Rozdział 9

7.2K 569 32
                                    

- Więc to jest ta twoja urocza narzeczona? - pyta Trevor. Z jego ust nie schodzi tajemniczy uśmiech, szare oczy błyszczą z rozbawieniem.
- Słyszałem o porannym incydencie z jeziorem. Wszyscy o tym mówią - dodaje. Mam ochotę zapaść się pod ziemię ale nie okazuję tego. Krzyżuję ramiona na piersi i gromię go wzrokiem. Co za bezczelny typ. Nie rozumiem jak Raven znosi takie zachowanie.
- Zapomnijmy o tym co było i zastanówmy się nad tym co będziemy  robić jutro i w ciągu następnych kilku dni - wtrąca Raven, chcąc zapobiec kłótni. Tyle, że ja nie zamierzam kłócić się z jego przyjacielem. Pragnę tylko przeżyć ten dzień bez żadnych komplikacji i upokorzeń.
- Jeśli chcecie zwiedzić okolicę to proponuję wycieczkę do miasta- proponuję bez przekonania. O tej porze w Dell nie ma zbyt wiele atrakcji.
- Mam lepszy pomysł - mówi Trevor. Zaciskam usta. Już sam jego głos mnie irytuje.- Widziałem stajnie. Możemy pojeździć konno i zorganizować piknik w okolicy.
Hm... pomysł jest kuszący. Widzę, że Raven ma na to ochotę. Niestety ja nie potrafię jeździć konno. To Sara jest zakochana w tych czworonożnych bestiach, które zwą końmi. Ja zawsze się ich bałam.
- To chyba nie jest dobry pomysł - protestuję.
- Dlaczego? Boisz się? A może nie umiesz jeździć konno? - pyta Trevor. Właściwie to nie pyta. On mnie wręcz atakuje, stawia wyzwanie. Dlaczego Raven stoi z boku i przygląda się jak niegrzecznie traktuje mnie jego przyjaciel? Mógłby przynajmniej zwrócić uwagę na drwiący ton jakim zwraca się do mnie Trevor. Jestem przecież jego narzeczoną.
- Właściwie to...- waham się. Nie chcę żeby Trevor dowiedział się o moich słabościach. Jeszcze wykorzysta je przeciwko mnie.-... nie mam nic przeciwko - kłamię gładko. Uśmiecham się słodko do Ravena. On odwzajemnia się tym samym. Nie zwracając uwagi na Trevora łapię swojego narzeczonego za ramię i ciągnę w stronę ogrodu na wcześniej zaplanowany spacer.

