Rozdział 2

1.6K 152 59
                                    

– Jakie tłumy – powiedział radosnym głosem Zeref, próbując jeszcze bardziej poniżyć dziewczynę. – Czekamy na księcia z bajki?

Nagle pięść Natsu przeleciała tuż obok Zerefa. W ostatniej chwili udało się chłopakowi uniknąć ciosu, lecz przy kolejnym nie miał tyle szczęścia. Tajemniczy mężczyzna uderzył narzeczonego w brzuch, wyraźnie dostarczając mu silną dawkę bólu. Zgiął się, po czym spojrzał na napastnika. Wiedział już, że przegra.

Strażnicy szybko ruszyli z pomocą pracodawcy. Jednak natychmiast chłopak o różowych włosach chwycił jednego z mężczyzn za rękę i przerzucił przez siebie, uderzając ciałem o powierzchnię ulicy. Przykucnął i podciął drugiemu nogi, a gdy ten tylko upadł obok pierwszego ochroniarza, przyciągnął do siebie pięść i wbił łokieć w brzuch przeciwnika; mężczyzna zawył.

Wybawiciel zaraz podniósł się i podbiegł do klęczącej blondynki. Chwycił za jej buty i odrzucił daleko niewygodne szpilki. Złapał ją silnie w nadgarstku i pociągnął ku sobie, nie pytając dziewczyny o zdanie.

– Biegnij! – krzyknął do Lucy.

Dziewczyna tylko zdążyła kiwnąć głową. Poczuła, jak chłopak ciągnie ją za sobą. Nigdy wcześniej nie uprawiała za nadto sportu, więc z trudem udawało jej się dogonić wysportowanego wybawiciela. Jednak nie był to czas na narzekania. Wiedziała, że narzeczony i jego świta za moment ruszą za nimi.

Nagle przez ową część miasta przebiegł głuchy strzał. Lucy przechyliła głowę, lecz zaraz skarciła siebie. Nie mogła teraz odwrócić się. Każdy niepotrzebny ruch tylko spowolniłby ucieczkę.

Zaraz padła kolejna salwa strzałów. Jak tylko mogła unikała każdego z nich, lecz pewnym momencie pocisk przemknął stanowczo za blisko niej. Przerażona zachwiała się, lecz dopiero po chwili zrozumiała, co tak naprawdę się wydarzyło. Chłopak, który ją uratował, leciał ku ziemi. Z jego boku popłynęła strużka krwi, a on sam krzyknął, wykrzywiając twarz w wyrazie bólu.

Lucy zacisnęła tym razem swoją dłoń na jego nadgarstku. Podbiegła bliżej i chwyciła go w pasie, próbując zamortyzować upadek. Oboje opadli na asfalt, uderzając ciałami o nierówną powierzchnię.

– Co mam robić?! – krzyknęła przerażona, widząc zbliżających się przeciwników.

– Uciekaj! – syknął Natsu. – Proszę.

– Dziękuję.

Choć był jej wybawcą, zmusiła się, by wstać. Było to jedyne rozwiązanie, które pozwoliło jej wyjść żywej z tej sytuacji. Musiała zaufać młodzieńcowi o różowych włosach, wierząc, że zostawia go, kiedy on sam ma już plan. Zeref nie byłby w stanie zabić na środku ulicy. A przynajmniej tak myślała...

Pomimo zimna i bólu, który doskwierał jej w dolnych częściach ciała, biegła, ile tylko sił miała w nogach, nie próbując się odwracać czy zwalniać. Wiedziała, że te małe zadrapania na stopach były niczym w porównaniu do cierpienia, którego przysporzyła niewinnemu chłopakowi. Ratując ją, skazał siebie na porażkę. Lucy, będąc tego świadoma, starała się nie myśleć o rzeczach, które w jakikolwiek sposób mogłyby się przyczynić do złapania jej.

Biegła ulicami Magnolii, wykorzystując w pełni szansę, jaką dał jej tajemniczy młodzieniec. Bez pomocy nieznajomych, pozostawiona sama sobie, a jednak wciąż żywa i mogąca walczyć o życie.

W pewnym momencie, widząc niewielką uliczkę, postanowiła skręcić w nią, próbując znaleźć w niej schronienie. Nie mogła sobie zagwarantować bezpieczeństwa, lecz przynajmniej na moment doznała uczucia spokoju. Na pierwszy rzut oka to miejsce wydawało się ślepą uliczką otoczoną z dwóch stron kamienicami. Widząc przed sobą kontener na śmieci, sprawnie ukryła się. Opadła na podłoże i wypuściła całe powietrze z płuc. W tejże właśnie chwili rozpoczął się horror, którego wcześniej starała się nie dostrzegać. Na jej stopach widoczne były liczne zadrapania i ślady, których wyrazistość potęgowała sina kolorystyka jej nóg. Wyraźnie zziębnięta i obolała starała się igłować ból, lecz rozumiała, że nie jest w stanie tego w pełni dokonać.

[z] Paranormal Activity ClubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz