Natsu był przekonany, że po powrocie czeka go zabójcza kara, więc nawet przez myśl mu nie przeszło, że jego żona zachowa się w tak niecodzienny sposób. Pełen wątpliwości, pociągając co chwilę nosem, szedł w kierunku lodówki, zachowując bezpieczną odległość od swojej „ukochanej", która wciąż siedziała przy stole. W pewnym momencie zatrzymał się, podniósł głowę góry i kichnął, roznosząc zarazki po całej kuchni.
– Na zdrowie – powiedziała Lucy, kończąc pić poranną herbatę.
– Kim jesteś i gdzie jest moja żona?! – zapytał w końcu przerażony Dragneel, nie mogąc uwierzyć, że znajduje się przed nim ta sama osoba, z którą żyje już od tygodnia. – A może wymyśliłaś dla mnie super ultra bolesną karę? – Podszedł do kredensu, na którym leżał nóż, potrzebny mu w razie obrony.
– Chcę założyć z tobą klub! – powtórzyła wcześniejszą prośbę, próbując dać mu do zrozumienia, że to są jej prawdziwe intencje. – Dlaczego nie chcesz mi uwierzyć, Natsu?
– Bo – rozłożył ręce przed sobą – nie zachowujesz się jak Lucy!!! – krzyknął na całe mieszkanie, wyrażając rozpacz obecnym zachowaniem dziewczyny.
– Czy ty jesteś masochistą, że chcesz, żebym cię jakoś ukarała?!
Podeszła do niego, a następnie chwyciła zakaszlanego chłopaka za kurtkę. Spojrzała na niego wzrokiem pełnym pogardy. Jej cała twarz posiniała, tworząc niewiarygodnie mroczną aurę, która z każdą sekundą coraz bardziej przerażała „niewinnego" młodzieńca.
– Nie denerwuj mnie, bo w tej chwili próbuję być miła, a ty wszystko utrudniasz! – syknęła, puszczając go, by się przypadkiem nie zarazić.
Pełna dumy (i złości) odwróciła się od niego. Szybko wyszła z pomieszczenia i skierowała się w stronę swojego pokoju, chcąc przygotować się do szkoły.
***
Siedział przy biurku, będąc otoczony z obu stron książkami, które przeżywając kolejne lata, wiernie służyły Dreyarowi jako pozory jego wiedzy. Spoglądając na stare tomiki kryminałów Agathy Christie czy Artura Conana Doyla, miał przeczucie, że coś się wydarzy. Strzykający kręgosłup i dziwnie udany początek dnia zapowiadały, że wkrótce zdarzy się coś przerażającego i niespodziewanego (a przynajmniej tak wnioskował, biorąc pod uwagę swoje dotychczasowe doświadczenie).
Mężczyzna podniósł do góry niebiesko–białą filiżankę ze świeżo zaparzą kawą, z której unosił się anielski aromat umilający mu każdy, nawet najgorszy, dzień. Próbując pochwycić smak niby tak zwyczajnego napoju, przyłożył do swoich ust porcelanowe naczynie, by po chwili usłyszeć charakterystyczny dźwięk – pukanie.
Spokojnie odstawił naczynie na bok, a następnie spojrzał za okno, mając radosny uśmiech na twarzy, który po kilku, krótkich chwilach przemienił się w nieopisaną wściekłość. Zirytowany dyrektor chwycił się za swoje siwe włosy (a raczej ich resztki) i pociągnął je z całej siły, mając nadzieję, że zdoła się uspokoić.
Liczył na to, że niechciani goście zaraz sobie pójdą, będąc zniechęceni czekaniem.
Zaciskając mocno zęby, cały czas patrzył na zegar, który stał na jego biurku. Sekundy mijały niezwykle powoli, a im więcej się ich zbierało, tym bardziej się niepokoił o swój spokój. Kiedy minęło w końcu trochę czasu, a zza drzwi nie było słychać żadnych rozmów czy podobnych prób dostania się do jego zacisza, rozłożył się wygodnie na fotelu, wziął za ucho filiżankę i delikatnie zaczął ją przystawiać do u...
– Cześć, staruszku!
Drzwi otworzyły się z impetem, przez co zawartość filiżanki wytrysnęła na różne strony pokoju. Zszokowany i wściekły Makarov spojrzał z największą obrzydliwością na uśmiechniętego i dumnego z siebie Natsu, który stał przed skamieniałą blondynką.
CZYTASZ
[z] Paranormal Activity Club
FanfictionŚwiat po czterech wojnach pragnie się odbudować, jednak zwiastuny pokoju zostają zniszczone przez ambicje, powoli przeistaczające się w chorą manię zemsty. By przegnać niebezpieczeństwo, potomkowie założycieli „Fairy Tail" stają naprzeciw tajemnicy...