- Nie rób tego, Robin. Jeszcze coś ci się stanie - prosi Anna idąc tuż za mną. Nastał kolejny dzień, który mam spędzić z Ravenem i Trevorem, jeżdżąc konno. Idąc do stajni ubrana w dopasowane spodnie i elegancką damską koszulę starannie unikam wzroku przyjaciółki. Anna od rana próbuje wybić mi z głowy próbę zintegrowania się z czworonożnymi bestami. Odkąd pamiętam boję się koni. Nie wiem dlaczego, jak i kiedy to się zaczęło. Na samą myśl, że miałabym wsiąść na grzbiet jednego z nich czuję paraliżujący mnie strach. Ale czasami duma nie pozwala przyznać się do słabości.
- Poradzę sobie - nie wiem już czy przekonuję siebie czy Annę. W każdym razie kiepsko mi idzie.
- Narażasz się i to tylko po to by udowodnić coś temu Trevorowi. Dlaczego tak się przejmujesz jego słowami?
- Nie przejmuję się - kłamię. Oczywiście, że się przejmuję. Nigdy tego nie przyznam ale coś w zachowaniu i sposobie mówienia Trevora sprawia, że czuję jakiś przymus zyskania aprobaty w jego oczach. A już z pewnością nie mogę pozwolić żeby ten cwany lord stanął pomiędzy mną, a Ravenem.
- Pewnie, że nie- prycha Anna. - Więc pewnie zaraz powiesz mu, że panicznie boisz się koni. Akurat masz okazję.
- Jaką okazję? - rozlega się pytający głos Trevora. Biorę głęboki wdech, zmuszam się do przyjacielskiego uśmiechu i odwracam twarzą do niego.
- Okazja do przedstawienia ci mojej najlepszej przyjaciółki- mówię z udawanym entuzjazmem. - To jest Anna, a to Trevor.
Sądziłam, że Trevor nie wie co to dobre maniery i nie potrafi być czarujący. Cóż... aż do teraz. Anna z wdziękiem podaje mu dłoń, którą ten całuje kłaniając się. Uśmiech jakim ją obdarza jest zupełnie inny niż ten, którym raczy mnie przy każdej możliwej okazji. Niesamowite jak jeden uśmiech może rozjaśnić twarz człowieka. Z trudem odwracam wzrok od jego twarzy, starając się skupić na ich rozmowie.
- Wybieramy się na konną przejażdżkę. Może do nas dołączysz? Chciałbym usłyszeć nieco więcej o życiu w szkole prywatnej. To tam poznałaś Robin, prawda? - docierają do mnie słowa Trevora.
- Chciałabym ale Sara na mnie czeka. Może następnym razem. Poza tym myślę, że Robin chce ci powiedzieć coś ważnego - odpowiada Anna, cofając się w tył aby uniknąć ciosu łokciem jaki chciałabym jej zaoferować. Raven zerka na mnie z zaciekawieniem. Wspaniale. Teraz muszę pomyśleć nad jakimś dobrym kłamstwem. Jak tak dalej pójdzie stanę się specjalistką w okłamywaniu innych.
- Do zobaczenia później, Robin. Miło cię było znów zobaczyć Trevor - woła moja przyjaciółka, znikając nam z oczu.
Liczę do dziesięciu dla zachowania spokoju i ruszam w stronę stajni. Trevor idzie tuż obok. Zerkam na niego ukradkiem i odwracam się speszona bo nasze oczy się spotykają.
- O czym chcesz mi powiedzieć? - pyta.
- O niczym. Anna żartowała. Lubi mnie denerwować- burczę. Przyspieszam żeby dotrzeć do stajni jak najszybciej.
Stając przed wielkimi drzwiami stajni wzdrygam się. Z tej niewielkiej odległości doskonale słyszę odgłosy jakie wydają konie zamknięte w boksach. Cała drętwieję. Pocą mi się dłonie.
- Na co czekamy? Raven jest w środku - ponagla mnie Trevor. Otwiera drzwi i bacznie mi się przyglądając czeka aż wejdę. Błysk wyzwania w jego oczach sprawia, że znajduję w sobie siłę żeby to zrobić.
Odór końskich odchodów niemal zwala mnie z nóg. Skupiam się na poruszaniu nogami. Jeśli spojrzę w bok to zemdleję.
- Jesteście wreszcie. Zaczynałem się już martwić - woła Raven, zauważając nas z drugiego końca stajni.
- Spotkałem Robin po drodze- odzywa się Trevor.
- Gotowi? - pyta mój narzeczony z radosnym, chłopięcym uśmiechem. Spogląda na mnie z uznaniem. Przełykam ślinę starając się pochamować trzęsące się dłonie. Stajenny wyprowadza trzy konie z boksu. Ostani, o siwym umaszczeniu jest dla mnie.
- Pomogę ci - proponuje Raven. Staje obok bestii przeznaczonej dla mnie. O Boże, nie mogę tego zrobić. Nie dam rady. Cofam się kręcąc głową. Obaj mężczyźni patrzą na mnie marszcząc brwi.
- Przepraszam... ja nie... mogę - jąkam się. Odwracam się z zamiarem ucieczki jak ostatni tchórz i wpadam na gniadego ogiera wgapiającego się we mnie tymi wielkimi ślepiami. Wydaję z siebie niekontrolowany pisk, który w sekundę przechodzi w głośny wrzask. Następne kilka sekund sprawia, że mój lęk przed końmi osiąga poziom ekstremalny. Ogier wyrywa się z uchwytu stajennego, staje dęba i zaczyna wierzgać tuż nad moją głową.
- Robin! - krzyczy Raven. Obejmuje mnie w talii i przyciąga do swojego muskularnego ciała. Odwracam się i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi, wybuchając płaczem. Okropne dźwięki jakie wydawał ogier milkną, zastępuje je kojący głos stajennego i oddalający się stukot kopyt.
- Już dobrze - szepcze Raven. - Jesteś bezpieczna.
Jego uścisk się rozluźnia więc obejmuję go mocniej. Nie chcę żeby mnie puścił. Inaczej będziemy musieli porozmawiać o tym co się przed chwilą stało.
- Zdaje się, że z przejażdżki nic nie będzie - rozlega się rozbawiony głos Trevora.- Idę znaleść jakąś rozrywkę na resztę dnia.
Nie wierzę. Jak on może traktować to wszystko jak coś zabawnego? Omal nie zginęłam!
Odsuwam się od Ravena, chcąc dać wyraz mojej złości ale Trevora już nie ma. Jestem sama z Ravenem.
- Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? - pyta. Unosi dłonie i ściera ostanie łzy z moich policzków. Potakuję. Strach minął i teraz jest mi wstyd. Po raz kolejny poniżyłam się przy swoim narzeczonym.
- Chodźmy stąd - mówi. Obejmuje mnie w pasie prowadząc do pałacu.

Raven odprowadza mnie do skrzydła należącego do mnie i Anny przez cały czas zabawiając mnie rozmową. Nie wspomina o sytuacji ze stajni za co jestem mu bardzo wdzięczna.
- Zostaniesz na chwilę? - pytam. Nie chcę się jeszcze z nim rozstawać. Naprawdę dobrze się czuję w jego towarzystwie.
- Bardzo chętnie- uśmiecha się łagodnie.
Siadamy na kanapie bardzo blisko siebie. Palce Ravena błądzą po wnętrzu moich dłoni kreśląc jakieś wzory.
- Robin?
- Tak?
- Chciałbym żebyś zawsze była ze mną całkowicie szczera. Chcę cię poznać i chcę żebyś ty poznała mnie.  Może... spędzilibyśmy resztę tego tygodnia tylko we dwoje? Bez Trevora.
Uśmiecham się w odpowiedzi.
- Czy to znaczy: tak?
- To znaczy: z wielką przyjemnością.
Zielone oczy Ravena błyszczą radością gdy pochyla się i składa pocałunek na mojej dłoni.
Nie wiem co sprawiło, że zmienił zdanie co do planów na najbliższe dni ale bardzo mi się ten pomysł podoba. Musimy się lepiej poznać gdyż już za kilka dni zaczniemy uczestniczyć w balach, przyjęciach i będziemy udzielać niezliczoną ilość wywiadów do telewizji. Nie będziemy mieli zbyt dużo okazji do bycia sam na sam. I wciąż musimy wyznaczyć datę ślubu.

ZauroczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz