Zapraszam do komentowania. Ten rozdział jest wyjątkowo dla Was. Ja nie lubię pisać takich scen, więc proszę o docenienie moich starań ;) Poza tym daję Wam ponad 2000 słów tekstu!!!
Lucy nienawidziła siebie. Dwa lata wypełnienia misji, samotności i zaprzeczania, że darzy Natsu jakimikolwiek uczuciami, właśnie poszły na marne. Wszystko znikło, gdy ponownie wtuliła się tors mężczyzny, którego mogła nadal nazywać swoim mężem. Nie czuła już zmęczenia, strachu, niepokoju — emocji towarzyszących jej każdego dnia podczas pobytu w Pengrande. Pozostało już tylko ciepło.
Natsu złożył na jej czole delikatny pocałunek.
— Strasznie grzecznie zaczynasz. — Zaśmiała się. — Wcześniej taki nie byłeś.
— Wiesz... Nadal trzymasz broń — przypomniał jej.
Faktycznie, zapomniała.
Bez chwili zastanowienia odłożyła ją na stojący obok stolik i rzuciła się na szyję Natsu. Wbiła się w jego usta, składając namiętne, niemal erotyczne pocałunki. Palce wplotła w gęste włosy, które od ostatniego czasu urosły mu już do samych barków. Natsu złapał ją w talii, przyciskając do siebie. Gładził ją dłońmi po plecach i szyi, aż w pewnym momencie przesunął rękę pod zamek bluzy, którą zdjął chwilę potem.
Lucy nie mogła być gorsza.
Wsunęła ręce pod bluzkę chłopaka, podciągając ją aż pod samą szyję. Ze zrzuceniem jej pomógł już Natsu.
— Długo nam to zajmuje — powiedziała, puszczając oczko w stronę wyciśniętych spodni Natsu. – Poza tym masz zimne łapy.
Popatrzyli na siebie przed chwilę w milczeniu.
Lucy jako pierwsza pozbyła się wszystkich ubrań, stając naga przed Natsu, który ledwo za nią nadążył. Wziął ją na ręce i położył na pościelonym łóżku, całując jej piersi i brzuch. Lucy przyciągnęła go do siebie, rozsuwając przed nim nogi.
— Na pewno? — zapytał wątpliwie.
Obejrzała go nagiego i stwierdziła:
— Byłabym naprawdę okrutna, teraz cię wyganiając.
Zniżył się do niej, jeszcze kilka razy całując w usta, zanim poczuł się gotowy do działania. Trząsł się, bał, że wszystko zniszczy, że ostatnia szansa dana przez Lucy zostanie przed niego zmarnowana. Jednak Lucy posłała mu szczery, ciepły uśmiech na znak, że pragnie być z nim.
Natsu bez wahania ręką poprawił się, przybliżając męskość do Lucy. Wziął głęboki wdech i pchnął.
Lucy krzyknęła, gdy pochwycił ją chwilowy, ostry ból. Wbiła paznokcie w plecy Natsu. Ten zasyczał. Wzięła kilka głębokich wdechów i zagryzła zęby, gdy Natsu wykonał kolejne pchnięcia. Jednak z każdym przyzwyczajała się. Było to dla niej nowe uczucie — bolesne, ale powoli przeradzające się w przyjemność. Owinęła nogi wokół jego pasa, spinając mięśnie, jakby bała się tego zbliżenia. Nie tak chciała uczynić. Pragnęła nadal zanurzyć się w tym uczuciu, choć ono nakazywało jej uciec, odrzucić je.
Natsu nie schodził z niej. Nie pozwalał, by nawet próbowała od niego uciec. Sapał do jej ucha, czasami powtarzając, jak bardzo żałuje dawnych decyzji. Lucy miała dość słuchania jego głupich żalów. Wściekła pochwyciła go i jednym, silnych ruchem przewróciła na plecy, a sama usiadła na nim, nie mogąc złapać oddechu.
— Jesteś... takim... durniem — mówiła, biorąc głębokie łyki powietrza. — Naprawdę głupim.
— I nawzajem.
CZYTASZ
[z] Paranormal Activity Club
FanfictionŚwiat po czterech wojnach pragnie się odbudować, jednak zwiastuny pokoju zostają zniszczone przez ambicje, powoli przeistaczające się w chorą manię zemsty. By przegnać niebezpieczeństwo, potomkowie założycieli „Fairy Tail" stają naprzeciw tajemnicy...