ucznia, która nie nastąpiła natychmiastowo.

Dopiero po wypiciu części napoju, którą nalał do naczynia, zaczął bacznie przyglądać się figurce, której szukał od wielu dni. Wyraźnie zadowolony z powodzenia misji sięgnął pewnie po przedmiot, a następnie włożył go za długi, czarny płaszcz, chowając w jakiejś dużej wnęce.

– Nie żałujesz, że tak postąpiłeś? – zapytał Igneel. – Przecież to pamiątka twojej córki.

– Zdawało mi się, że mogę ufać żonie, a okazuje się, iż ona też jest w to wszystko wplątana. – McGarden westchnął. – Chyba naprawdę ty jesteś najbardziej zaufaną mi osobą.

– Pozory mogą mylić – stwierdził Dragneel. – Choć nie chcę cię w żaden sposób oszukać.

– Wiem. Za dużo ostatnio informacji do mnie dopłynęło, bym uznał, że kłamiesz.

– Wiedza to potęga, lecz w rękach człowieka, który umie odpowiednio z niej korzystać – rzekł, drapiąc się po głowie. – Wiele razy myślałem, że mam przewagę, bo coś wiem... i ile razy los zakpił ze mnie, zsyłając klęskę, mistrzu.

– Widzę, że wiele się nauczyłeś przez te lata.

– Dlatego wciąż uważam, że pan nic się nie zmienił – zażartował, po czym radośnie zaśmiał się, uderzając równocześnie dłoń o udo.

McGarden odchrząknął.

– A wracając do sedna sprawy... Po co ci w zasadzie ta figurka?

– Gdybym teraz ci coś powiedział, naraziłbym całą misję na klęskę – powiedział smutnie. – Teraz jest już za późno, by się wycofać. Musimy za wszelką cenę zapobiec kolejnej wojnie. Już za wiele krwi przelaliśmy, za wiele żyć odebraliśmy. Jesteśmy mordercami, mistrzu. Ale pragnę, by zbrodnia pozostała w nas i nie przekładała się na kolejne pokolenia.

– To dlaczego wplątujesz w to wszystko tą Heartfilię?

– Spóźniłem się... – Jego wzrok, obezwładniony strachem, całkowicie ukazywał żal i poczucie winy, które nosił w swoim sercu. – Lucy już bardzo dawno temu stała się bezwzględnym mordercą.

***

Okrzyki i dopingowania młodych członków ShenLong niosły się po całej sali kinowej przy każdej scenie walki. Wiwatowali i śpiewali, czując się jak u siebie w domu i nie zwracając uwagi na innych ludzi.

Dziewczyna zapadając się pod ziemię, dziękowała w duchu, iż nikogo z obcych nie podkusiło, by przyjść na ten film. Już sama obecność Gajeela na seansie była dla niej wystarczającą atrakcją, a co mówić o innych? Była to jej pierwsza i, zarazem, najgorsza randka, na jakiej była. Marzyła, by po prostu wstać i wyjść z tego miejsca, lecz wydawało się to co najmniej niemożliwe.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz