Igneel nie chciał straszyć dziewczyny. Już wystarczająco wiele przeszła, a jego interwencja mogła tylko pogorszyć sytuację.
Podniósł się i po kilku sekundach ujrzał otwierające się drzwi, w których stanęła cała gromada pielęgniarzy i lekarzy, wiozących jego syna, który był pod narkozą.
– Co z moim synem?! – wrzasnął Igneel, chwytając jednego z chirurgów za kołnierz.
– Proszę się uspokoić – powiedział młody mężczyzna. – Stan pańskiego syna jest stabilny. Jego życiu nic nie zagraża – rzekł dokładniej, by móc dać ojcu pacjenta trochę wytchnienia.
Igneel puścił go, po czym osunął się z powrotem na krzesło, dziękując niebiosom za ratunek.
– Czy może mi pan coś więcej powiedzieć? – zwrócił się do lekarza.
– Podczas operacji wystąpiły komplikacje, ale znikome. Będąc szczerym, powiem, że Lucy uratowała mu życie. Gdyby nie jej szybkie decyzje, z pańskim synem byłoby dużo gorzej – wyjaśnił doktor.
– Gdyby nie ona, on w ogóle tu by się nie znalazł! – wrzasnął gniewnie Igneel.
– Ależ nie! – zaprzeczył. – Albo to był cholernie wielki przypadek, albo celem był w rzeczywistości pański syn. Nie wiem, co się tam wydarzyło, ale mogę zapewnić, że pocisk, który znaleźliśmy w ciele pańskiego syna, pochodził z broni snajperskiej.
– Czyli...
– A na dodatek chłopak został trafiony prosto w ranę, którą uzyskał jakiś czas temu.
Obwiniał Lucy, a przecież to ona uratowała Natsu życie. Nie wiedział już co o tym sądzić. Na początku wszystko wydawało się takie jasne, lecz teraz zyskiwał tylko nowe wątpliwości, które zbijały go z tropu.
– A mogę wiedzieć kim pan jest? – zapytał odchodzącego lekarza.
– Doktor – odpowiedział krótko.
– Jaki doktor? – Nie miał czasu na zabawę w kotka i myszkę.
– Doktor Henry.
***
Wzięła do ręki pilot od telewizora i ponownie przewinęła kasetę, którą niedawno dostała od tajemniczego adresata. Jeden raz za drugim, płacząc i kuląc się w zagraconym pokoju.
Natsu leżał w śpiączce, a ona została sama, mogąc tylko czekać na jego powrót.
Nie miała sił, nie była silna, by siedzieć przy jego łóżku, kiedy był podłączony do całej aparatury. Patrząc na tę siną twarz, wiedziała, że teraz jest w takim stanie tylko przez nią. Jeśli sprawcy nadal będą chcieli się jej pozbyć, Natsu ponownie stanie się ich celem, a do tego dopuścić nie mogła.
Zatrzymała nagranie i wstała, idąc w kierunku kuchni. Burczenie w brzuchu nie ustawało, a późna pora dawała znać, że powinna już dawno iść do łóżka. I próbowała... kilkukrotnie. Lecz za każdym razem coś budziło ją ze snu. Czy to wspomnienie chwili postrzału, czy widok krwi na własnych rękach... Koszmary dręczyły dziewczynę, więc z dwojga złego wolała patrzeć na kasetę z horrorem, aniżeli zadręczać się sprawą sprzed kilku godzin.
Podeszła do lodówki i otworzyła drzwiczki, zaglądając do jej wnętrza. Szukając czegokolwiek do zjedzenie, wyjęła ze środka sałatkę sprzed kilku dni, po czym położyła ją na stolę. Na chwilę zapatrzyła się na piwo, które stało otworzone na bocznej półce. Wzruszyła ramionami i wzięła puszkę, natychmiast wypijając łyk gorzkiego napoju.
– Jak tu cicho... – szepnęła, odczuwając brak obecności swojego męża.
Tak bardzo pragnęła, by ostatnie godziny okazały się tylko złym snem. Lecz były to złudne marzenia, którymi nie chciała się otaczać.
CZYTASZ
[z] Paranormal Activity Club
FanfictionŚwiat po czterech wojnach pragnie się odbudować, jednak zwiastuny pokoju zostają zniszczone przez ambicje, powoli przeistaczające się w chorą manię zemsty. By przegnać niebezpieczeństwo, potomkowie założycieli „Fairy Tail" stają naprzeciw tajemnicy...