Rozdział 16

5.6K 478 20
                                    

Nie wiem jak długo uderzam w drzwi, krzycząc na cały głos. W końcu zsuwam się na zakurzoną podłogę zbyt wyczerpana aby zrobić cokolwiek poza łkaniem nad swoją sytuacją. Mimo wszystko wciąż mam nadzieję, że to tylko nieporozumienie, że za chwilę Raven zjawi się w drzwiach weźmie mnie w ramiona i powie, że nic się nie stało. Albo przynajmniej obudzę się i okaże się, że to zły sen. Ale to koszmar, który śni mi się na jawie i nikt, a już w szczególności Raven mi nie pomoże.

Mijają godziny, a może minęło kilka minut, podczas gdy wciąż łudzę się, że to się nie dzieje naprawdę
Wcale nie tkwię zamknięta w jakimś obskurnym pokoju w walącym się domu gdzie nikt mnie znajdzie, a Raven nie jest okrutnym porywaczem. Niestety wszystko to tylko marzenia, które są nie do spełnienia.

Głośny trzask drzwi i zbliżające się kroki sprawiają, że otwieram oczy. Kilka godzin temu powlokłam się na materac żeby choć trochę się ogrzać. Nie jadłam nic od wyjazdu z domu ale to nie głód, czy nawet sytuacja w jakiej się znalazłam, lecz świadomość, że moi bliscy są przekonani, że Raven jest księciem z bajki za jakiego go uważałam. Spodziewali się listu lub telefonu, a tymczasem nie wiedzą co się ze mną dzieje.
Nie reaguję słysząc dźwięk przekręcanego klucza i skrzypienie otwierających się drzwi. Nawet leżąc twarzą do ściany doskonale wiem kto nade mną stoi. Kulę się, nie wiedząc czego oczekiwać. Zwiąże mnie? A może pobije i zostawi żebym się wykrwawiła?
- Przyniosłem ci coś do jedzenia. Rusz się - mówi, a ja się wzdrygam. Nie rozumiem jak mógł się tak bardzo zmienić. Jego głos już nie przypomina tamtego czułego i opiekuńczego. Jest zimny i bezlitosny, a po zerknięciu na jego twarz widzę, że patrzenie na mnie gdy jestem brudna, zmarznięta i przerażona sprawia mu przyjemność. Ociężale podnoszę się na rękach i siadam przez cały czas unikając patrzenia na Ravena.
- Jedz - mówi, kładąc przede mną miskę jakiejś zupy. Wygląda naprawdę apetycznie, choć w rzeczywistości w tej chwili zjadłabym nawet suchy kawałek chleba.
- Raczej nie spodziewałaś się przysmaków godnych króla. W końcu jesteś tylko zwykłą dziewczyną. Zanim twoja siostra została królową pewnie nie wiedziałaś co to zupa - drwi. Ledwo się powstrzymuję od powiedzenia czegoś niemiłego o nim. Wolę go nie prowokować i dowiedzieć czego chce.
- Dlaczego to robisz? - dukam.
- Dlaczego? - śmieje się tak jakbym była głupią małą dziewczynką, która nic nie rozumie.- Jesteś taka naiwna Robin. Właściwie... nie potrafię zrozumieć jak mogłaś pomyśleć, że ktoś taki jak ja mógłby się w tobie zakochać. Spójrz na siebie! Jesteś nikim.
- Więc po co to wszystko? Dlaczego zadałeś sobie trudu żebym... - zamykam usta zanim powiem dwa słowa, które jeszcze nie dawno tyle dla mnie znaczyły. Najgorsze jest to, że moje serce wciąż bije szybciej na jego widok.
- Od początku nie mogłem zrozumieć dlaczego ojciec chce zgodzić się na ugodę. I to po tym jak przez lata tkwiliśmy w cieniu Gorllewin, oczerniani i lekceważeni. Próbowałem go przekonać ale nic do niego nie docierało.
- Więc twój ojciec nie wie...
- Oczywiście, że nie. To ja wszystko zorganizowałem. Ojciec jest przekonany że między Arthedain, a Gorllewin panuje pokój. On nie rozumie, że powinniśmy odpłacić tym, którzy nas lekceważą- zaczyna krążyć wokół jakby oszalał. Biorę miskę i wchłaniam zimną już zupę warzywną. Jest wyjątkowo dobra czego się nie spodziewałam.
- Wiesz... Hayden wszystko mi ułatwił. Zastanawiałem się jak się dostać do pałacu, jak zdobyć jego zaufanie. A on mnie zaprosił do siebie tak po prostu. Pozwolił bym spędzał czas z jego rodziną i nie miał pojęcia, że chciałem porwać jego syna.
Moje oczy się rozszerzają z powodu tego co powiedział. Łzy napływają mi do oczu, choć nie sądziłam, że mogę jeszcze płakać. Czuję strach zmieniający się w ulgę bo wiem, że Richard jest bezpieczny.
- Szybko dotarło do mnie, że porwanie małego księcia jest niemożliwe. Ale zauważyłem, że ty jesteś ich oczkiem w głowie - kontynuuje wpatrując się we mnie.- Wszystko szło dobrze. Mieliśmy z Trevorem dobry plan, który nie mógł zawieść. A potem ten kretyn zrezygnował i zacząłem się bać, że się nie uda. Na szczęście... wszystko poszło idealnie. Teraz Hayden będzie musiał zapłacić za wszystko co robił przez lata. Arthedain znów zyska dawną pozycję, wszyscy będą się z nami liczyć!
- To chore - szepczę łkając.
Raven odpowiada mi śmiechem tak szyderczym, że zaczynam dygotać.
- Może trochę. Ale to idealny plan. Twoja rodzinka zrobi wszystko by cię odzyskać całą i zdrową. Hayden Hadbrige uzna zwierzchnictwo Arthedain i będzie nam podlegać.
Mówi to z takim przekonaniem, że ja sama zaczynam w to wierzyć. Wiem jednak, że Hayden nie spełni tego żądania. Nie skaże swoich poddanych na biedę i cierpienie czego skutkiem byłoby panowanie Ravena. Jestem pewna, że będą szukali innej metody aby mnie uwolnić, a jeśli im się nie uda to... co się stanie ze mną? Raven wygląda na zdolnego do wszystkiego.
Pocieszające jest to, że nie myliłam się co do Trevora. Od początku wiedział o wszystkim. Może i zrezygnował z pomocy Ravenowi ale nie zrobił nic żeby mu przeszkodzić.
- Hayden nigdy się na to nie zgodzi Ravenie - mówię. Mój spokój jest zadziwiający biorąc pod uwagę obecną sytuację i informacje, których udzielił mi Raven.
- Zgodzi się. Sara nie pozwoli żeby coś ci się stało - upiera się.
- Nawet Sara nie skaże niewinnych ludzi na cierpienie. Nie uda ci się.
Cofam się w kąt gdy Raven pochyla się nade mną. Uderzy mnie. Przygotuję się na cios ale on łapie mnie za podbródek i unosi tak abym spojrzała mu w twarz.
- Lepiej żeby się zgodzili. Inaczej ty pierwsza dowiesz się co to cierpienie.
- Jak możesz być taki? Kim ty jesteś? - łkam. - Mówiłeś, że mnie kochasz! Dlaczego mi to robisz?
Przygląda mi się w milczeniu. W jego oczach pojawia się jakiś błysk. W moim sercu rodzi się nadzieja na to, że być może naprawdę coś do mnie czuje i że zdołam przemówić mu do rozsądku. Niestety znika tak szybko jak się pojawia.
- Jesteś naprawdę naiwna i głupia- mówi i ze słodkim uśmiechem. Teraz rozumiem jaki naprawdę jest Raven i nie mogę pojąć jak mogłam tego nie widzieć. Och Saro... gdybym cię posłuchała. Dlaczego ci nie zaufałam?
Wesołych Świąt Wszystkim :-)
Mam nadzieję, że wy czujecie Ducha Świąt mimo oczywistego braku śniegu.

ZauroczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz