Głośny pisk Anny sprawia, że aż podskakuję. Podnoszę głowę z poduszki i zaspanym wzrokiem próbuję zlokalizować miotającą się na łóżku przyjaciółkę. Znów śni się jej jakiś okropny koszmar. Ostatnio często się to zdarza jednakże nigdy nie pytam o czym są te sny. Wiem, że gdyby chciała żebym wiedziała to by mi powiedziała. Wyskakuję spod cieplutkiej kołderki i siadam na brzegu jej łóżka.
- Anna - potrząsam nią delikatnie żeby przypadkiem jej nie przestraszyć. Dziewczyna niemal od razu otwiera oczy błyszczące od łez. Jej ciemne włosy przyklejają się do pokrytej potem twarzy.
- Robin? - pyta jakby mnie nie poznawała. Muszę wyglądać naprawdę okropnie skoro po prawie pięciu latach przyjaźni patrzy na mnie jak na zjawę.
- To ja, Anno. Śnił ci się koszmar.
- To było straszne, Robin - łka. Przygarniam ją do siebie i mocno przytyłam. Anna nigdy nie wyjawiła mi powodu swoich koszmarów ale i bez tego wiem, że w jej życiu wydarzyło się coś złego. Od kilku miesięcy budzę się słysząc jej przeraźliwe krzyki. Mam nadzieję, że nasz wspólny wyjazd pomoże jej otworzyć się przede mną. Pojutrze po raz pierwszy od kilku lat pojadę do domu, a Anna wraz ze mną. Ten wielki dzień cieszy mnie i martwi jednocześnie. Minęło sporo czasu odkąd widziałam siostrę i rodziców. Mam już czteroletniego siostrzeńca, którego poznałam gdy był niemowlęciem i siostrzenicę, co do której wieku nawet nie jestem pewna. Chyba niedługo skończy trzy latka. Mimo tęsknoty nigdy się nie skarżyłam bo wiem, że spotkało mnie wielkie szczęście. Codziennie pisałam listy do bliskich, a te które dostawałam czytałam na głos wiele razy. Moja siostra jest wspaniałą królową, rodzice nie muszą się martwić o naszą przyszłość, a ja właśnie kończę pobierać nauki w najlepszej szkole w całych czterech królestwach. I jedyną złą stroną, dość istotną jak dla mnie, jest to, że przez całe pięć lat odwiedziłam rodzinę zaledwie dwa razy: pierwszy raz gdy Gorllewin groziła wojna z Arthedain, a drugi raz po narodzinach Richarda. Wtedy też mój siostrzeniec i przyszły król został oficjalnie przedstawiony mieszkańcom Gorllewin. Te kilka godzin spędzonych z rodziną pozwoliło mi przetrwać resztę okresu nauki.
- Już mi lepiej - zapewnia Anna spokojnym głosem.- Przepraszam, że znów cię obudziłam -dodaje wydostając się z mojego uścisku.
- Nie szkodzi. Jeszcze tylko jeden dzień i koniec z nakazami i zakazami. Oczywiście teraz znów trzeba będzie podlegać rodzicom... - urywam widząc smutek w oczach przyjaciółki. Czasami naprawdę powinnam pomyśleć zanim coś powiem.
- Przepraszam- mamroczę z narastającym poczuciem winy.
-Daj spokój. To nie twoja wina, że moi rodzice nie żyją- uśmiecha się łagodnie próbując ukryć smutek i żal. - Lepiej chodźmy spać. Nie chcę się spóźnić na przyjęcie pożegnalne- mówi.
Wzdycham czując się jak kompletna idiotka. Anna może mówić co chce ale wiem, że przeze mnie teraz myśli o wypadku, w którym zginęli jej rodzice.
Wracam do łóżka i zamykam oczy. Wyobrażam sobie jak bym się czuła gdybym po ukończeniu szkoły nie miała gdzie wracać.Coś miękkiego ląduje na mojej twarzy.
- Wstawaj!
Przewracam się na drugi bok jęcząc w proteście.
- Robin! Spóźnimy się na przyjęcie pożegnalne.
- Nie cierpię bankietów - mamroczę w poduszkę.
- Klamczucha. Uwielbiasz je. Lubisz być w centrum uwagi - woła Anna z łazienki. Krzywię się. Czasami zapominam, że Anna uwielbia być dokuczliwa.
Z ociąganiem siadam i ziewam przeciągle. Pożegnalny bankiet, na którym będę musiała udawać żal spowodowany opuszczeniem szkoły to ostania rzecz na jaką mam ochotę.
Chcę już wsiąść do pociągu i ruszyć w drogę do domu.
- No dalej. Nie mamy całego dnia - ponagla mnie Anna mierząc mnie krytycznym spojrzeniem. Celuję w nią poduszką lecz niestety udaje jej się schować w łazience.Wstaję i otwieram szafę wypchaną ubraniami po same brzegi. Nie mam zbyt wielu kreacji nadających się na wystawne przyjęcia ale na dzisiejszy dzień przygotowałam coś specjalnego. Lekka, zwiewna suknia o kremowym odcieniu jest moim nowym nabytkiem. Jestem pewna, że nauczyciele nie będą zadowoleni gdy mnie w niej zobaczą. Na szczęście niczego już nie mogą mi zabronić. Dziś będę wyglądać bajecznie.
Przemierzając salę tętnicą muzyką i gwarem rozmów czuję się pewnie jak nigdy dotąd. Uwielbiam towarzyskie rozmowy, żarty i tańce. Nigdy nie czuję się skrępowana w tłumie i bardzo lubię poznawać nowych ludzi. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że kilku całkiem przystojnych chłopców aż się ślini na twój widok? - pyta Anna. Rozglądam się wokół. Rzeczywiście kilka osób czasami na mnie zerka ale wcale się nie ślinią.
- Przesadzasz - stwierdzam lekceważąco.
- Albo jesteś zbyt skromna żeby to pojąć albo po prostu jesteś ślepa - spekuluje Anna. - W twoim przypadku ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna- dodaje chichocząc. Gromię ją wzrokiem ale to i tak nic nie daje. Gdy Anna zaczyna być dokuczliwa to nic i nikt jej nie powstrzyma. Zabawne, że jest taka tylko wobec żeńskiej części szkoły. Chłopcy od zawsze ją onieśmielali.
- Nie obchodzą mnie chłopcy z naszej szkoły - burczę biorąc do ręki kieliszek ochydnego alkoholu, który rozdają uczniowie z klas młodszych. Współczuję im gdyż sama niegdyś byłam wykorzystywana przez nauczycieli jako tania siła robocza.
- No tak. Przecież ty masz tego swojego dzikusa - parska drwiąco. Zaciskam zęby żeby powstrzymać się od komentarza. Anna, podobnie jak Sara, nie rozumie mojej decyzji poślubienia syna władcy Arthedain - Ayaza Ramiresa. Muszę przyznać, że przez jakiś czas też miałam wątpliwości, ale nie ma odwrotu. Z resztą od dziecka pragnę znaleść kogoś kto będzie mnie kochał tak jak tata kocha mamę, a Hayden Sarę. Cieszę się, że mogłam ukończyć elitarną szkołę ale bycie uczonym to nie dla mnie.
- Nie wracajmy do tego tematu - mówię stanowczo. Anna krzywi się ale potakuje.
Przez resztę przyjęcia uśmiecham się sztucznie do nauczycieli i spędzam ostanie chwile z rówieśnikami. Z wieloma z nich nigdy więcej się nie zobaczę, a część z nich pożegnam z ulgą. Pytania dotyczące mojej siostry i jej męża bywają męczące, a niektóre dziewczyny tego nie rozumieją. Na szczęście jak zawsze ratuje mnie Anna i razem wymykamy się do swojego pokoju.
- Opowiedz mi o Hadbrige Palace. Jest tam tak pięknie jak mi się zdaje? - pyta Anna. Dzień minął i po spakowaniu bagaży leżymy w łóżkach czekając aż zmorzy nas sen.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Wciąż nie mogę uwierzyć, że twoja siostra zgodziła się żebym przyjechała z tobą.
Uśmiecham się w radośnie. Anna nie ma pojęcia jak bardzo moi bliscy chcą ją poznać. Czeka ją miła niespodzianka i propozycja nie do odrzucenia. Jestem pewna, że będzie mile zaskoczona.
- Niech będzie - Wzdycham. Przez ponad godzinę opowiadam jej nawet najmniejsze szczegóły o Hadbrige Palace i mojej rodzinie. Anna milczy od czasu do czasu wtrącając jakieś pytania. Zasypiamy wyczerpane wrażeniami dzisiejszego dnia.Rano ruszamy w długą podróż. Czeka nas nowa, nieznana lecz szczęśliwa przyszłość.