Rozdział 31

5.6K 484 37
                                    

Przychodzi taki dzień, w życiu każdego człowieka, a już zwłaszcza w przypadku przyszłej panny młodej, w którym pojawiają się wątpliwości co do słuszności powziętych decyzji.
Stojąc w przepięknej sukni ślubnej podczas kolejnych i ostatnich już przymiarek przed ślubem nie mogę powstrzymać chęci ukrycia się gdzieś na jakiś czas. Tak żebym mogła w spokoju przemyśleć swoją przyszłość. Oczywiście wiem, że ostatecznie stanę przed ołtarzem u boku Trevora. Nie odważyłabym się wywołać skandalu, uciekając na dzień przed ślubem. Zwłaszcza, że do Hadbrige Palace zjechały prawdziwe tłumy z wyższych sfer królestwa Arthedain, Gorllewin, a nawet przedstawicieli królestwa Dwyrain i Kaller. Ślub Sary i Haydena był wielkim wydarzeniem i poniekąd też małym skandalem wśród bogatych obywateli królestwa. Mój ślub z Trevorem wydaje się być jeszcze bardziej istotnym gdyż wiążę się z nim przyszłość Arthedain. Skłamię jeśli powiem, że świadomość iż zostanę księżną, a potem królową nie budzi we mnie ekscytacji. Każda dziewczyna marzy o tym, a ja tego doświadczę. Jedynym mankamentem tego wszystkiego jest Trevor.
Zgodnie z tradycją nie możemy się widzieć aż do dnia jutrzejszego dlatego nie mogę z nim porozmawiać, a mam jakieś dziwne przeczucie. Co jeśli to on nagle zniknie albo się wycofa? Będę skompromitowana. Ale on mnie kocha. Nie zrobiłby mi tego, prawda?
- O czym myślisz? - głos Anny budzi mnie z letargu.
- O istotnych sprawach - kłamię.
- Więc czemu marszczysz się na twarzy jakbyś się miała rozpłakać?
Przed nią nic się nie ukryje. Czasami zapominam, że zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny.
- Trochę się martwię - przyznaję.
- Nigdy nie brałam ślubu ale to chyba normalna reakcja. Może powinnaś od tego odpocząć.
Wykonuję obrót na prośbę krawcowej i teraz mogę doskonale widzieć twarz Anny.
- Co masz na myśli?
- Dużo się wokół dzieje. Wszędzie są goście albo służba i dekoratorzy. Może po przymiarkach ukryjemy się gdzieś na jakiś czas, tak żeby nas nikt nie znalazł?
Nie powinnam się zgodzić. Mama dostanie zawału jeśli nie będzie mogła chodzić za mną krok w krok i prawić mi morałów. Coś mi jednak mówi, że to nie ja potrzebuję takiej chwili na osobności lecz Anna. Wydaje się być przygnębiona, choć starannie ukrywa to za wymuszonym uśmiechem. Tylko oczy, jak zwykle, ją zdradzają.
- Doskonały pomysł. Chyba znam miejsce, w którym nikt nie będzie nam przeszkadzał - obdarowuję ją radosnym uśmiechem. Miejmy nadzieję, że do jutra znów będzie radosna i zadziorna jak dawniej.

Zaraz po ślubie Hayden i Sara zaczęli gdzieś znikać nawet na wiele godzin. Ciekawość nie pozwoliła mi żyć w niewiedzy dlatego któregoś dnia poszłam za nimi. Okazało się, że w Hadbrige Palace jest szklarnia, przez którą można się wydostać bezpośrednio do ogrodu. Ale to nie tam uciekała zakochana para. Zazwyczaj przechodzili przez szklarnię i ukrytym korytarzem zniakali za podniszczonymi drzwiami. Sprawdziłam to kolejnego dnia. Okazało się, że przesiadywali w gabinecie przypominającym bibliotekę, o której nie wiedział nikt poza nimi... i mną. Tak więc gdy Anna wspomniała o znalezieniu jakiejś kryjówki to miejsce wydało mi się idealne.

- Trochę tu strasznie - szpecze Anna, człapiąc za mną przez ponurą szklarnię. Rzeczywiście jest dość ciemno i cicho. W dodatku temperatura jest tak wysoka, że po plecach spływa mi pot, a zapach też nie jest przyjemny. Ale nie szklarnia jest naszym celem.
- To tutaj - oznajmiam wskazując słabo widoczne schody.
- Chyba nie mam ochoty tam iść - burczy.
Wzdycham i idę pierwsza.
- Jest dość stromo - ostrzegam. Za moimi plecami słyszę ciche prychnięcie. Docieram do drzwi i zerkam na przyjaciółkę. Z odległości dwóch metrów w tym mroku prawie jej nie widzę ale i tak wiem, Anna wciąż stoi u podnóża schodów.
- To nie jest dobry pomysł - przekonuje.
Kręcę głową. Oby było otwarte.
Przekręcam klamkę i pcham, a drzwi ustępują.
- Robin - szpecze Anna, ale ja już znikam za drzwiami.
Pierwsze wrażenie podobno bywa mylące... i całe szczęście. W środku jest trochę jaśniej dzięki lampie, którą udaje mi się zapalić. Za to wszystko pokrywa gruba warstwa kurzu. Widać, że ktoś tu przestawiał meble ale poza tym chyba nic nie było odświeżane. Po prawej stronie stoi stare drewniane biurko, za nim regał ze starymi książkami. Na wprost burka na podłodze stoi wielki kufer, krzesło, a nad nimi wisi portret kobiety. Niezwykle piękniej i eleganckiej matki Haydena i Maksymiliana. Taki sam znajduje się w gabinecie Haydena.
- Co to za miejsce?
Podskakuję i niemal przewracam się ze strachu.
- Musiałaś się skradać? - warczę do Anny.
Dziewczyna uśmiecha się niewinnie po czym mija mnie i rozgląda się po pomieszczeniu.
- Ktoś powinien tu posprzątać - stwierdza i nagle milknie.
- No nie wierzę - wykrztusza. No tak. Posiadanie tylu cennych książek to spełnienie jej wszystkich marzeń. Anna nigdy nie była zbyt wymagająca.

Nie wiem jak długo ukrywamy się w miejscu schadzek Haydena i Sary. Przez cały czas rozmawiamy, a przy okazji Anna przegląda każdą książkę z półki. Na zmianę wzdycha albo prycha czytając głośno zabawne lub całkowicie niezrozumiałe dla mnie fragmenty. W pewnym momencie mówi, że ustaliła termin swojego wyjazdu na kilka dni po moim ślubie.
- To już pewne? - pytam. Mam nadzieję, że w moim głosie nie słychać nadziei, że może jeszcze się rozmyśli. Chcę żeby wiedziała, że ją wspieram choć nie mogę znieść myśli, że nie będzie jej obok.
- Sara pomogła mi znaleść pracę u przyjaciela Haydena z czasów szkoły. Podobno jest krewnym królowej Dwyrain i potrzebuje guwernantki dla swojego rodzeństwa.
- Dwyrain? Przecież to okropnie daleko - jęczę.
- Więc musisz jak najszybciej unowocześnić komunikację Arthedain żebyśmy mogły się odwiedzać albo prowadzić rozmowy telefoniczne.
- Wątpię żebym mogła cokolwiek zmienić. To Trevor będzie królem, a ja tylko dodatkiem - wzdycham.
- Trevor napewno będzie liczył się z twoim zdaniem. Przecież cię kocha.
- Tak twierdzi - zgadzam się. Wciąż jednak trudno w to uwierzyć.
- Przekonasz się po ślubie jakie są jego uczucia podczas nocy poślubnej - droczy się Anna. Mnie nie jest do śmiechu. Odrzucam jakiekolwiek myśli o pierwszej nocy spędzonej z Trevorem jako moim mężem.
- Chyba wystarczy tego ukrywania się. Twoja matka pewnie postawiła cały pałac na nogach.
- Jeśli nie całe królestwo - burczę. Starannie zamykam za nami drzwi i wymykamy się niepostrzeżenie ze szklarni.

O dziwo nikt nie krzyczy, nie biega i nie szuka nas gdy docieramy do naszej sypialni. Trochę to podejrzane dlatego Anna idzie się rozejrzeć.
Przy oknie na manekinie czeka suknia ślubna zrobiona z ogromnej ilości koronki i satyny. To chyba najpiękniejsza i najdroższa suknia jaką kiedykolwiek włożę. 
- Trevor będzie nią zachwycony - dobiega do mnie głos z drugiego końca sypialni. Głos, którego miałam już nigdy nie usłyszeć.
- Raven - wykrztuszam.

ZauroczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz