Rozdział 35

5.4K 457 25
                                    

Upokorzona, a przede wszystkim wściekła i zraniona przez następne kilka dni unikam jakiegokolwiek towarzystwa. Niestety nie wszyscy szanują moją potrzebę samotności. Anna chodzi za mną krok w krok plotąc bzdury.
- On wcale tak nie myśli. Gdybyś wyszła z łóżka, odwiedziła go i zobaczyła jaki przybity jest to...
- Trevor wyraził się nadzwyczaj jasno gdy mówił, że mnie nie kocha. Nie obchodzi mnie jego samopoczucie - krzyczę. Przez jej ciągłe mówienie o Trevorze boli mnie głowa. Trevor to... Trevor tamto... Czy tak trudno zrozumieć, że nie chce o nim słyszeć?
- Więc nie obeszło by cię gdyby okazało się, że jego stan zdrowia się pogorszył?
Na twarzy nie drgnął mi prawie żaden mięsień. Niestety Anna jest podstępna.
- Nie umiesz kłamać Robin - rzuca ze złośliwym uśmieszkiem. Oczywiście, że umiem. Tyle, że tej dziewuchy po prostu nie sposób oszukać. Nie zdziwi mnie jeśli kiedyś się okaże, że jest tajną agentką. Takie zajęcie do niej pasuje.
- Co zamierzasz? Będziesz się tak boczyć? Co ze ślubem?
No właśnie. Ślub jest nadal aktualny. Został przełożony na czas po powrocie Trevora do pełni zdrowia.
- Nie będzie ślubu. Trevor go nie chce, a ja nie spędzę ani chwili w jego towarzystwie.
Anna wydaje pełen oburzenia okrzyk.
- Nie zrobisz tego! Wywołasz skandal.
Wzruszam ramionami. W tej chwili naprawdę nie interesuje mnie co myślą o mnie inni. To przecież moje życie. I nie spędzę go marnując czas na zastanawianie się nad tym, czy Trevor spotyka się z jakąś inną kobietą za moimi plecami. Niespodziewanie do głowy przychodzi mi pewna myśl.
- Pojadę do rodziców - wyrzucam z siebie. Gdy mówię to głośno ten pomysł nabiera sensu i naprawdę zaczyna mi się podobać. - Dawno nie widziałam ich nowego domu. Miło będzie spędzić trochę czasu tylko z nimi.
- Ucieczka od problemów nic nie da. Poza tym miałyśmy spędzić trochę czasu razem przed moim wyjazdem.

Fakt. Anna wyjeżdża za kilka miesięcy. Niemal czuję jak trybiki w mojej głowie poruszają się żeby znaleść rozwiązanie.
-  Pojedziesz ze mną. W Duferdornie jest kilka sklepów, parków i teatrów. Napewno znalazłybyśmy sobie jakieś zajęcia.
Anna jakoś niespecjalnie podziela mój entuzjazm. Znam ją i wiem, że jej zdaniem powinnam porozmawiać z Trevorem. Prędzej czy później to zrobię. Trzeba będzie ustalić jak powiadomić wszystkich o odwołaniu ślubu i rozesłać przeprosiny do gości.
- Nie daj się prosić Anno. Potrzebuję twojego wsparcia - przekonuję. Składam dłonie jak do modlitwy, robię głupią minę, która wpływa na moją przyjaciółkę rozczulająco. W ciągu kilku sekund Anna wyraźnie mięknie.
- Niech ci będzie. Ale jeśli twoja matka będzie mi mówić jak mam się ubierać to wrócę tu choćby pieszo.
Po raz pierwszy od kilku dni dostaję powód do wstania z łóżka.

Godzina. Zaledwie tyle wystarczyło bym doprowadziła się do porządku. W tym czasie służba spakowała moje ubrania i rzeczy osobiste.
Kwadrans. Aż tyle zajęło mi pożegnanie z Sarą i słuchanie  wywodów Haydena na temat mojego głupiego uporu.
Pięć minut. Tyle minęło odkąd wsiadłyśmy do pociągu jadącego do Duferdornu. Uczucie ulgi jakie mi towarzyszy jest naprawdę... miłe. Mam wrażenie, że spadł mi wielki ciężar z serca. Wreszcie jestem daleko od problemów. Nikt mi nie mówi co powinnam robić, a czego nie. Przede wszystkim udaje mi się wyprzeć z głowy słowa Trevora.

Podróż jest niezwykle komfortowa. Mamy do dyspozycji luksusowy wagon z dwoma przedziałami sypialnianymi, przestronną łazienką oraz bufetem.
- Idę się położyć - duka Anna zaspanym głosem. Spoglądam zza zasłony na niebo za oknem. Nie wiadomo kiedy zrobiło się późno.
- Ja też się zaraz położę.
W rzeczywistości nie śpię całą noc, aż do końca podróży.

Mama jest przeszczęśliwa witając nas w przestronnym salonie. Wygląda bardzo elegancko. Zupełnie inaczej niż dawniej. Jest też radośniejsza. Relacjonuje nam najnowsze plotki, śmiejąc się i nie dając nam dojść do słowa. Z opresji ratuje nas tata.
- Kochanie, dajmy im odpocząć po podróży. Później porozmawiacie o burmistrzu - prosi. On również trochę się zmienił jednak nie zapomniał skąd się wywodzi. Może i nosi czystą koszulę i wyprasowane spodnie lecz nie stosuje się do najnowszych trendów mody panujących w wyższych klasach. W dodatku wciąż ogląda te same programy w telewizji.
- Racja. Kazałam przygotować dla was sąsiednie pokoje - gdera. - Soony! Soony! Gdzie się podziała ta okropna dziewucha - krzyczy zniecierpliwiona.
Anna kręci głową z politowaniem słysząc wyższość w głosie mamy, a tata przewraca oczami. Mija kilka minut w ciągu których mama niemal dostaje apopleksji, gdy w drzwiach pojawia się starsza kobieta. Opiera się na lasce co i tak nie ułatwia jej poruszania się.
- Jesteś wreszcie. Zaprowadź moją córkę i jej przyjaciółkę do ich sypialni. I każ poczekać z obiadem - głos mamy jest chłodny. Wstyd mi za nią. Wcześniej nie traktowała tak starszych osób. Nawet jej nam nie przedstawiła. Dawniej sama zajmowała podobne stanowisko, a teraz gardzi tą kobietą bo ma mniej pieniędzy.
- Oczywiście proszę pani - odpowiada starsza pani. - Proszę za mną.

- Twoja mama to jędza - stwierdza Anna. W głębi serca wiem, że ma rację, ale to moja mama. Kocham ją mimo wszystko.
- Bardzo się ucieszyła na nasz widok - zauważam z przesadnym entuzjazmem.
Anna prycha z pogardą.
- Na twój widok.
Łudziłam się, że Anna nie zauważyła spojrzenia jakim mama obrzuciła jej szarą suknię. W tym sezonie modne są wzorzaste materiały, a mamie nigdy nie podobały się stroje mojej przyjaciółki.
- Mama bywa trudna, ale nie przejmuj się. Przejdzie jej - pocieszam ją. Dziewczyna zbywa moje słowa machnięciem ręki ale znam ją na tyle by wiedzieć, że odtrącenie ją boli. Nawet jeśli chodzi o moją mamę, która skromnie mówiąc, nigdy nie lubiła Anny, która odciąga mnie od trwonienia czasu na poprawianie swojego wyglądu. A według mamy to wszystko co mogę zaoferować.

Pobyt w Duferdornie pozwala mi inaczej spojrzeć na sytuację pomiędzy mną, a Trevorem. Dostrzegam więcej szczegółów, które wcześniej przeoczyłam. Przede wszystkim przyznaję rację Annie. Trevor był pod wpływem silnych środków przeciwbólowych. Być może, lecz nie jestem pewna, nie wiedział co mówi. Poza tym pojawiając się w Hadbrige Palace narażał się na utratę życia, w dodatku zażądał prawa do mojej ręki. Czyż nie tak postępuje człowiek zakochany? Czyż nie próbuje on zdobyć ukochaną bez względu na wszystko. Nagle wszystko staje się jasne i niemal zaczynam pakować kufry żeby wrócić do Hadbrige Palace.
Wtedy ogarniają mnie jednak ponure myśli. Zaczynam wątpić w istnienie miłości Trevora.
I tak jest codziennie, od kilkunastu dni, które minęły od wyjazdu.
Aż do teraz.
Dziś rano gospodyni, ta sama kobieta, którą pogardza mama, przyniosła list od Sary. Nie zdziwiło mnie to gdyż moja siostra wciąż nie przepada za telefonami. Zaskoczyła mnie jednak treść tego listu. Przeczytałam go z zapartym tchem, lecz tylko jedna linijka zapadła mi w pamięć: Trevor chce wracać do Arthedain. Powstrzymaj go albo do końca życia będziesz żałować, że nie spróbowałaś.
Minęło kilka godzin. Anna, która zna treść listu, krąży wokół mnie jak sęp, czekając na moją decyzję. Ale tym razem muszę dobrze sobie wszystko przemyśleć. Nie zniosę kolejnego odtrącenia. Pozostaje mi tylko... zmusić go do ślubu. Czyż to nie on pierwszy postąpił w ten sposób? Może i tym razem ten sposób zadziała.
- Wracamy do domu - oznajmiam.
Anna wydaje radosny okrzyk.
- Nareszcie mówisz coś sensownego.

Jeszcze jeden rozdział i może jakiś krótki epilog.

ZauroczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz